Niestety nadszedł ten dzień. Pierwsza rozprawa sądowa. Musiałam wstać i udawać, że jestem silna choć nie było przy mnie mojego chłopaka, który o niczym nie wiedział. Poszłam do łazienki umyłam się, ubrałam się w czarną sukienkę z białym kołnierzykiem. Włosy miałam rozpuszczone. Zeszłam na dół, przy stole siedziała moja mama z Kubą i Kamilem. Zrobiłam sobie kanapkę z wędliną ale nie dałam rady jej zjeść. Trochę się bałam, w końcu dzisiaj po 12-stu latach miałam zobaczyć swojego ojca. Nie wiedziałam jak on wygląda czy ma nową rodzinę? Nie chciałam tego wiedzieć. On dla mnie po prostu nie istnieje. Z domu wyjechaliśmy po 10-tej a rozprawa zaczynała się o 11-stej. My musieliśmy wyjechać wcześniej bo mieliśmy coś jeszcze uzgodnić z naszym prawnikiem. Ten czas tak szybko zleciał. Siedziałam na korytarzu, przed salą sądową, czekałam aż mnie wezwą. Obok mnie siedział Kamil i Kuba pocieszali mnie jak tylko mogli. Sędzia pierwsze wysłuchał moich rodziców potem Kamila, Kubę i nadszedł czas na mnie. Weszłam na salę, po mojej prawej stronie siedziała moja mama a po lewej mój ojciec. Wyglądał całkiem inaczej niż kilkanaście lat temu. Chciałam szybko odpowiedzieć na pytania sędziego i stamtąd uciec. Pierwsze się przedstawiłam, powiedziałam gdzie mieszkam ile mama lat i jak się nazywam. Potem miałam opowiedzieć jak mi się żyje z moją matką i bratem. Gdy sędzia zapytał się o mojego ojca, powiedziałam mu wszystko co mi leżało na duszy, jak długo się nie widzieliśmy, że w ogóle się do mnie nie odzywał. Na koniec powiedziałam, że bardzo bym chciała zostać z moją mamą w Krakowie. Niestety nie mogłam opuścić sali rozpraw. Ostatnim świadkiem była nowa dziewczyna ojca. Laska odpicowana na tip top. Włosy blond, krótka spódniczka i bluzka z głębokim dekoltem. Jakby pracowała w burdelu. Napewno leci na kasę ojca a nie na niego. Po kwadransie wysłuchiwania tych wszystkich bzdur o moim ojcu, że niby jest taki dobry, wspaniały, opiekuńczy i oczywiście bogaty miałam tego serdecznie dosyć. Po dwudziestu minutach narady sąd wszedł i orzekł, że do uzyskania pełnoletniości muszę mieszkać tam gdzie moja mama. Bardzo się ucieszyłam, że od razu na pierwszej rozprawie wygraliśmy tą ,,wojnę o mnie ‘’. Z twarzy mojej mamy nie znikał uśmiech, nawet popłakała się ze szczęścia. Kuba i Kamil też byli zadowoleni z wyroku. Radośni podziękowaliśmy prawnikowi za współpracę i pojechaliśmy do domu. Moja mama wszystko opowiedziała Agacie i reszcie. Ja nie mogłam tak normalnie o tym mówić. Pobiegłam na górę się przebrać. Sprawdziłam swój telefon, miałam trzy nieodebrane połączenia od Przemka i jedną wiadomość też od niego:
,, Cześć czemu nie było cię w szkole? Martwię się o ciebie, wpadnę po szkole i wszystko mi powiesz.’’
Nic mu nie odpisałam. Szybko przebrałam się w krótkie spodenki i fioletowy top. Schodząc na dół, zauważyłam Piszczka, który siedział sam w swoim pokoju. Zapukałam.
- Hej mogę wejść? Co tak sam siedzisz, coś się stało?- zapytałam się, chciałam go pocieszyć tak jak on mnie kiedyś. Nigdy mu tego nie zapomnę.
- Wchodź…- odpowiedział mi. Usiadłam sobie obok niego.
- No to cię stało?
- Gratulacje, słyszałem, że wygrałaś rozprawę.
- Tak, dzięki. Tobie nigdy nie zapomnę jak mnie pocieszałeś. No ale nie zmieniaj tematu co się stało?- odpowiedziałam.
- Mała nie bądź taka wścibska.- odezwał się.
- Nie jestem taka mała jak ci się wydaję.- chciałam go jakoś rozweselić więc połaskotałam go po brzuchu.
- Dla mnie zawsze będziesz mała, jak siostra. Ha ha ha…- zaczął się śmiać.
- No dobra, chodź ze mną na dół. Zastanowimy się co będziemy dziś robić. – zaproponowałam mu.
- A Przemek do ciebie dzisiaj nie przyjdzie?- zadał mi pytanie.
- Przyjdzie ale potem… z co zazdrosny jesteś?- odpowiedziałam mu.
- Ja?! Nigdy.- nie wierzyłam mu, ja i tak wiedziałam swoje.
- Dobra, dobra i tak wiem, że jesteś o mnie zazdrosny. Pójdziemy pojeździć na rowerach, co ty na to?
- Czy ja wiem, nie mam ochoty. Chyba położę się do łóżka. Jak chcesz możesz iść ze mną?- to pytanie rozwaliło mnie.
- mmm… kusząca propozycja ale jak wiesz mam chłopaka. Idziemy na rowery no chodź!- nie dawałam za wygraną.
- A masz dwa rowery?
- Tak i nawet rolki jak chcesz?
- Niee, wolę rower. Długo już nie jeździłem. Na pewno cię prześcignę.- jest udało mi się go rozweselić, wracał do swojego codziennego poczucia humoru. Byłam z siebie zadowolona.
- Jeszcze zobaczymy kto kogo prześcignie! Będziesz musiał mi pomóc wyciągnąć rowery z garażu.
- Ok. to chodźmy.
Wyszliśmy na pole, słońce pięknie świeciło, ptaki śpiewały. Żyć nie umierać!- pomyślałam. Wyciągnęliśmy rowery, ja miałam mój czerwony a Piszczek mojego brata czarny. Pojechaliśmy w stronę pobliskiego parku, tam były specjalne ścieżki rowerowe, na których jeździłam z moim bratem gdy byłam mała. Śmigaliśmy na naszych rumakach. Już nie pamiętam kiedy woziłam się na rowerach. W wyścigu wygrał Łukasz, dałam mu fory. Po godzinnej jeździe wróciliśmy do domu. Mieszkanie stało puste, ani jednej żywej duszy. Dopiero co weszliśmy a już ktoś dzwonił do drzwi, otworzyłam w drzwiach stał Przemek.
- Hej.- przywitał się.
- No cześć, wchodź.- wchodząc objął mnie w tali i pocałował w policzek. Miał na sobie niebieski t-shirt i jeansy, zdecydowanie niebieski to jego kolor, wyglądał bajecznie. Przemek przywitał się z Piszczkiem i usiadł na sofie.
- Ja lecę się przebrać i zaraz przyjdę.- powiedziałam.
- Nie wiedziałem, że moja dziewczyna potrafi latać.- odpowiedział Przemek.
- Ha, ha… jeszcze dużo nie wiesz o swojej dziewczynie.- do naszej rozmowy włączył się Łukasz. W tym momencie moje oczy skierowały się na niego i jakby mówiły: ,, o co ci chodzi? ‘’. Pewnie miał na myśli mojego ojca i rozprawę sądową. Wiedziałam, że kiedyś muszę Przemkowi o tym powiedzieć ale to nie miało sensu przecież i tak zostaję w Krakowie.
- Skarbie masz mi coś do powiedzenia?- takie pytanie padło z ust mojego chłopaka.
- Pogadamy później, idę się przebrać.- jakoś udało mi się uniknąć odpowiedzi na to na pytanie i jak najszybciej popędziłam na górę do mojego pokoju. W myślach zabijałam Piszczka za to co powiedział. Nie wiedziałam gdzie zabierze mnie Przemek ale jak zawsze wybrałam letnią sukienkę.
Poprawiłam makijaż i rozczesałam włosy, przecież musiałam wyglądać idealnie. Nie wiedziałam jak mam mu opowiedzieć o tym liście, ojcu i rozprawie… jak on zareaguje? Nie pewnym krokiem zaszłam na dół, Piszczek i Przemek siedzieli na sofie rozmawiając, miałam nadzieję, że nie o mnie. Na mój widok wstali jak prawdziwi dżentelmeni.
- Łał…- tylko tyle usłyszałam od Przemka. Widział mnie w ładniejszych sukienkach ale fajne, że docenia mój styl.
- Ok. ja zostawiam was samych, tylko nie balujcie za bardzo.- ostrzegł nas Łukasz.
- Nie bój się poradzimy sobie.- odpowiedziałam mu.
- Właśnie tego boję się najbardziej, że sobie poradzicie… aż za bardzo.- po tych słowach i jego tajemniczym uśmieszku było wiadomo o co chodzi.
- Ja się nią zajmę.- powiedział Przemek. Objął mnie ramieniem i spojrzał na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami. Zrobiło się tak ciepło i przyjemnie na sercu , chciałabym żeby ta chwila trwała całą wieczność.
- Tylko bądźcie grzeczni.- Piszczek pokiwał na nas palcem. Na pożegnanie uśmiechną się do mnie tak jak tylko on potrafi i poszedł na górę.
Przemek otworzył mi drzwi i wyszliśmy. Chwycił moją dłoń i zaplótł swoje palce w moje. Byłam ciekawa kiedy zapyta mnie o tą tajemniczą sprawę. Szliśmy powoli, drogą prowadzącą do parku gdzie jeździłam na rowerach z Piszczkiem. Jeszcze raz przypomniałam sobie jego fascynujący uśmiech, działał na mnie jak afrodyzjak. Zaraz… chwila co ja robię? Myślę o innym chłopaku podczas własnej randki… nie, nie, nie… Muszę poprzestać na Przemku przecież to on zawrócił mi w głowie, swoją romantyczną piosenką pod moim domem i czerwoną różą…
- To gdzie mnie porywasz?- musiałam zacząć z nim rozmawiać by przestać myśleć o Piszczku.
- Zobaczysz… musisz mi wszystko o sobie powiedzieć.- no i się zaczyna, najtrudniejsza rozmowa.
W głowie już miałam przygotowane kilka wersji jak mam to mu powiedzieć, jednak nie umiałam wybrać tej najlepszej. Każda z nich miała jakieś ,,ale’’. Mogłam czekać na cud, który mnie uratuje od tej rozmowy.
- No to co…- Przemek zaczynał już coś mówić. Niespodziewanie podbiegła do nas Natalka, moja przyjaciółka. Miała na sobie, delikatną beżową sukienkę, która świetnie podkreślała jej jasną cerę i blond włosy. Na nogach miała czarne baleriny. Byłam bardzo zdziwiona, gdyż za rękę nie trzymała już Daniela tylko jakiegoś innego kolesia. Bardzo lubiłam Daniela, nie rozumiałam dlaczego już nie są razem. Natalka jest bardzo porywcza i ciągle mnie zaskakuje.
- Cześć, jak ja was dawno nie widziałam.- rzuciła na powitanie.
- No hej. Dawno się nie widziałyśmy, koniecznie musimy to nadrobić bo widzę, że w twoim życiu ktoś się zmienił.- odpowiedziałam spoglądając na nowego chłopaka Natalki.
- Poznajcie się: to jest mój chłopak Adrian a to moja przyjaciółka Karolina to jest jej chłopak Przemek.- przedstawiała nas kolejno a my podawaliśmy sobie dłonie. Spojrzałam na tego Adriana z ukosa: był wyższy od niej o jakieś 5 cm, był szatynem o krótkich włosach. Miał trochę krzywy nos i kilka zadrapań na twarzy.
- To może razem pójdziemy na gofry?- wyskoczyłam z tym pytaniem jak Filip z konopi, chciałam uniknąć poważnej rozmowy z moim chłopakiem.
- Tak! To doskonały pomysł, lepiej się poznacie.- powiedziała Natalka. Przemek i Adrian tylko pokiwali głową, że się zgadzają i poszliśmy. Skręciliśmy z drogi prowadzącej do parku, teraz szliśmy do mojej ulubionej restauracji, obok jednej z hal sportowych mojej mamy. Zapowiadała się podwójna randka.
W restauracji zajęliśmy stolik obok okna. Każdy z nas zamówił gofry z różnymi polewami. Rozmawialiśmy o zbliżających się wakacjach, które miały nadejść za kilka dni. Nie miałam żadnych poważnych planów na to lato, wkrótce napewno je jakoś zaplanuje.
W restauracji spędziliśmy około godziny. Dowiedziałam się, że Adrian trenuje piłkę nożną i stoi na bramce dlatego ma te kilka zadrapań na twarzy. Ma 17 lat i nie dawno wprowadził się na to samo osiedle gdzie mieszka Natalka. Okazał się całkiem miłym facetem ale ja i tak wolę mojego Przemusia. Wychodząc pożegnaliśmy się ze sobą i rozstaliśmy się, oni poszli w swoją stronę a my w swoją. Miałam dużą nadzieję, że mój chłopak nie będzie dręczył już tego tematu o mnie. Wracając nie rozmawialiśmy ze sobą, szliśmy prosto, przytuleni do siebie. Cieszyłam się tą chwilą. W taki sposób doszliśmy do mojego domu. Zaczęłam patrzeć mu prosto w oczy, nasz wzrok spotkał się. Nie myśląc pocałowałam go i powoli zaczęłam puszczać jego dłoń.
- Muszę już iść…- szepnęłam mu do ucha.
- Wiem. Nasz związek ma jeden problem.- powiedział.
- Jaki?!- zapytałam się, myśląc już o najgorszym.
- Nie potrafimy się rozstać…
- Tak to prawda zawsze mamy z tym problem. Naprawdę muszę już iść, pa…- powiedziałam mu kilka czułych słówek i poszłam w stronę drzwi.
- Pa. I tak mi powiesz…
- Ale co?
- To co miał na myśli Łukasz.
- Dobranoc.- tylko tyle mu powiedziałam i weszłam do domu.
Kolejny długi rozdział. Dedykuje go wszystkim tym, którzy go czytają ♥. Czekam na wasze komentarze, proszę dodawajcie je bo wtedy wiem, że ktoś docenia moją pracę :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz