czwartek, 27 czerwca 2013

Życie jest jak lunapark, miej odwagę by nacisnąć ,, start’’.

- Co wy tu robicie? Przecież za dwa dni są wakacje.- nauczycielka od matematyki zapytała nas się wchodząc do klasy.
- Przyszliśmy specjalnie na matematykę.- zażartował Filip, który z matmy nie był zbyt dobry.
- Ty akurat Filipku się nie odzywaj. Wtedy, gdy musiałeś przychodzić do szkoły ciebie nie było a teraz niepotrzebnie jesteś.- odpowiedziała pani. Była jedną z najlepszych nauczycielek w szkole.
- Dobra jutro pani nas w szkole nie zobaczy. – ktoś z tyłu klasy to powiedział.
- I cieszę się z tego.- odpowiedziała nauczycielka.
Przez większą część lekcji planowaliśmy ucieczkę z dwóch głupich przedmiotów mianowicie z j. polskiego i angielskiego. Miała iść cała klasa, bez żadnego wyjątku. Mieliśmy już znakomity plan, baliśmy się, że po drodze spotkamy jakąś nauczycielkę i nas nie wypuści ale raz się żyje nie pójdziemy to się nie dowiemy. Najbardziej w tą sprawę była zaangażowana Natalka, żałowała, że nie będzie z nią jej przystojnego chłopaka Adriana. Ja i Przemek trzymaliśmy się raczej z boku, ale mieliśmy zamiar iść z resztą klasy na wagary.
- Dawno nie spędzaliśmy ze sobą czasu.- szepną do mnie Przemek, który siedział za mną w ławce.
- Przecież wczoraj byliśmy na randce.
- Na podwójnej. A ja bym chciał tak we dwoje.
- Mamy przed sobą całe życie.- wiedziałam, że chce mnie wypytać o wszystko co skrywam przed nim- czyli o list, o którym nic nie wiedział. Nie byłam gotowa mu o tym powiedzieć i nigdy nie będę, nie wiedziałam jak to przyjmie ale wiedziałam, że związku nie buduje się na kłamstwie. W trudnych chwilach mojego życia chciałabym po prostu uciec, wyjechać gdzieś gdzie nikt mnie nie zna i zacząć wszystko od początku. Gdybym tak mogła to co kilka dni byłabym w innym kraju. Jak mam jakiś problem to chciałabym go zostawić i iść dalej, jednak tak się nie da.
Nagle ni z stąd ni z owąd rozległ się szkolny dzwonek. Wszyscy wybiegliśmy z klasy i poszliśmy do naszej szatni. Tam okazało się, że z całej klasy zrobiło się raptem 7 osób. Oczywiście w każdej klasie są kujoni i pupilki nauczycielek, którzy jak zawsze zostają. Są dwa rodzaje kujonów: jedni dobrze się uczą, nie potrafią się dobrze bawić i nie korzystają z życia, a drudzy to: dobrze się uczą ale nie można ich nazwać kujonami bo lubią czasami zaszaleć i dobrze się bawić. Ja zdecydowanie należałam do tych drugich.
Musieliśmy chwilę poczekać na kolejny dzwonek tym razem na lekcje. Tak naprawdę to nie miałam ochoty nigdzie iść ale nie chciałam zawieść Natalki. Nareszcie!! dzwonek! Drzwi do wolności zostały przed nami otwarte mimo, że było tylko 7 osób my musieliśmy z tego skorzystać. Nie mogliśmy jeszcze hałasować bo byliśmy na terenie szkoły i okna były otwarte więc w każdym momencie nauczyciele mogli nas zauważyć. Przekroczyliśmy w mury szkoły i pierwsze pytanie nasunęło się samo ale zadała je Judyta:
- Dobra, to co teraz? Co robimy?
- Idziemy na stadion.- powiedział Filip.
Mi było wszystko jedno gdzie pójdziemy i tak wiedziałam, że właśnie dzisiaj będę musiała wszystko opowiedzieć Przemkowi. Wszyscy się zgodzili i ruszyliśmy na stadion. Tak dokładnie to jeszcze nie wiedzieliśmy co będziemy tam robić ale na miejscu zawsze się coś fajnego wymyśli. Natalia z kilkoma chłopakami wyszli na przód, przez chwilę nawet wydawało mi się, że ich podrywa ale potem straciłam ich z oczu. Kilka metrów za nimi szła Judyta z Filipem i chyba rozmawiali o wakacjach i o sporcie. Ja trzymając się za rękę z Przemkiem szliśmy na samym tyle, czasami wydawało mi się, że my żyjemy w własnym świecie, oddzieleni od innych ludzi.
- Muszę ci o czymś opowiedzieć.- nie wierzyłam co ja mówię, sama zaczęłam tą rozmowę.
- Naprawdę?! Już myślałem, że sam będę musiał to z ciebie wydobyć.- trochę chamsko mi odpowiedział lecz rozumiałam go.
- … Pewnie się na mnie wkurzysz ale muszę ci to powiedzieć. –usiadaliśmy na ławce, którą zaraz byśmy mijali. By powiedzieć mu to jeszcze bardziej delikatnie postanowiłam załagodzić sytuację i usiąść mu na kolanach. Oparłam swoją głowę o jego silny bark.
- Powiedz mi…
- Dwa tygodnie temu… listonosz przyniósł list do mojej mamy. Z niego wynikało, że chce mnie zabrać do Anglii…
- Ale nigdzie nie wyjeżdżasz prawda?- martwił się o mnie, jak miło, że ktoś na tym świecie jeszcze mnie kocha.
- Nie głuptasie, zostaję z tobą. Wtedy czułam się taka samotna, opuszczona nie kochana… wtedy byłam całkiem sama tylko Piszczek trochę mnie pocieszał. Nie mogłam zrozumieć dlaczego chce mnie zabrać z Krakowa. Tu mam wszystko, szkołę, sport, który kocham, brata, mamę… no i ciebie.
- Mogłaś mi powiedzieć, byłbym razem z tobą.
- Wczoraj miałam pierwszą i ostatnią rozprawę, naszczęście. W sądzie była nowa lalunia ojca… Ledwo tam wytrzymałam, nie mogłam się na niego patrzeć.- delikatnie zsunął mnie z kolan i posadził na ławce. Wstał, wyprostował się jakby chciał wykrzyczeć coś. Ukląkł przede mną i złapał mnie za ręce. Czuł jak drżałam, byłam spięta.
- Nie rozumiem… nie rozumiem dlaczego mi nie powiedziałaś?
Chyba nie potrafiłam sobie i jemu odpowiedzieć na to pytanie. Dlaczego mu nie powiedziałam? Bo co… bałam się? Czego? Że mnie zostawi? Głupia i żałosna odpowiedź, jeśli kocha to zostanie..
Pochyliłam głowę tak by nie mógł patrzeć mi w oczy. Czule podniósł mój podbródek, niestety nie udało mi się ukryć przed nim moich nędznych łez.
- Hej mała nie płacz.- wtedy na mojej twarzy pojawił się chociaż na chwilę uśmiech ale chyba tylko dlatego, że przypomniałam sobie, że Łukasz zawsze mówi na mnie ,,mała’’. Dlaczego znów myślałam o Piszczku? W dodatku w takiej sytuacji. Przecież… przecież ja go… No właśnie co?
- Nie powiedziałam ci.. bo chyba nie chciałam cię zamartwiać, nie wiem.- otarłam łzy, które leciały jak mały strumień wody. Nareszcie Przemek mnie przytulił. Właśnie tego teraz potrzebowałam, zrozumienia i przytulenia od kochanej osoby.
- Chodźmy…- wyciągnął do mnie rękę. Nie chcieliśmy już iść na stadion, nikt nie zauważył, że nas nie ma, byliśmy wolni. Mój chłopak objął mnie ramieniem i poszliśmy przed siebie.
- Wiesz co?- rozpoczęłam kolejną naszą rozmowę.
- Co? Masz mi coś jeszcze ciekawego do opowiedzenia?
- Nie, narazie nie. Teraz trochę żałuję, że ci nie powiedziałam. Przynajmniej miałby mnie wtedy kto przytulać.
- Masz nauczkę na przyszłość.
Udało mi się, powiedziałam mu. Przyjął to nawet bardzo spokojnie, myślałam, że będzie gorzej. Przecież mógłby się obrazić.
Już wszystko miałam za sobą, niczego nie musiałam się bać i teraz nie musiałam już się denerwować kolejnego naszego spotkania.





I mamy kolejny rozdział. Coś słabo wam idzie komentowanie mojego opowiadania, trochę jestem zawiedziona :(.
Wiem, że zbliżają się wakacje ale może znajdą się osoby, które lubią czytać, polecam Akademie Wampirów :). Miłych wakacji !! ♥

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Nie ważne z czym mamy doczynienia, my i tak walczymy o swoje marzenia.

Niestety nadszedł ten dzień. Pierwsza rozprawa sądowa. Musiałam wstać i udawać, że jestem silna choć nie było przy mnie mojego chłopaka, który o niczym nie wiedział. Poszłam do łazienki umyłam się, ubrałam się w czarną sukienkę z białym kołnierzykiem. Włosy miałam rozpuszczone. Zeszłam na dół, przy stole siedziała moja mama z Kubą i Kamilem. Zrobiłam sobie kanapkę z wędliną ale nie dałam rady jej zjeść. Trochę się bałam, w końcu dzisiaj po 12-stu latach miałam zobaczyć swojego ojca. Nie wiedziałam jak on wygląda czy ma nową rodzinę? Nie chciałam tego wiedzieć. On dla mnie po prostu nie istnieje. Z domu wyjechaliśmy po 10-tej a rozprawa zaczynała się o 11-stej. My musieliśmy wyjechać wcześniej bo mieliśmy coś jeszcze uzgodnić z naszym prawnikiem. Ten czas tak szybko zleciał. Siedziałam na korytarzu, przed salą sądową, czekałam aż mnie wezwą. Obok mnie siedział Kamil i Kuba pocieszali mnie jak tylko mogli. Sędzia pierwsze wysłuchał moich rodziców potem Kamila, Kubę i nadszedł czas na mnie. Weszłam na salę, po mojej prawej stronie siedziała moja mama a po lewej mój ojciec. Wyglądał całkiem inaczej niż kilkanaście lat temu. Chciałam szybko odpowiedzieć na pytania sędziego i stamtąd uciec. Pierwsze się przedstawiłam, powiedziałam gdzie mieszkam ile mama lat i jak się nazywam. Potem miałam opowiedzieć jak mi się żyje z moją matką i bratem. Gdy sędzia zapytał się o mojego ojca, powiedziałam mu wszystko co mi leżało na duszy, jak długo się nie widzieliśmy, że w ogóle się do mnie nie odzywał. Na koniec powiedziałam, że bardzo bym chciała zostać z moją mamą w Krakowie. Niestety nie mogłam opuścić sali rozpraw. Ostatnim świadkiem była nowa dziewczyna ojca. Laska odpicowana na tip top. Włosy blond, krótka spódniczka i bluzka z głębokim dekoltem. Jakby pracowała w burdelu. Napewno leci na kasę ojca a nie na niego. Po kwadransie wysłuchiwania tych wszystkich bzdur o moim ojcu, że niby jest taki dobry, wspaniały, opiekuńczy i oczywiście bogaty miałam tego serdecznie dosyć. Po dwudziestu minutach narady sąd wszedł i orzekł, że do uzyskania pełnoletniości muszę mieszkać tam gdzie moja mama. Bardzo się ucieszyłam, że od razu na pierwszej rozprawie wygraliśmy tą ,,wojnę o mnie ‘’. Z twarzy mojej mamy nie znikał uśmiech, nawet popłakała się ze szczęścia. Kuba i Kamil też byli zadowoleni z wyroku. Radośni podziękowaliśmy prawnikowi za współpracę i pojechaliśmy do domu. Moja mama wszystko opowiedziała Agacie i reszcie. Ja nie mogłam tak normalnie o tym mówić. Pobiegłam na górę się przebrać. Sprawdziłam swój telefon, miałam trzy nieodebrane połączenia od Przemka i jedną wiadomość też od niego:
,, Cześć czemu nie było cię w szkole? Martwię się o ciebie, wpadnę po szkole i wszystko mi powiesz.’’
Nic mu nie odpisałam. Szybko przebrałam się w krótkie spodenki i fioletowy top. Schodząc na dół, zauważyłam Piszczka, który siedział sam w swoim pokoju. Zapukałam.
- Hej mogę wejść? Co tak sam siedzisz, coś się stało?- zapytałam się, chciałam go pocieszyć tak jak on mnie kiedyś. Nigdy mu tego nie zapomnę.
- Wchodź…- odpowiedział mi. Usiadłam sobie obok niego.
- No to cię stało?
- Gratulacje, słyszałem, że wygrałaś rozprawę.
- Tak, dzięki. Tobie nigdy nie zapomnę jak mnie pocieszałeś. No ale nie zmieniaj tematu co się stało?- odpowiedziałam.
- Mała nie bądź taka wścibska.- odezwał się.
- Nie jestem taka mała jak ci się wydaję.- chciałam go jakoś rozweselić więc połaskotałam go po brzuchu.
- Dla mnie zawsze będziesz mała, jak siostra. Ha ha ha…- zaczął się śmiać.
- No dobra, chodź ze mną na dół. Zastanowimy się co będziemy dziś robić. – zaproponowałam mu.
- A Przemek do ciebie dzisiaj nie przyjdzie?- zadał mi pytanie.
- Przyjdzie ale potem… z co zazdrosny jesteś?- odpowiedziałam mu.
- Ja?! Nigdy.- nie wierzyłam mu, ja i tak wiedziałam swoje.
- Dobra, dobra i tak wiem, że jesteś o mnie zazdrosny. Pójdziemy pojeździć na rowerach, co ty na to?
- Czy ja wiem, nie mam ochoty. Chyba położę się do łóżka. Jak chcesz możesz iść ze mną?- to pytanie rozwaliło mnie.
- mmm… kusząca propozycja ale jak wiesz mam chłopaka. Idziemy na rowery no chodź!- nie dawałam za wygraną.
- A masz dwa rowery?
- Tak i nawet rolki jak chcesz?
- Niee, wolę rower. Długo już nie jeździłem. Na pewno cię prześcignę.- jest udało mi się go rozweselić, wracał do swojego codziennego poczucia humoru. Byłam z siebie zadowolona.
- Jeszcze zobaczymy kto kogo prześcignie! Będziesz musiał mi pomóc wyciągnąć rowery z garażu.
- Ok. to chodźmy.
Wyszliśmy na pole, słońce pięknie świeciło, ptaki śpiewały. Żyć nie umierać!- pomyślałam. Wyciągnęliśmy rowery, ja miałam mój czerwony a Piszczek mojego brata czarny. Pojechaliśmy w stronę pobliskiego parku, tam były specjalne ścieżki rowerowe, na których jeździłam z moim bratem gdy byłam mała. Śmigaliśmy na naszych rumakach. Już nie pamiętam kiedy woziłam się na rowerach. W wyścigu wygrał Łukasz, dałam mu fory. Po godzinnej jeździe wróciliśmy do domu. Mieszkanie stało puste, ani jednej żywej duszy. Dopiero co weszliśmy a już ktoś dzwonił do drzwi, otworzyłam w drzwiach stał Przemek.
- Hej.- przywitał się.
- No cześć, wchodź.- wchodząc objął mnie w tali i pocałował w policzek. Miał na sobie niebieski t-shirt i jeansy, zdecydowanie niebieski to jego kolor, wyglądał bajecznie. Przemek przywitał się z Piszczkiem i usiadł na sofie.
- Ja lecę się przebrać i zaraz przyjdę.- powiedziałam.
- Nie wiedziałem, że moja dziewczyna potrafi latać.- odpowiedział Przemek.
- Ha, ha… jeszcze dużo nie wiesz o swojej dziewczynie.- do naszej rozmowy włączył się Łukasz. W tym momencie moje oczy skierowały się na niego i jakby mówiły: ,, o co ci chodzi? ‘’. Pewnie miał na myśli mojego ojca i rozprawę sądową. Wiedziałam, że kiedyś muszę Przemkowi o tym powiedzieć ale to nie miało sensu przecież i tak zostaję w Krakowie.
- Skarbie masz mi coś do powiedzenia?- takie pytanie padło z ust mojego chłopaka.
- Pogadamy później, idę się przebrać.- jakoś udało mi się uniknąć odpowiedzi na to na pytanie i jak najszybciej popędziłam na górę do mojego pokoju. W myślach zabijałam Piszczka za to co powiedział. Nie wiedziałam gdzie zabierze mnie Przemek ale jak zawsze wybrałam letnią sukienkę.
Poprawiłam makijaż i rozczesałam włosy, przecież musiałam wyglądać idealnie. Nie wiedziałam jak mam mu opowiedzieć o tym liście, ojcu i rozprawie… jak on zareaguje? Nie pewnym krokiem zaszłam na dół, Piszczek i Przemek siedzieli na sofie rozmawiając, miałam nadzieję, że nie o mnie. Na mój widok wstali jak prawdziwi dżentelmeni.
- Łał…- tylko tyle usłyszałam od Przemka. Widział mnie w ładniejszych sukienkach ale fajne, że docenia mój styl.
- Ok. ja zostawiam was samych, tylko nie balujcie za bardzo.- ostrzegł nas Łukasz.
- Nie bój się poradzimy sobie.- odpowiedziałam mu.
- Właśnie tego boję się najbardziej, że sobie poradzicie… aż za bardzo.- po tych słowach i jego tajemniczym uśmieszku było wiadomo o co chodzi.
- Ja się nią zajmę.- powiedział Przemek. Objął mnie ramieniem i spojrzał na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami. Zrobiło się tak ciepło i przyjemnie na sercu , chciałabym żeby ta chwila trwała całą wieczność.
- Tylko bądźcie grzeczni.- Piszczek pokiwał na nas palcem. Na pożegnanie uśmiechną się do mnie tak jak tylko on potrafi i poszedł na górę.
Przemek otworzył mi drzwi i wyszliśmy. Chwycił moją dłoń i zaplótł swoje palce w moje. Byłam ciekawa kiedy zapyta mnie o tą tajemniczą sprawę. Szliśmy powoli, drogą prowadzącą do parku gdzie jeździłam na rowerach z Piszczkiem. Jeszcze raz przypomniałam sobie jego fascynujący uśmiech, działał na mnie jak afrodyzjak. Zaraz… chwila co ja robię? Myślę o innym chłopaku podczas własnej randki… nie, nie, nie… Muszę poprzestać na Przemku przecież to on zawrócił mi w głowie, swoją romantyczną piosenką pod moim domem i czerwoną różą…
- To gdzie mnie porywasz?- musiałam zacząć z nim rozmawiać by przestać myśleć o Piszczku.
- Zobaczysz… musisz mi wszystko o sobie powiedzieć.- no i się zaczyna, najtrudniejsza rozmowa.
W głowie już miałam przygotowane kilka wersji jak mam to mu powiedzieć, jednak nie umiałam wybrać tej najlepszej. Każda z nich miała jakieś ,,ale’’. Mogłam czekać na cud, który mnie uratuje od tej rozmowy.
- No to co…- Przemek zaczynał już coś mówić. Niespodziewanie podbiegła do nas Natalka, moja przyjaciółka. Miała na sobie, delikatną beżową sukienkę, która świetnie podkreślała jej jasną cerę i blond włosy. Na nogach miała czarne baleriny. Byłam bardzo zdziwiona, gdyż za rękę nie trzymała już Daniela tylko jakiegoś innego kolesia. Bardzo lubiłam Daniela, nie rozumiałam dlaczego już nie są razem. Natalka jest bardzo porywcza i ciągle mnie zaskakuje.
- Cześć, jak ja was dawno nie widziałam.- rzuciła na powitanie.
- No hej. Dawno się nie widziałyśmy, koniecznie musimy to nadrobić bo widzę, że w twoim życiu ktoś się zmienił.- odpowiedziałam spoglądając na nowego chłopaka Natalki.
- Poznajcie się: to jest mój chłopak Adrian a to moja przyjaciółka Karolina to jest jej chłopak Przemek.- przedstawiała nas kolejno a my podawaliśmy sobie dłonie. Spojrzałam na tego Adriana z ukosa: był wyższy od niej o jakieś 5 cm, był szatynem o krótkich włosach. Miał trochę krzywy nos i kilka zadrapań na twarzy.
- To może razem pójdziemy na gofry?- wyskoczyłam z tym pytaniem jak Filip z konopi, chciałam uniknąć poważnej rozmowy z moim chłopakiem.
- Tak! To doskonały pomysł, lepiej się poznacie.- powiedziała Natalka. Przemek i Adrian tylko pokiwali głową, że się zgadzają i poszliśmy. Skręciliśmy z drogi prowadzącej do parku, teraz szliśmy do mojej ulubionej restauracji, obok jednej z hal sportowych mojej mamy. Zapowiadała się podwójna randka.
W restauracji zajęliśmy stolik obok okna. Każdy z nas zamówił gofry z różnymi polewami. Rozmawialiśmy o zbliżających się wakacjach, które miały nadejść za kilka dni. Nie miałam żadnych poważnych planów na to lato, wkrótce napewno je jakoś zaplanuje.
W restauracji spędziliśmy około godziny. Dowiedziałam się, że Adrian trenuje piłkę nożną i stoi na bramce dlatego ma te kilka zadrapań na twarzy. Ma 17 lat i nie dawno wprowadził się na to samo osiedle gdzie mieszka Natalka. Okazał się całkiem miłym facetem ale ja i tak wolę mojego Przemusia. Wychodząc pożegnaliśmy się ze sobą i rozstaliśmy się, oni poszli w swoją stronę a my w swoją. Miałam dużą nadzieję, że mój chłopak nie będzie dręczył już tego tematu o mnie. Wracając nie rozmawialiśmy ze sobą, szliśmy prosto, przytuleni do siebie. Cieszyłam się tą chwilą. W taki sposób doszliśmy do mojego domu. Zaczęłam patrzeć mu prosto w oczy, nasz wzrok spotkał się. Nie myśląc pocałowałam go i powoli zaczęłam puszczać jego dłoń.
- Muszę już iść…- szepnęłam mu do ucha.
- Wiem. Nasz związek ma jeden problem.- powiedział.
- Jaki?!- zapytałam się, myśląc już o najgorszym.
- Nie potrafimy się rozstać…
- Tak to prawda zawsze mamy z tym problem. Naprawdę muszę już iść, pa…- powiedziałam mu kilka czułych słówek i poszłam w stronę drzwi.
- Pa. I tak mi powiesz…
- Ale co?
- To co miał na myśli Łukasz.
- Dobranoc.- tylko tyle mu powiedziałam i weszłam do domu.



Kolejny długi rozdział. Dedykuje go wszystkim tym, którzy go czytają ♥. Czekam na wasze komentarze, proszę dodawajcie je bo wtedy wiem, że ktoś docenia moją pracę :).

sobota, 22 czerwca 2013

Pasja, emocje, łzy, radość… to po prostu piłka nożna.

Obudziłam się z szerokim uśmiechem i rozpromienioną twarzą. Chciałam żyć jak najdłużej, cieszyć się moim szczęściem, które nareszcie do mnie przyszło i nigdy nie wypuszczę go z moich rąk. Wstałam radosna jak skowronek. Ubrałam się w krótkie szorty i czerwoną koszulkę na ramiączkach. Poszłam do łazienki umyłam się, włosy związałam w kucyk i nałożyłam delikatny i subtelny makijaż. Z półki wzięłam moje okulary przeciw słoneczne, chwyciłam torbę i zbiegłam na dół. W kuchni nikogo nie było. Zrobiłam sobie kanapki z nuttelą i je zjadłam. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że mam chłopaka! Musiałam już wychodzić, nie mogłam się doczekać kiedy się z nim spotkam. Po drodze przypomniałam sobie, że dzisiaj odbędzie się turniej Coca Cola Cup. Miałam nadzieję, że nasi chłopcy przejdą dalej. Nagle ktoś zasłonił mi oczy.
- Zgadnij kto to?- po dotyku i głosie rozpoznałam Przemka.
- Przemek, wiesz od wczoraj bardzo się za tobą stęskniłam.- odpowiedziałam.
- Nie ja bardziej.- zaczął się ze mną przedrzeźniać.
- Słodki jesteś. Dzisiaj są zawody, liczę na was a na ciebie w szczególności.
- Miła jesteś, postaram się mam nadzieję, że nie zawiodę ciebie.
Razem poszliśmy do szkoły rozmawiając o turnieju. Zawody miały zacząć się o 9-tej.
Gdy doszliśmy do naszego gimnazjum Przemek zabrał mnie abym zobaczyła skład jakim mieli wygrać dzisiejsze zawody. Trener Przemaka, którego znałam zagadał do mnie:
- Słuchaj Karolina mam dla ciebie świetną pracę.- zaczął mówić.
- Brzmi interesująca niech pan mówi dalej.- byłam bardzo ciekawa o co chodziło.
- Nasza szkolna pielęgniarka wzięła urlop, i nie będzie jej dzisiaj na zawodach. A jak znam życie na boisku chłopcy nieźle się pofalują.- nie do końca wiedziałam o co chodzi.
- Ale co ja miałabym robić? Przecież nie jestem pielęgniarką.- odpowiedziałam.
- Opatrzyłabyś tylko ranę, polała wodą utlenioną albo zamroziłabyś zamrażaczem. I byłabyś zwolniona z dzisiejszych lekcji co ty na to?- ta propozycja mi się bardzo spodobała.
- Dobrze, zgadzam się. Zwolnienie z lekcji mnie przekonało.- będę mogła oglądać wszystkie mecze i wspierać Przemka. Co to dla mnie opatrzyć kilka ran piłkarzom? Dam radę.- pomyślałam. Przemek był przy tej rozmowie, bardzo się ucieszył, że będzie mógł zadedykować strzelonego gola dla mnie. Poszedł wraz ze swoją drużyną przebrać się do szatni a ja poszłam po apteczkę. Mieliśmy naprawdę dobrze przygotowany skład. Wiele godzin ciężkiej pracy wykonali na treningach, żeby teraz móc zakwalifikować się dalej. Na bramce stał najlepszy kumpel Przemka – Piotrek. W obronie stał Igor i Rafał a w ataku na prawym skrzydle mój Przemek, na lewym Wojtek i na środku Filip. Na turniej przyjechało pięć drużyn, my byliśmy szóstą. Podzielono je na dwie grupy A i B. W grupie A, byliśmy my gimnazjum nr 4, gimnazjum nr 1 i gimnazjum nr 7. Natomiast w grupie B było gimnazjum nr 3, gimnazjum nr 6 i gimnazjum nr 9. Wszystkie drużyny pochodziły z Krakowa. Każde gimnazjum zagra dwa mecze. Te drużyny, które wyjdą z grupy zagrają ze sobą o pierwsze miejsce. Naszczęście dwa najlepsze składy przejdą dalej.
Była ósma, siedziałam już na boisku na ławce dla zawodników. Nagle z szatni wybiegła nasza szkolna drużyna w żółtych strojach i z czarnymi numerkami na plecach. Przemek miał na plecach numer 11. Strasznie przypominały mi Borussie Dorthmund. Cała drużyna przyszła obok mnie na ławkę.
- Macie super stroje, które przypominają mi moją ulubioną drużynę, która rzadko przegrywa. Także wy też macie wygrać.- chciałam im jakoś dodać otuchy.
- Postaramy się nasza pielęgniarko. – zażartował Piotrek.
- Tylko żebym nie musiała was często opatrywać. -odpowiedziałam.
- Trudno będzie, przy takiej ładnej pielęgniarce każdego piłkarza coś zaboli.- odezwał się Filip. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Nasze pogaduchy przerwał trener.
- Chłopaki koniec tych pogawędek, zapraszam na rozgrzewkę, zaraz przyjadą inne drużyny. Szybko, przecież musimy to dzisiaj wygrać.- trener poganiał chłopaków. Wszyscy poszli oprócz Przemka.
- Słuchaj może zadzwonię po Łukasza, Lewego i Kubę.- zaproponowałam mu.
- Czy ja wiem, a jak się zbłaźnię? Przecież mnie będzie oglądał sam Robert Lewandowski.- odpowiedział.
- Nie martw się, będziesz mieć motywację żeby pokazać w stu procentach na co cię stać.- chciałam go do tego przekonać.
- Ale ja już mam motywację. Ciebie.
- mmm… Słodki jesteś.
- Przemek!! Nie obijaj się! Szybko na rozgrzewkę!- trener zaczął krzyczeć na Przemka.
- Idź już.- dodałam mu sił całując go w policzek. Orzeźwiony pobiegł na boisko.
- Ściągnę chłopaków!- krzyknęłam do niego. Nic mi nie odpowiedział. Z torebki wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Piszczka:
- Cześć co robicie?
- Jemy śniadanie. A potem to jeszcze nie wiem. A co?
- Jak byście chcieli to wpadnijcie na orlik, obok mojej szkoły. Odbędzie się turniej z nogi. To co będziecie?
- Ja na pewno będę. Kuba i Lewy chyba też.
- To super! Weź z mojego pokoju tą koszulkę z BvB co dostałam od was na urodziny. Z góry dzięki.
- Ok. nie ma sprawy. Coś jeszcze potrzebujesz?
- Wodę do picia, coś czuję, że będzie dzisiaj gorąco.
- Dobra. My będziemy za jakieś pół godziny.
- Ok. Do zobaczenia pa, pa.
Rozłączyłam się. Promienie słońca ogrzewały moje plecy, niebo było bez chmurne. Powiewał delikatny wietrzyk. Chłopaki mieli rozgrzewkę a ja im się przyglądałam. Nagle na murawę upadł Igor, złapał się za nogę i zaczął krzyczeć: ,, Ała, ała to boli pomocy! Wezwijcie pielęgniarkę!’’ Podeszłam do niego, nachyliłam się nad nim:
- Igor jeszcze nie musisz udawać, to dopiero rozgrzewka. – powiedziałam.
- Ja tylko chciałem sprawdzić czy mnie dobrze słyszysz.- odpowiedział. Cała drużyna zaczęła się z niego śmiać wraz z trenerem.
Kilka kwadransów później.
Wraz z Łukaszem, Robertem, Anką, Kubą, Agatą i małą Oliwią siedzieliśmy na ławce dla zawodników. Miałam na sobie w koszulkę BvB, którą przywiózł mi Piszczek. Piłkarze mieli na sobie czapki z daszkiem i zachowywali się jak normalni ludzie a nie jak gwiazdy piłki nożnej dzięki temu nikt ich nie rozpoznał. Młodzi piłkarze weszli na boisko. Rozpoczął się pierwszy mecz. Przeciwko sobie stanęli gracze z GP (gimnazjum publiczne) nr 1 kontra GP nr 7. Po pierwszej połowie był remis 0:0, jednak w ostatnich minutach napastnik z GP nr 1 zdobył dla swojej drużyny zwycięskiego gola. Musiałam tylko raz biec do sfaulowanego chłopaka, który na łydce miał odciśnięte dwa korki. Naszczęście wystarczył tylko zamrażacz.
Potem grał GP nr 9 VS GP nr 3. Zwyciężyło gimnazjum nr 3, 2:1. Na murawę weszli nasi chłopcy, mieli zagrać z GP nr 1. Już na samym początku przejęliśmy piłkę. Igor pięknym długim podaniem kopnął piłkę na prawy atak do Przemka. Świetnie ominął obrońcę, zdecydował się strzelać… Jest mamy pierwszego gola!!!! – zaczęłam krzyczeć. Przemek wskazał ręką na mnie i przesłał mi całusa. Miałam ochotę podbiec do niego i go uściskać ale niestety nie mogła. Gra toczyła się dalej, piłkę przejęli przeciwnicy i zaczęli nas atakować ale nasi obrońcy dobrze sobie z nimi poradzili. GP nr 1 wywalczyło rzut rożny, dośrodkowali i w 18min dostaliśmy bramkę do szatni. Chłopcy się załamali ale ja wiedziałam co może im pomóc rozmowa z piłkarzami Borussi. Moje słodkie oczy i szeroki uśmiech wystarczyły żeby się zgodzili. Poszłam razem z nimi do szatni. Zapukałam.
- Proszę. – odezwał się trener, który nerwowo im tłumaczył co muszą robić.
- Przyprowadziłam wam kogoś kto wam pomoże.- powiedziałam. Weszliśmy do środka, piłkarze zdjęli czapki i … wszyscy wraz z trenerem otworzyli szeroko oczy ze zdziwienia. Oprócz Przemka, który poznał ich na imprezie.
- Czy oni widzieli naszą porażkę?- zapytał się Filip.
- Nie to nie była porażka, graliście naprawdę dobrze.- powiedział Piszczek.
- Musicie szybciej i dokładniej do siebie podawać. To ich zgubi.- dodał Lewy.
- Obrońcy starajcie się jak najszybciej przekazywać piłkę do przodu. Wtedy zwiększą się szanse na strzelenie bramki.- i na koniec Kuba.
- No to ja chyba już nic nie muszę mówić.- dopowiedział trener.
Zbliżał się koniec przerwy, piłkarze przybili piątkę na szczęście i powoli wychodzili z szatni. Przemek wychodził ostatni, szybkim ruchem chwyciłam go za ramię, oparłam go o ścianę i namiętnie pocałował go w usta.
- No, to teraz musicie wygrać. - powiedziałam.
- Po takim dopingu na pewno nie przegramy. – odpowiedział.
Wyszliśmy razem na boisko, na koniec dałam mu jeszcze kopa na szczęście i szeroko się do niego uśmiechnęłam. Poszłam zająć swoje miejsce.
- Chociaż raz jestem jako kibic a nie jako zawodnik.- odezwał się Łukasz.
- Jacie nie wiedziałem, że tu na ławce dostaje się takiej wiary. Miliony kibiców liczy na swój ulubiony klub… a tu nagle on przegrywa.- odpowiedział Kuba.
- Czy ty sugerujesz, że oni przegrają?!- zezłoszczona zapytałam się Kuby.
- Nie. Ooo… widzisz gol!- odpowiedział mi.
- Aaaaaaaaaaa!!!!!!! Tym razem strzelił z lewego skrzydła Wojtek. Ale ja i tak się cieszyłam.- wygrywamy 2:1.
- To co ma najtrwalszego w sobie kibic to nieskończona wiara w wygraną. – powiedział Lewy.
- Ale zabłysłeś mądrością Lewy.- dopowiedział mu Piszczek.
Ostatecznie wygraliśmy 2:1. Walka była zacięta, przeciwnicy walczyli do końca jednak my biliśmy silniejsi. Potem grało GP nr 3 kontra GP nr 6. W ciągu meczu doszło do zderzenia głowami. Chłopak z GP nr 3 dostał w nos, leciała mu krew. Zszedł z boiska, zaprowadziłam go do łazienki i tam się nim zajęłam.
- Nieźle dostałeś. – zaczęłam z nim rozmawiać.
- Nic mi nie będzie, tylko żebyśmy wygrali.- odpowiedział mi.
- Dobra ale się teraz nie ruszaj.- musiałam obmyć mu nos z krwi a nie chciałam, żeby woda utleniona dostała się do oczu.
- Masz trzymaj sobie tu chusteczkę. I wracaj na boisko.- powiedziałam mu co ma robić.
- Już koniec? Szkoda bo opatrywała mnie naprawdę ładna pielęgniarka.- zaczął mnie podrywać.
- Dobra, spadaj na boisko.- odpowiedziałam mu.
- Ok. Już idę i sorry, że poplamiłem ci tą super koszulkę.- pobiegł na boisko a ja spojrzałam na swój strój miałam na nim kilka czerwonych plamek z krwi. No nic, wypierzę się- pomyślałam. Zakrwawione chusteczki wyrzuciłam do kosza i poszłam na orlik. GP nr 3 wygrało 1:0. Teraz na murawę, po raz drugi weszli moi koledzy. Tym razem grali z GP nr 7. Poprawili wszystko to co źle robili na poprzednim meczu. Wykorzystali wszystkie wskazówki, które dostali od Lewego, Kuby i Piszczka podczas meczu gdy grało GP nr 3 i GP nr 6. Gra prawie cały czas toczyła się po stronie przeciwnika, tylko kilka razy piłkarze z GP nr 7 ją przechwycili. Ostatecznie wygraliśmy 2:1. Gole zdobyli: Filip i Wojtek. Wyszliśmy z grupy i mieliśmy zapewniony awans, czekał już na nas tylko mecz o pierwsze miejsce z GP nr 3. Piłkarze z mojej drużyny byli zdeterminowani i nastawieni na wygraną, choć wiedzieli, że ten mecz nie będzie należał do łatwych. Trybuny były zapełnione, cała szkoła przyszła im kibicować. Mecz się rozpoczął. Przeciwnicy szybko zaczęli nas atakować i uderzać na bramkę. My nie potrafiliśmy im odebrać piłki. Nasz bramkarz Piotrek radził sobie doskonale, do czasu. W ostatniej minucie kończącą pierwszą połowę strzelili nam bramkę. Chłopcy poszli wraz z trenerem do szatni, musieli to sobie wszystko poukładać jak dobrze to rozegrać. Na boisko weszli z wiarą, że jeszcze mogą wygrać. Wszyscy kibice zaczęli robić faję.
- Kurczę atmosfera jest tu lepsza niż na narodowym gdy my gramy.- zażartował Piszczek.
Nareszcie, w dziesiątej minucie drugiej połowy Przemek zdobył bramkę!! Moja radość była nie do opisania, czułam się jak na Euro 2012. Nagle podbiegł do mnie:
- Chyba doping zaczyna działać.- powiedział.
- Oby nie przestawał.- odpowiedziałam mu uśmiechając się. Pobiegł na boisko. Nasi przeciwnicy od razu zaczęli nas atakować. Podawali do siebie, co zgubiło naszych chłopaków. Nareszcie Igor odebrał im piłkę, szybo podał do Przemka. Biegł był sam na sam z bramkarzem, wszyscy piłkarze biegli za nim . Zdecydował się strzelać z pewnej odległości, niestety bramkarz doskonale się rzucił i obronił. Szybkim i mocnym podaniem wykopał piłkę do przodu. Napastnik z przeciwnej drużyny okiwał naszych obrońców i pobiegł na bramkę. Niestety naszemu bramkarzowi nie udało się obronić. To już był koniec, przegraliśmy 1:2. Drugie miejsce nie jest takie złe, ważne, że przeszliśmy dalej. Podbiegłam do naszych piłkarzy, wszyscy leżeli na murawie. Byli źli na siebie, że nie udało im się wywalczyć pierwszego miejsca. Starałam się ich pocieszyć jakoś rozweselić, pomógł mi w tym Piszczek:
- Zapraszam wszystkich na małą bezalkoholową imprezę do domu Karoliny!- podał im taką propozycję. Byłam bardzo zaskoczona.
- Czy ja dobrze słyszałem impreza?- z murawy poderwał się Igor.
- No w końcu musimy uczcić to wspaniałe drugie miejsce.- powiedział Lewy.
- To my idziemy się ogarnąć i spotykamy się u naszej pielęgniarki.- oznajmił Filip. Wszyscy piłkarze poszli do szatni. Kątem oka widziałam chłopaków, którzy z nami wygrali.
- Tym razem to my wygraliśmy. – nagle krzyknął do mnie ten chłopak, którego opatrywałam w łazience.
- Ale tylko tym razem.- odpowiedziałam i odeszłam.
Lewy, Kuba, Ania, Agata i mała Oliwia pojechali do domu a ja z Łukaszem do sklepu, żeby coś kupić na zabawę. Do koszyka zapakowałam kilka paczek chipsów, zgrzewkę pepsi, jakieś ciasteczka i paluszki. Łukasz poszedł za to wszystko zapłacić i pojechaliśmy do domu. W samochodzie prawie wcale się do siebie nie odzywaliśmy. Zachowywał się tak jakby się na mnie gniewał. Przed przyjściem chłopaków zdążyłam się jeszcze przebrać w sukienkę:
Niektóre gwiazdy zabawy, czyli nasi piłkarze przyszli ze swoimi dziewczynami, nie miałam i m tego za złe. Na zabawę wpadły też moje przyjaciółki Judyta i Natalka ze swoim chłopakiem Danielem. Przemek wyglądał nie ziemsko w niebieskiej koszuli w kratę, krótkich dżinsowych spodenkach i trampkach. Na imprezie było jakieś 30 osób. Dobrze, że miałam duży dom. Robert z Anką i Kuba z Agatą świetnie się z nami bawili. Oliwią zajął się Łukasz, który był ostatnio jakiś nie obecny. Imprezowa muzyka leciała z mojego laptopa. Tańczyłam z moim chłopakiem i czułam się taka bezpieczna. Dobrze, że zostaliśmy parą- pomyślałam. Właśnie wtedy wróciła moja mama z pracy, strasznie bolała ją głowa i źle się czuła dlatego kazała zakończyć zabawę. Nasze ucztowanie zakończyło się około 22. Czule pożegnałam się z Przemkiem całując go u usta. Nie potrafiliśmy się ze sobą rozstać.