- Tak… A tobie jak poszło?- położyliśmy swoje ręce na naszych taliach.
- Znakomicie. Chcą mnie we Wrocławiu i w Niemczech.
- Będziesz grał w Borussi ?
- Ha ha ha, nie tak szybko… ale w przyszłości kto wie.- popatrzyliśmy się na siebie i musnęłam wargami jego usta.
- Nie kuś mnie.- szepnął do mnie.
- Yyyhhmm… przepraszam. – z sali wyszedł nasz trener jak zawsze ostatni. W przejściu natknął się na nas. – Karolina chciałbym z tobą jeszcze porozmawiać.- nie wiedziałam o czym, ale to pewnie było coś ważnego.
- Dobrze…- puściłam Przemka rękę i poszłam za trenerem. W pokoju dla nauczycieli w-fu nic się nie zmieniło. Czułam się tam jak w domu najlepszej ciotki. Usiadłam swobodnie na kanapie.
- O czym chciał pan ze mną porozmawiać?- zapytałam. Trener chwycił krzesło i usiadł na nim naprzeciwko mnie.
- Dostałaś dwie oferty z klubów, aż dwie. Możesz wyjechać do Niemczech, Warszawy albo zostać tu. Nie zmuszam cię abyś tu została bo nie ma po co. Dzięki solidnym treningom, nauczyłaś się co to znaczy prawdziwa gra w siatkę. To nie tylko odbijanie i serfowanie. To są również siniaki, zakwasy, poświęcenie, mnóstwo pracy, dobre chęci. Ty przede wszystkim chcesz grać i cieszysz się z tego co robisz, daje ci to dużą satysfakcję.– spojrzał mi prosto w oczy i zapadła grobowa cisza.- Dobra koniec tego kazania. Gdzie chciałabyś pójść do stolicy czy do Dortmundu?
- Do Dortmundu?- nie wierzyłam własnym uszom.
- No tak. Chyba jeszcze nie przeczytałaś wizytówki?
- No nie.- jakoś nie spojrzałam na ten kawałek papieru, miałam to zrobić w domu.
- To gdzie chciałabyś grać?
- Sama nie wiem… Warszawa jest bliżej ale Dortmund to jest aż Dortmund no wie pan.
- Tak, tak. Dobrze się zastanów…- wstał i odstawił krzesło na swoje miejsce. Ja się zamyśliłam, delikatnie przegryzła wargę.
- Możesz już iść bo jeszcze chłopak będzie zazdrosny.- powiedział trener.
- Nie będzie. Do widzenia.- odpowiedziałam i już miałam wychodzić…
- Karolina! Jeśli gra w siatkę nie będzie ci dawała radości, szczęścia i satysfakcji tylko będzie cię nudziła i męczyła to nie warto.- dokładnie chyba nie zrozumiała tego przekazania. Uśmiechnęłam się i wyszłam. Jednak coś nakazywało mi wrócić i coś powiedzieć.
- Trenerze jak kocham siatkę. Ten wysiłek, te treningi. Jestem szczęśliwa, że mogę grać i odnosić sukcesy w tym co robię.- odpowiedziałam panu na to wszystko co mi powiedział.
- To chciałem usłyszeć. Teraz na pewno podejmiesz słuszną decyzję. – uśmiechnęłam się i wyszłam. Jeszcze raz musiałam wrócić…
- Trenerze, dziękuję i do widzenia.- drugi raz przerwałam mu picie kawy.
- Leć już… - uśmiechnął się do mnie. Ja nareszcie wyszłam, teraz byłam pewna, że już wszystko powiedziałam co mi leżało na duszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz