poniedziałek, 28 października 2013

Nie szukaj kogoś z kim możesz żyć lecz kogoś bez kogo nie potrafisz żyć.

- Przemek nic z tego…- przestałam go całować- obiecałeś mi, że dzisiaj gdzieś pójdziemy.
- Ale kwiatuszku, możemy iść… do łóżka.- znów zaczął mnie pieścić swoimi dłońmi po tali i biodrach.
- Nie poznaję cię.- powiedziałam. Oderwałam się od niego i usiadłam na krawędzi łóżka.
- Dobra to się ubieraj.- zrezygnowany powiedział i oparł się o stolik.- Ale wiesz, że ja bym wolał zostać w domu.- spojrzał na mnie.
- No wiem. Ale mamy dzisiaj taki piękny dzień.- posłałam do niego swój czarujący uśmiech. Podeszłam do szafki i znów zaczęłam przebierać.- A mam się ubrać w sukienkę?- zapytałam.
- Jak dla mnie to możesz iść tak jak jesteś.- odpowiedział to tak obojętnie.- Po się pytasz jak i tak będziesz pięknie wyglądać?- wzruszył ramionami i spojrzał na mnie.
- Bo lubię jak prawisz mi komplementy. I chcę ładnie wyglądać dla ciebie.- podeszłam do niego, pocałowałam go a on długo utrzymywał pocałunek.
Uciekłam od niego i ubrałam zwykłą sukienkę w kwiatki.



Po kwadransie wyszliśmy. Zamknęłam drzwi tak jak mnie prosił Kuba. Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy podbijać świat swoją miłością. Byłam ciekawa co Przemek zaplanował na naszą całodzienną randkę.
***
- Co byś zjadła?- zadał mi pytanie podając menu.
- Yyy… sałatkę wegetariańską i sok pomarańczowy.- odpowiedziałam. Przemek poszedł złożyć zamówienie. Zabrał mnie do przyjemniej restauracji w centrum Krakowa. Ściany były pomalowane na jasny zielony kolor. Było dużo roślin, trochę przypominała małą dżunglę. Do knajpki wpadało dużo światła. W pomieszczeniu znajdowały się mniejsze czteroosobowe stoliki i kilka większych. Restauracja wyglądała naprawdę bardzo przyjemnie i mile. A duża ilość klientów świadczyła tylko o wspaniałej kuchni, i że będziemy trochę czekać na nasze zamówienie.
- Dlaczego wybrałeś tak drogą restaurację?- rzucałam na niego baczne spojrzenie.
- Wszystko co najlepsze dla najlepszej dziewczyny.- te słowa i ten jego uśmiech sprawiły, że postanowiłam już go o nic więcej nie pytać.
- Mmm… kochany jesteś. Już wiesz, że na 100% pojedziesz do Dortmundu?
- Karolina dobrze wiesz, że w tych czasach nic nie jest na 100%- powiedział to tak jakby miał mnie dość.
- No dobra ale nie musisz mówić do mnie takim tonem.- trochę spoważniałam.
- Przepraszam cię kwiatuszku. Jestem wkurzony bo pewnie będę musieć zostać tutaj. w Krakowie.- zamurowało mnie.
- Hmm… nie chcę cię pytać dlaczego bo wiem, że się tylko bardziej wkurzysz. Pojedziesz z nami jak tylko mnie mama puści.- podjęłam za wszystkich decyzję. Nie pytając nikogo o zdanie.
- Jak to ,, z nami’’?- zapytał się mnie ze zdziwieniem.
- No bo jak mama się zgodzi to pojadę do Dortmundu z Kubą, Piszczkiem i Lewym. No a tam będę z nimi mieszkać.- opowiedziałam wszystko w skrócie.
- Wszyscy razem będziecie mieszkać?- nie był blondynem ale czasami bardzo wolno myślał.
- Hahahaha dobry plan ale nie.- rozbawił mnie tym pytaniem. -Właściwie to nie wiem z kim bym miała mieszkać. No wiesz Kuba to mój kuzyn ale ma swoją rodzinę no a dom Piszczka stoi pusty. – w tym momencie kelner przyniósł nam nasze zamówienie. Skinęliśmy głową dziękując.
- Ale to chyba nie nasze zamówienie.- spojrzałam duży kawałek szarlotki z lodami.
- Nasze. Zamówiłem je specjalnie dla ciebie żebyś nie umarła z głodu.- cały Przemek… pomyślałam.
- Dziękuję ale, ale… nie zjem tego wszystkiego bo przytyję a i tak jestem za gruba. Muszę przejść na dietę. A jak przytyję to nie wezmą mnie do klubu. A ty sobie tam pojedziesz. Zapomnisz o mnie i poznasz jaką ładną blondynkę. Moje życie będzie porażką. Wpadnę w depresje i wtedy to jeszcze więcej będę jeść. Będę taka gruba, że w drzwiach się nie zmieszczę. Już nikt nigdy mnie nie pokocha i zostanę starą panną. Wszyscy znajomi będę się ze mnie śmiać…
Przemek w tym czasie podszedł do mnie. Pocałował mnie. Jego usta zatopiły się w moich. Tylko on potrafił mnie tak uciszyć. Stał nade mną.
- Pomożesz mi to troszeczkę zjeść?- uniosłam brwi do góry.
- Karolina jesteś piękna a ja nigdy cię nie opuszczę. Zrozum to…- i jeszcze raz mnie pocałował. Tym razem bardziej namiętnie ale stanowczo za krótko.



Proszę o komentarze... ♥ ♥ ♥

wtorek, 22 października 2013

W jednej minucie dzieje się więcej niż w całym naszym życiu.

Przebudziłam się, jednym okiem zerknęłam na zegarek była 10-ta. Obróciłam się na drugi bok, poczułam letki ból głowy. Nie przejęłam się tym. Chwyciłam laptop i jak zawsze rozpoczęłam dzień od przeglądania Internetu, besty i facebooka to codzienność. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Dostałam sms-a od Przemka:
,, Cały dzień razem… muszę Ci wynagrodzić wczorajszy wieczór. ♥ ‘’
Ucieszyłam się z tej wiadomości ale nie chcę żeby nas związek wyglądał na ciągłym wybaczaniu sobie. Uśmiechałam się sama do siebie bo wiedziałam, że ten dzień będzie wyjątkowy i niezapomniany. Starałam się nie myśleć dużo o tym czy mama pozwoli mi wyjechać do Dortmundu. Wyskoczyłam z łóżka i zbiegłam sobie zrobić śniadanie.
W kuchni siedział Łukasz, w ręce trzymał tablet i surfował po internecie.
- Cześć.- powiedziałam na powitanie.
- Hej. Wyspałaś się?- zapytał się mnie tajemniczo. Wprawdzie mało pamiętam z wczorajszego wieczoru.
- yyy… tak tylko trochę boli mnie głowa.- odpowiedziałam.- Oglądaliśmy wczoraj film i chyba usnęłam.
- Tak. Głowę miałaś na moich kolanach i zwinęłaś się w taki malutki kłębek. Tak słodko wyglądałaś.- uśmiechnął się do mnie. Ja w tym czasie zrobiłam sobie moje ulubione płatki śniadaniowe, czekoladowe kuleczki. Usiadłam naprzeciwko Piszczka.
- No wiesz ja zawsze słodko wyglądam.- odparłam i zaczęłam jeść.
- No tak nawet teraz.- powiedział to śmiejąc się. Nie dziwiłam się mu się. Nadal miałam na sobie swoją piżamę a moje włosy były porozrzucane na wszystkie strony.
- To przynajmniej wiem dlaczego głowa mnie boli. Masz bardzo kościste kolana.- odgryzłam mu się.
- Jak na prawdziwego sportowca przystało. A właśnie pójdziesz dzisiaj z nami pobiegać?- w tym czasie odłożył tablet na stół.
- Nie, bo dzisiaj cały dzień spędzę z Przemkiem. Super co nie?- zauważyłam jego smętną minę.
- Taa skaczę z radości. Już za kilka dni wracamy do Niemczech…
- Dopiero za tydzień.- szybko policzyłam w myślach.
- Zobaczysz jak to szybko minie. No ale nie płacz, że nie będzie mnie przy tobie.- spojrzał na mnie swoimi dużymi oczami.
- Będę umierać z tęsknoty za tobą, nie wiem czy to przeżyję.- odparłam z uśmieszkiem.
- Może nie będziesz umierać bo pojedziesz razem z nami.- powiedział.
- Chciałabym… muszę mamę jakoś przekonać. Użyć dobrych argumentów aby mnie puściła.- odpowiedziałam. Wstałam i wsadziłam miseczkę do zmywarki.
- Karolina telefon ci dzwoni!!- naszą rozmowę przerwał Lewy. Pobiegłam szybko na górę. W ciągu ostatnich sekund zdążyłam odebrać. To był Przemek.
- Haloo?
- Cześć kochanie…
- Hej
- Jesteś gotowa?
- Jeszcze nie, ale na co?
- Na wspaniały dzień w moim towarzystwie.
- Ale co będziemy robić?
- Zobaczysz…
- No powiedz bo nie wiem w co się ubrać.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. A po za tym ty we wszystkim ładnie wyglądasz.
- Dziękuję
- Zaraz po ciebie będę papapa.
- Ale czekaj…!
Przemek za chwilę tu będzie a ja wyglądam okropnie. Chwyciłam szybko szczotkę i zaczęłam rozczesywać włosy. Nie wiem co ja wczoraj z nimi robiłam ale były w złym stanie. Zdjęłam piżamę i w samej bieliźnie stanęłam przed szafą. Szybko chwyciłam moją jedną z najlepszych bluzek i ją ubrałam. W tym czasie poczułam na swoich biodrach zimne dłonie mężczyzny. Odruchowo się odwróciłam.
- Cześć kochanie.- Przemek jak dobrze, że to był Przemek. Jego ręce nadal były na moich biodrach, czułam się trochę skrępowana.
- Cześć…- odpowiedziałam cichym głosem.- Trochę się przestraszyłam, dlaczego się tak skradałeś?
- Nie chciałem cię przestraszyć, wybacz. Wpuścił mnie Piszczu a drzwi do twojego pokoju były otwarte.- położyłam swoje ręce na jego dłonie i przesunęłam je na talię. Jednak on zsunął je na biodra.
- Karolina my idziemy pobiegać a dziewczyny wychodzą na spacer!!- usłyszałam głos Kuby z sąsiedniego pokoju.
- Okey!!- odpowiedziałam krzycząc.
- Jak będziesz wychodziła to zamknij drzwi!!
- Dobra! Cześć!- potem tylko słyszałam zamykające się drzwi. Byłam sama w domu z Przemkiem.
- Dobra ja się ubiorę i gdzieś pójdziemy. Zaczekaj na mnie na dole.- powiedziałam i oderwałam się od niego.
- Jak dla mnie to ty się nie musisz ubierać a tą bluzkę sam ci pomogę zdjąć.- znów się przybliżył do mnie i się przytulił- nie musisz się mnie bać, nic na siłę.- szepnął.
- Wiem…- oparłam swoje ręce na jego barkach. Zaczął mnie namiętnie całować. Czułam jego oddech na swojej szyi. Jego ręce dotykały mojego ciała. Dobrze, że miałam na sobie bluzkę. Nie poznałam jego gestów i słów… były takie namiętne, mocne a zarazem ciepłe i troskliwe. Nareszcie spotkaliśmy swój wzrok.
- Chyba dzisiaj niegdzie nie wyjdziemy.- powiedział to patrząc mi się w oczy.