- Co wy tu robicie? Przecież za dwa dni są wakacje.- nauczycielka od matematyki zapytała nas się wchodząc do klasy.
- Przyszliśmy specjalnie na matematykę.- zażartował Filip, który z matmy nie był zbyt dobry.
- Ty akurat Filipku się nie odzywaj. Wtedy, gdy musiałeś przychodzić do szkoły ciebie nie było a teraz niepotrzebnie jesteś.- odpowiedziała pani. Była jedną z najlepszych nauczycielek w szkole.
- Dobra jutro pani nas w szkole nie zobaczy. – ktoś z tyłu klasy to powiedział.
- I cieszę się z tego.- odpowiedziała nauczycielka.
Przez większą część lekcji planowaliśmy ucieczkę z dwóch głupich przedmiotów mianowicie z j. polskiego i angielskiego. Miała iść cała klasa, bez żadnego wyjątku. Mieliśmy już znakomity plan, baliśmy się, że po drodze spotkamy jakąś nauczycielkę i nas nie wypuści ale raz się żyje nie pójdziemy to się nie dowiemy. Najbardziej w tą sprawę była zaangażowana Natalka, żałowała, że nie będzie z nią jej przystojnego chłopaka Adriana. Ja i Przemek trzymaliśmy się raczej z boku, ale mieliśmy zamiar iść z resztą klasy na wagary.
- Dawno nie spędzaliśmy ze sobą czasu.- szepną do mnie Przemek, który siedział za mną w ławce.
- Przecież wczoraj byliśmy na randce.
- Na podwójnej. A ja bym chciał tak we dwoje.
- Mamy przed sobą całe życie.- wiedziałam, że chce mnie wypytać o wszystko co skrywam przed nim- czyli o list, o którym nic nie wiedział. Nie byłam gotowa mu o tym powiedzieć i nigdy nie będę, nie wiedziałam jak to przyjmie ale wiedziałam, że związku nie buduje się na kłamstwie. W trudnych chwilach mojego życia chciałabym po prostu uciec, wyjechać gdzieś gdzie nikt mnie nie zna i zacząć wszystko od początku. Gdybym tak mogła to co kilka dni byłabym w innym kraju. Jak mam jakiś problem to chciałabym go zostawić i iść dalej, jednak tak się nie da.
Nagle ni z stąd ni z owąd rozległ się szkolny dzwonek. Wszyscy wybiegliśmy z klasy i poszliśmy do naszej szatni. Tam okazało się, że z całej klasy zrobiło się raptem 7 osób. Oczywiście w każdej klasie są kujoni i pupilki nauczycielek, którzy jak zawsze zostają. Są dwa rodzaje kujonów: jedni dobrze się uczą, nie potrafią się dobrze bawić i nie korzystają z życia, a drudzy to: dobrze się uczą ale nie można ich nazwać kujonami bo lubią czasami zaszaleć i dobrze się bawić. Ja zdecydowanie należałam do tych drugich.
Musieliśmy chwilę poczekać na kolejny dzwonek tym razem na lekcje. Tak naprawdę to nie miałam ochoty nigdzie iść ale nie chciałam zawieść Natalki. Nareszcie!! dzwonek! Drzwi do wolności zostały przed nami otwarte mimo, że było tylko 7 osób my musieliśmy z tego skorzystać. Nie mogliśmy jeszcze hałasować bo byliśmy na terenie szkoły i okna były otwarte więc w każdym momencie nauczyciele mogli nas zauważyć. Przekroczyliśmy w mury szkoły i pierwsze pytanie nasunęło się samo ale zadała je Judyta:
- Dobra, to co teraz? Co robimy?
- Idziemy na stadion.- powiedział Filip.
Mi było wszystko jedno gdzie pójdziemy i tak wiedziałam, że właśnie dzisiaj będę musiała wszystko opowiedzieć Przemkowi. Wszyscy się zgodzili i ruszyliśmy na stadion. Tak dokładnie to jeszcze nie wiedzieliśmy co będziemy tam robić ale na miejscu zawsze się coś fajnego wymyśli. Natalia z kilkoma chłopakami wyszli na przód, przez chwilę nawet wydawało mi się, że ich podrywa ale potem straciłam ich z oczu. Kilka metrów za nimi szła Judyta z Filipem i chyba rozmawiali o wakacjach i o sporcie. Ja trzymając się za rękę z Przemkiem szliśmy na samym tyle, czasami wydawało mi się, że my żyjemy w własnym świecie, oddzieleni od innych ludzi.
- Muszę ci o czymś opowiedzieć.- nie wierzyłam co ja mówię, sama zaczęłam tą rozmowę.
- Naprawdę?! Już myślałem, że sam będę musiał to z ciebie wydobyć.- trochę chamsko mi odpowiedział lecz rozumiałam go.
- … Pewnie się na mnie wkurzysz ale muszę ci to powiedzieć. –usiadaliśmy na ławce, którą zaraz byśmy mijali. By powiedzieć mu to jeszcze bardziej delikatnie postanowiłam załagodzić sytuację i usiąść mu na kolanach. Oparłam swoją głowę o jego silny bark.
- Powiedz mi…
- Dwa tygodnie temu… listonosz przyniósł list do mojej mamy. Z niego wynikało, że chce mnie zabrać do Anglii…
- Ale nigdzie nie wyjeżdżasz prawda?- martwił się o mnie, jak miło, że ktoś na tym świecie jeszcze mnie kocha.
- Nie głuptasie, zostaję z tobą. Wtedy czułam się taka samotna, opuszczona nie kochana… wtedy byłam całkiem sama tylko Piszczek trochę mnie pocieszał. Nie mogłam zrozumieć dlaczego chce mnie zabrać z Krakowa. Tu mam wszystko, szkołę, sport, który kocham, brata, mamę… no i ciebie.
- Mogłaś mi powiedzieć, byłbym razem z tobą.
- Wczoraj miałam pierwszą i ostatnią rozprawę, naszczęście. W sądzie była nowa lalunia ojca… Ledwo tam wytrzymałam, nie mogłam się na niego patrzeć.- delikatnie zsunął mnie z kolan i posadził na ławce. Wstał, wyprostował się jakby chciał wykrzyczeć coś. Ukląkł przede mną i złapał mnie za ręce. Czuł jak drżałam, byłam spięta.
- Nie rozumiem… nie rozumiem dlaczego mi nie powiedziałaś?
Chyba nie potrafiłam sobie i jemu odpowiedzieć na to pytanie. Dlaczego mu nie powiedziałam? Bo co… bałam się? Czego? Że mnie zostawi? Głupia i żałosna odpowiedź, jeśli kocha to zostanie..
Pochyliłam głowę tak by nie mógł patrzeć mi w oczy. Czule podniósł mój podbródek, niestety nie udało mi się ukryć przed nim moich nędznych łez.
- Hej mała nie płacz.- wtedy na mojej twarzy pojawił się chociaż na chwilę uśmiech ale chyba tylko dlatego, że przypomniałam sobie, że Łukasz zawsze mówi na mnie ,,mała’’. Dlaczego znów myślałam o Piszczku? W dodatku w takiej sytuacji. Przecież… przecież ja go… No właśnie co?
- Nie powiedziałam ci.. bo chyba nie chciałam cię zamartwiać, nie wiem.- otarłam łzy, które leciały jak mały strumień wody. Nareszcie Przemek mnie przytulił. Właśnie tego teraz potrzebowałam, zrozumienia i przytulenia od kochanej osoby.
- Chodźmy…- wyciągnął do mnie rękę. Nie chcieliśmy już iść na stadion, nikt nie zauważył, że nas nie ma, byliśmy wolni. Mój chłopak objął mnie ramieniem i poszliśmy przed siebie.
- Wiesz co?- rozpoczęłam kolejną naszą rozmowę.
- Co? Masz mi coś jeszcze ciekawego do opowiedzenia?
- Nie, narazie nie. Teraz trochę żałuję, że ci nie powiedziałam. Przynajmniej miałby mnie wtedy kto przytulać.
- Masz nauczkę na przyszłość.
Udało mi się, powiedziałam mu. Przyjął to nawet bardzo spokojnie, myślałam, że będzie gorzej. Przecież mógłby się obrazić.
Już wszystko miałam za sobą, niczego nie musiałam się bać i teraz nie musiałam już się denerwować kolejnego naszego spotkania.
I mamy kolejny rozdział. Coś słabo wam idzie komentowanie mojego opowiadania, trochę jestem zawiedziona :(.
Wiem, że zbliżają się wakacje ale może znajdą się osoby, które lubią czytać, polecam Akademie Wampirów :). Miłych wakacji !! ♥
Świetne, bombowe. Masz talent, kochana. Zakochałam się w tym opowiadaniu. Cieszę się, że coś takiego zaczęłaś. Pisz szybko następny, bo nie mogę się doczekać. Pozdrawiam Andżelika
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam na mojego nowego http://theydonotknownothingaboutus.blogspot.com/
Mile widziane komentarze.
Ciekawy rozdział! Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńNaprawdę mi się podoba :)
Dziękuję za komentarze u mnie. Mam nadzieję, że będziesz dalej czytac moje opowiadania, a ja już dodaję Twoje do obserwacji i postaram się zawsze skrobnąc komentarz :3
Buziaki :*