poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Jeżeli to jest sen chcę spać całą wieczność.

Wstałam przed siódmą. Pod oczami miałam wielkie wory z płaczu. Za dobrze nie wyglądałam i tak też się czułam. Niestety musiałam wstać iść do szkoły i przetrwać te siedem lekcji. Dobrze, że nauczyciele nie zadają już nam prac domowych. Na dworze przygrzewało letko słońce. Czuć było chłodny wiaterek, nie było gorąco. Nawet długo nie zastanawiając się wybrałam:


Moje długie, brązowe włosy rozczesałam, zostawiając je rozpuszczone i zrobiłam sobie delikatny makijaż. W myślach ciągle miałam ten głupi list i słowa mojej rodziny, że nie pozwolą mnie zabrać. Zeszłam na dół, byłam bardzo zdziwiona gdy zobaczyłam wszystkich krzątających się w kuchni. Piłkarze siedzieli przy stole, Ania parzyła kawę a Agata robiła śniadanie. Mama pojechała już do pracy.
- Hej, wszystkim.- przywitałam się cichym głosem.
- Cześć, jak się czujesz?- pierwszy odezwał się Lewy.
- Jak nastolatka, którą ojciec po dwunastu latach chce zabrać od rodziny.- trochę zezłoszczonym głosem odpowiedziałam mu.
- No tak… Sorry.- Robert widział moją zezłoszczoną twarz i od razu mnie przeprosił lecz to ja popełniłam błąd mówiąc tak do niego. W końcu on był starszy odemnie i chciał mi współczuć.
- Nie to ja przepraszam. Głupio się zachowałam wobec ciebie. Wybaczysz mi?- nie chciałam być z nikim skłócona więc od razu poprosiłam o przebaczenie.
- No jasne. Chodź tu do mnie.- przytuliliśmy się na zgodę.
- Hej przytulacie się bezemnie ?! Bo się obrażę!- z krzesła porwał się Piszczek i przytulił się do nas.
- Zaczynam być zazdrosny o własną kuzynkę.- Kuba bez namysłu dołączył się do nas. Anka popatrzyła się na Agatę i powiedziała:
- My nie będziemy gorsze.- podeszły do nas. I w taki sposób wszyscy staliśmy na środku kuchni przytuleni do siebie, ja byłam najmniejsza i w dodatku w samym środku.
- Jak fajnie, że mam takich wariatów jak wy. – chyba wtedy poczułam się chociaż trochę szczęśliwa.
- Też cię kochamy.- powiedziała Agata.
- Nie chciałabym przerywać tej cudownej chwili ale ja muszę iść do szkoły. – niestety musiałam zakończyć to przytulanie. I pomyśleć, że mój ,,kochany tata’’ chce mi to wszystko zabrać.
- To ja cię odwiozę.- zerwał się Lewy.
- Ja też…- potem Piszczu.
- Nie bo ja.- i na koniec Kuba.
- Dzięki za fatygę chłopaki ale ja jak zawsze pójdę na nogach z kolegą. I tylko z kolegą.
- No przecież z kolegą ja nic nie powiedziałem.- Łukasz już wiedział o co chodzi.
- Ale pomyślałeś…- wydobyłam z dna mojego serca resztę radości i letko uśmiechnęłam się do niego. Wzięłam torbę i wyszłam.
Próbowałam być radosna uśmiechać się do znajomych ale nie potrafiłam ukryć smutku. Lekcje bardzo mi się wydłużały. Prawie dostałabym dwóję z odpowiedzi gdyby nie podpowiedź mojej najlepszej koleżanki Judyty. Zawsze mogę jej wszystko powiedzieć. Znamy się od przedszkola, przeżyłyśmy razem tyle wspaniałych chwil. Udało mi się z matematyki za rozwiązanie zadania dostałam czwórkę. Lepsze to niż dwa. Jeszcze tylko dwie lekcje i … koniec! Miałam dość już tej szkoły, chciałabym spać do południa, na śniadanie jeść truskawki z bitą śmietaną. Nikt z mojej paczki nie mógł zostać dzisiaj dłużej, musieli iść do domu. Ale na szczęście był on… Przemek. Poszedł kupić nam lody. Dla mnie wziął moje ulubione czekoladowe a dla siebie śmietankowe. Bardzo wolnym krokiem wracaliśmy w stronę naszych domów. Rozmawiając o zbliżających się wakacjach. Dzięki niemu zapomniałam o moich problemach… o liście. Czułam się jak wiosna piękna i radosna. Niestety coraz bardziej zbliżaliśmy się do domów, jakie szczęście, że mieszkaliśmy blisko siebie.
- Muszę już iść. Dziękuję za pyszny deser.- pożegnałam się z nim tym razem bez żadnych całusów.
- Ja się nie będę żegnać bo się jeszcze dzisiaj zobaczymy…- gdy to powiedział nie wiedziałam o co chodzi, ale już nie mogłam się tego doczekać.
- Trzymam cię za słowo.- odpowiedziałam mu jednocześnie się do niego uśmiechając.
- Pamiętasz powiedziałem, że nigdy cię nie zawiodę tym razem też tak będzie.- byłam już obok drzwi gdy mi to powiedział, wierzyłam w niego. Weszłam do domu i poczułam takie coś dziwne w sercu to chyba była tęsknota za Przemkiem. No cóż musiałam wrócić do rzeczywistości. Moje życie już nie było takie kolorowe, gdy nie widziałam jego. Wszystkie złe smutki wróciły do mnie. Weszłam do kuchni, przy stole siedziała zapłakana mama w ręce trzymała jakiś papier:
- Mamo, co się stało? Jesteś chora?- nie wiedziałam co ma znaczyć ten papier. Strasznie zmartwiłam się stanem mojej mamy.
- Nie, jestem zdrowa… Twój ojciec chce się bić o ciebie w sądzie.- ledwo wypowiedziała te słowa. Nie do końca zrozumiałam o co chodzi ale wiedziałam, że chce mnie zabrać do Anglii.
- My tą wojnę wygramy.- do kuchni wszedł Piszczek.
- Nikt nam ciebie nie zabierze.- w tym momencie nie zdołałam powstrzymać łez. Popłakałam się jak mała rozbeczana panienka.
Z kolejnego głupiego listu wynikało, że pierwsza rozprawa sądowa ma być za dwa dni w czwartek. Mają się na nią stawić mój brat, Kuba moja mama i ja. Nie wiedziałam czy ja to przeżyję. Nie mogłam się tym przejmować cały dzień, musiałam żyć dalej. Wszyscy starali się mnie rozśmieszać. Najbardziej udawało się to Lewemu i Piszczkowi.
Po południu wszyscy zagraliśmy w euro biznes. Po dwu godzinnej zabawie pierwsze miejsce zajął Kuba druga byłam ja i trzeci był Lewy. Nadchodziła 19-sta. My poszłyśmy do kuchni szykować pyszną kolację a chłopaki rozmawiali ze swoim trenerem przez skeypa. Trochę znam niemiecki, rozmawiali o tym kiedy muszą wrócić do Dorthmundu. O wpół do ósmej kolacja była gotowa. Kamil wrócił od dziewczyny. Byłam bardzo ciekawa kim ona jest, jeszcze nam jej nie przedstawił, chyba nie chce się śpieszyć. Więc całą durzą rodziną usiedliśmy do kolacji. Z Anką i Agatą przygotowałyśmy pyszne spagethi. Chłopaki wychwalali naszą potrawę i chętnie brali dokładki. Przy jedzeniu nie brakowało tematów do rozmowy i do śmiania się. Fajnie, że wokół siebie miałam ludzi, którzy wspierali i pocieszali mnie w tych trudnych chwilach dla mnie. Po kolacji Robert zabrał Anię na górę do swojego pokoju, Kuba z Agatą poszli kąpać małą Oliwię. Mama też poszła do swojej sypialni a Kamil poszedł szykować się na jakąś zabawę. Ja z Piszczkiem zostałam na dole, musieliśmy posprzątać po kolacji. Pozbieraliśmy wszystko po stole. Następnie Łukasz zajął się zmywaniem, wiedział, że ja nienawidzę tego robić dlatego ja zabrałam się za wycierałam. W pewnej chwili pochlapał mnie wodą.
- Ej co ty robisz, to nie śminguns dyngus!- trochę na niego nakrzyczałam.
- No to co, wiesz, że ja lubię się z tobą droczyć.- uśmiechnął się do mnie tak jak tylko on potrafi.
- Spać mi się chce. Może sam dasz sobie radę.- chciałam się wymigać od pracy ale mi się nie udało.
- O ty chcesz mnie z tym wszystkim zostawić, ja ci dam.- powycierał ręce o ręcznik i zaczął łaskotać mnie po brzuchu.
- Ha, ha, ha, ha, ha- zaczęłam śmiać się na cały głos.
- No dobra już ci pomagam, przestań proszę.- ciągle śmiejąc się błagałam żeby przestał. Nagle przestał, swoje ręce trzymał na mojej tali. Zaczęliśmy sobie patrzeć prosto w oczy. Nie mogłam się od nich oderwać. Jakby spojrzeniem przyciągał mnie do siebie. Nie wiedziałam co mam sobie myśleć, przez moją głowę przeleciały mi wszystkie chwile z nim spędzone i nagle w moich wspomnieniach pojawił się on… Przemek. Nie byliśmy nawet razem a ja czułam jakbym go zdradzała, nie potrafiłam tak. Musiałam przerwać tą magiczną chwilę.
-ooo… Sorry chyba telefon mi dzwoni.- musiałam to przerwać i szybko pobiegłam na górę do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i pomyślałam co ja robię? Kogo ja kocham? Do którego z nich czuję tą chemie? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na ani jedno z tych pytań. Na jednej połowie moich wspomnień miałam obraz Przemka a na drugiej stronie Piszczek. Kogo ja kocham?
Zakończyłam te rozmyślania. Postanowiłam iść do łazienki i wziąć długą, przyjemną kąpiel, która miała pomóc mi się zrelaksować. Z półki wzięłam moją mp3 i duże żółte słuchawki.
Z pokoju Lewego i Anki dobiegały różne śmieszki, nie chciałam wnikać co tam się dzieje. Napuściłam sobie ciepłej wody do wanny i wlałam różne olejki, zapaliłam pachnące świeczki. Już byłam w samej bieliźnie, włosy miałam związane w koka gdy usłyszałam jak koś woła moje imię : ,,Karolina! Karolina’’. Ubrałam szybko mój filetowy szlafrok i wyszłam z łazienki. Głos ucichł, ale zaraz znów się pojawił. Poszłam do swojego pokoju i wyszłam na balkon. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Pod moim balkonem stał on… mój Przemek z gitarą i z czerwoną różą w zębach.
- Cześć, mówiłem ci, że się jeszcze spotkamy.- chłopak z gitarą będzie dla mnie parą. Zaczął grać romantyczną piosenkę . Ze wszystkich domów dookoła, zaczęli się patrzeć na nas ludzie. Kobiety mówiły do swoich mężów: ,,jakie to romantyczne”. A ja tak stałam jak wryta na tym balkonie w filetowym ręczniku i różowych kapciach. Na mój balkon wszedł Piszczek, Lewy, Kuba, Anka i Agata.
- To tylko twój kolega.- powiedział Łukasz.
- Zakochany kolega.- dodał Robert.
- Ok, kuzynko zaczynam być zazdrosny.- dodał Kuba. Słyszałam co oni mówią ale moim punktem obserwacji był chłopak z gitarą. Zapatrzyłam się w niego jak w lusterko, które odbija najlepszego człowieka na świecie. Przemek skończył grać i śpiewać. Anka z Agatą mówiły do mnie:
- Idź do niego.- zachęcały mnie.
- Ale patrzcie jak ja wyglądam?!- odpowiedziałam im.
- Wyglądasz pięknie.- oderwałam wzrok od Przemka i popatrzyłam na Łukasza. Był trochę smutny, chyba zazdrosny o mnie. Poczułam się wyjątkowo. Na balkon weszła moja mama.
- Co tu się dzieje?- ziewającym głosem zapytała się.
- Nic to po prostu miłość.- odpowiedziała jej Anka przytulając się do Roberta. Ja zbiegłam na dół, do mojego rycerza na białym koniu. Podeszłam do niego:
- Wiedziałam, że mnie nie zawiedziesz…- jakby specjalnie dla mnie Bóg wtedy zatrzymał czas.
- Dotrzymuję obietnicy, proszę to dla ciebie. Jak zawsze i wszędzie wyglądasz pięknie.- wręczył mi czerwoną różę i uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję…- nasze ręce splotły się. Nie interesowało mnie nic co się dzieje wokół nas. Ten moment był jak romantyczny film, puszczony z telewizora, na którym każda kobieta płakała, a ja stałam się główną bohaterką.
- Zaufasz mi?- jego usta wypowiedziały to, a ja przypomniałam sobie naszą rozmowę na schodach. Moje uszy usłyszały dobiegające głosy z balkonu: ,,gorzko! gorzko! gorzko’’. Dobrze wiedziałam co mam robić. Nic mu nie odpowiadając, dotknęłam moją ręką jego policzka i pocałowałam go prosto w usta. Staliśmy się największym obiektem do oglądania na naszej ulicy. Po kilku sekundach zapytał się mnie:
- To chyba znaczyło tak, prawda?- chciał mieć pewność.
- Prawda.- muszę przyznać, że świetnie całuje. Tak namiętnie a zarazem delikatnie i romantycznie. Wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Jakie szczęście, że wszyscy rozeszli się do swoich sypialni. Usiedliśmy na moim łóżku, popatrzyliśmy sobie prosto w oczy i roześmialiśmy się.
- Dałam ci szanse, nie zawiedź mnie.
- Byłbym głupkiem gdybym to zrobił.
Z mojego fotela chwycił koc i złapał mnie za rękę. Zaprowadził mnie na balkon, rozścielił koc i usiedliśmy na nim . Swoją kurtką okrył moje nogi.
- Żeby nie było ci zimno.- od samego początku zaczął o mnie dbać jak kochający mąż.
- Dziękuję. – szeroko uśmiechnęłam się do niego.
Potem rozmawialiśmy o naszych marzeniach i planach na przyszłość. Bałam się mu powiedzieć o liście od mojego ojca. Niech ta chwila trwa jak najdłużej. Jeżeli jest to sen chcę spać całą wieczność. Z wielką trudnością rozstaliśmy się o północy. Zamknął za sobą drzwi a ja już za nim tęskniłam. Budząc się dzisiejszego ranka miałam poczucie, że nikt mnie nie kocha a teraz? Teraz mam romantycznego chłopaka i grupę ludzi, którzy zawsze będą ze mną.




Już jesteś? Zostaw po sobie ślad w postaci komentarzu :). Długo mnie nie było więc mam dla was dłuugi rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba.

piątek, 26 kwietnia 2013

Wystarczy jeden moment, żeby wszystko mogło wpaść w zapomnienie.

Moje piękne chwile przerwał dzwonek do drzwi. Był to listonosz, przyniósł list do mamy. Na lewym dolnym rogu było imię i nazwisko mojego taty. Byłam zdziwiona, ostatni raz widziałam go jak miałam 4 latka. Wiem, że nie powinno czytać się cudzej korespondencji ale chciałam wiedzieć o co chodzi. Otworzyłam, usiadłam na krześle i zaczęłam czytać. Z tego co zrozumiałam mój tata chce, żebym razem z nim przeprowadziła się do Anglii. Po tym jak wyjechał, zostawiając nas bez słowa wytłumaczenia, on żąda ode mnie czegoś takiego? Pisał, że lepiej się mną zajmie, będzie miał więcej czasu dla mnie, ma to czego ja pragnie. Skąd wiedział czego ja pragnę? Obudził się po 12-stu latach i myśli, że będzie wszystko dobrze! Nie było go przy mnie przez tyle lat z teraz zamierza udawać dobrego tatę ?! Na pewno nigdzie nie pojadę a szczególne z nim. Zostawił nas, mama musiała sama zarobić na życie żeby nas utrzymać. Od podstaw wybudowała kilka hal sportowych, z których teraz zarabia tysiące. Odbywają się tam różne rozgrywki sportowe, przeważnie z piłki nożnej, ale też z siatki, koszykówki tenisa i z piłki ręcznej. Dzięki mojej mamie poznałam wielu ciekawych ludzi np. Marcina Gortata czy Bartka Kurka, mam nawet z nimi wspólne zdjęcia. Mój ojciec teraz chce mi to wszystko zabrać! Niby dla mojego dobra, nigdy mu na to nie pozwolę! Nagle jedna wiadomość zepsuła mi humor. Na roześmianej twarzy pojawił smutek. Pobiegłam do swojego pokoju, z półki wzięłam albumy ze zdjęciami i zaczęłam je przeglądać. Każda fotografia to inna historia, inne uczucia z nią związane. Powiedziałam do siebie: ,,Ja tego nie mogę stracić’’. Położyłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Nic już się dla mnie nie liczyło, nawet popsuty budzik przestał mnie interesować. Usłyszałam jak do domu wraca Piszczek i reszta. Muszę przyznać, że zachowywali się dość głośno. Do pokoju wpadł Piszczek:
- Hej, chcesz pooglądać sobie zdjęcia, które zrobiliśmy?- zapytał się mnie.
- Chyba jeszcze nie nauczyłeś się pukać. Nie mam ochoty. Jestem w kiepskim stanie.-odpowiedziałam mu, próbowałam zatrzymać moje łzy ale nie udawało mi się to.
- Ej mała co jest?- zatroskanym głosem zapytał się mnie i usiadł obok mnie.
- Nie nic. A zresztą i tak się dowiesz masz czytaj…- ledwo to wypowiedziałam i podałam mu ten cholerny list. Szybko to czytał, jego oczy robiły się coraz większe ze zdziwienia.
- Karolina my cię nie oddamy rozumiesz? Ze względu na wszystko. Ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.- gdy mi to powiedział nie wiedziałam co mam sobie myśleć. Z jednej strony był Przemek a z drugiej Łukasz. Pokiwałam mu tylko głową i znów się rozpłakałam.
- Musisz być silna…- podtrzymywał mnie na duchu. Przytulił mnie do siebie. Chyba najbardziej tego teraz potrzebowałam.
Mama wróciła chyba około 18-stej. Łukasz pokazał jej list. Była tak samo zdziwiona jak ja. Ja nie miałam ani siły ani ochoty żeby schodzić na dół. Natomiast mama przyszła do mnie:
- Kochanie słuchaj, ja nie pozwolę, żeby twój tata cię mi zabrał. Nigdy. – po tych słowach wiedziałam, że mamie na mnie zależy.
- To nie jest mój tata, to zwykły facet, który chce mnie zabrać od rodziny. –dobrze wiedziałam co teraz mówię. Ledwo powstrzymałam się od płaczu. Jeszcze trochę porozmawiałam z mamą, na koniec mocno mnie przytuliła.
Agata przygotowała dla mnie na kolację pyszne naleśniki z bitą śmietaną. Trochę musiała mnie zmusić, żebym je zjadła. Jednak nie trwało to zbyt długo. Wieczorem przyszedł do mnie Kamil, położył się obok mnie.
- Przepraszam. Nie pozwolę, żeby kto kolwiek cię zabrał, moja mała siostrzyczko.- niby to tylko kilka słów a podnoszą człowieka na duchu i myśli, że potrafi góry przenosić.
- Bądź taki jak dawniej, proszę.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Nawet wygraną Twojego ulubionego klubu, można cieszyć się kilka dni. :D

Pewnie macie już tego po dziurki w nosie, ale jako prawdziwej fance Borussi Dorthmund nie wypada nie napisać o wygranej z Realem Madryt. Mistrzem meczu został mój ukochany Robert Lewandowski ♥. Zdobył swojego 10 gola w Lidze Mistrzów. Dla kubu strzelił już w 8 min pierwszego gola. Cristiano Ronaldo odpowiedział na to w 43 min. Po przerwie BvB była bardzo zmotywowana. Lewy strzelił jeszcze w 50, 55 i 66 min z karnego. Można powiedzieć, że gra była wyrównana. Do zwycięstwa przyczynili się także: Łukasz Piszczek ( świetnie pilnował Ronaldo), Marco Reus, wspaniały bramkarz Roman Weidenfeller... i cała drużyna.
Mario Gotze 1 lipca przechodzi do nowego klubu Bayren Monachium :(, krążą plotki, że Lewy też tam się wybiera mam wielką nadzieję, że to tylko plotki. Na koniec taki kawał:
Żona budzi Murinho ( trener Realu )
- Kochanie wstawaj, już piąta !
- Coo ?! Znowu Lewandowski !?



PS: Nie zapomnijcie odwiedzać, czytać i komentować mojego bloga. Obiecuję,że nie zabraknie emocji i wrażeń. :)

środa, 24 kwietnia 2013

Jak nie wiesz jak żyć, żyj tak po prostu! :)

Niestety nadszedł poniedziałek, musiałam wstawać do szkoły. Budzik zadzwonił o 7:30. Szybko zerwałam się z łóżka, myślałam, że się spóźnię. W szybkim tempie pobiegłam do łazienki umyłam się i ubrałam.



Do ręki chwyciłam torbę i zbiegłam na dół. Nawet nie miałam czasu zastanowić się kto przestawił mi budzik. Zrobiłam sobie szybkie śniadanie. Do kuchni wszedł zaspany Kamil:

- Hej, mógłbyś mnie podwieźć do szkoły, bo zaraz się spóźnię?- szybko zadałam mu pytanie.
- yyy… ale jak to ? Zawsze chodziłaś na nogach. – odpowiedział mi.
- No tak, ale dzisiaj budzik mi późno zadzwonił. To co? – w pośpiechu wytłumaczyłam mu o co chodzi.
- Noo, wiesz…- po tych słowach wiedziałam, że mogę liczyć tylko na siebie.
- Obiecywałeś mi, że znajdziesz dla mnie czas! Będziesz mi pomagał, będzie tak jak dawniej. Mój starszy braciszek, który zawsze mnie bronił i który bawił się ze mną klockami… chyba gdzieś wyjechał.- zezłoszczona chwyciłam torbę i wybiegłam z domu.

Szłam szybkim tempem, prawie biegłam. Już od samego rana byłam zezłoszczona miałam nadzieję, że moja paczka poprawi mi humor. Nigdy nie spóźniłam się do szkoły, zawsze byłam dobrą uczennicą. Dotarłam na początek drugiej lekcji, mieliśmy fizykę. Przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam w ławce. Nauczycielka dała mi za karę kilka dodatkowych zadań. Jakby tego było mało, wychodząc z klasy wpadłam na Maćka.

- Cześć Karolina, dawno cię nie widziałem.- zagadał do mnie trzymając mnie za ramię.
- Hej, sorry ale nie chce mi się szczególnie z tobą gadać. Puść mnie. – bez namysłu odpowiedziałam mu.
- Ale, co ja ci zrobiłem ?- zachowywał się jakby nic się nie stało.
- Daruj sobie…- powiedziałam mu i odeszłam.

Potem mieliśmy chemie, j.polski i matematykę. Naszczęście na szóstej lekcji mieliśmy w-f . Graliśmy w piłkę nożną. W pierwszej połowie naszego klasowego meczu samodzielnie zdobyłam bramkę. Potem po pięknym dośrodkowaniu Natalki, z mojej nogi padł piękny strzał. W drugiej połowie zaliczyłam asystę. Końcowy wynik to 4:0 dla mojej drużyny. Cieszyłam się z wygranej, ale co to za satysfakcja ograć słabą drużynę?
Wraz z moimi przyjaciółmi poszliśmy na lody. Oni wiedzieli czego ja potrzebuję, musiałam się wyluzować. Jak za starych dobrych czasów, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Śmialiśmy się. Byłam w swoim świecie. Naszczęście Przemek, zrozumiał moją decyzję. Był dla mnie bardzo miły. Widać było, że się stara. Doceniałam to. Około 15 wszyscy rozeszli się do domu. Zostałam tylko ja i Przemek. Postanowił odprowadzić mnie do domu.
- Słuchaj, wiesz o tym, że za trzy dni jest turniej Coca- Cola Cup, prawda?- zadał mi pytanie.
- Taak, bierzesz w nim udział, no nie? - wreszcie zaczęliśmy prowadzić normalną rozmowę.
- Noo, te zawody są dla mnie bardzo ważne. Wszyscy na mnie liczą, mają nadzieję, że dzięki moim golom wygramy i przejdziemy dalej. Bardzo chciałbym żeby tak się stało.- opowiedział mi wszystko co leżało mu na sercu.
- Mogę cię zapewnić, że będę wam kibicować. Nie bój się w końcu będziesz robił to co kochasz to co najlepiej potrafisz. – pocieszałam go jak tylko mogłam. Wiedziałam co chce usłyszeć to mu to powiedziałam.
- Dzięki, wiesz jak mnie pocieszyć.- podziękował mi i połaskotał mnie po brzuchu.
- Ha, ha, ha, ha! Przestań to łaskocze!- zaśmiałam się.
- No i o to chodzi! Lubię jak się śmiejesz.- te słowa najbardziej wbiły mi się w głowę. Naszczęście przestał mnie łaskotać. Po krótkiej chwili, doszliśmy do mojego domu.
- No to cześć, muszę iść.- delikatnie ustami musnęłam jego policzek na pożegnanie. On stał jak nieruchomy. Podbiegłam do drzwi mojego domu odwróciłam się i jeszcze raz się do niego uśmiechnęłam wtedy właśnie ożył.- Cześć!! Dzięki za miłe popołudnie.- odpowiedział mi. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ja weszłam do domu i zastanawiałam się co ja robię? Czy to jest miłość czy przyjaźń? W domu nie było ani jednej żywej duszy. Na stole w kuchni zobaczyłam kartkę, na której było napisane:
,, Wrócimy około 17. Poszliśmy zwiedzać Kraków. Na obiad są pierogi. Twoja mama jest w pracy. Kamil jest jako nasz przewodnik. Smacznego!
Anka, Agata, Lewy, Kuba, Piszczek, Kamil i mała Oliwia. :) ‘’

To znaczyło, że mam cały dom dla siebie! :) Torbę rzuciłam na kanapę. Z laptopa włączyłam moją ulubioną muzykę i … zaczęłam tańczyć. Skakałam po kanapie, śpiewałam raczej to fałszowałam, wygłupiałam się. Nikt nie miał prawa zepsuć mi tych beztroskich zwariowanych minut. Niczym się nie przejmowałam, żyłam chwilą nie chciałam wiedzieć co zaraz się wydarzy.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Życie jest za krótkie żeby się zamartwiać

Obudziłam się około 10 rano. Zapowiadała się piękna niedziela. Wstałam i ubrałam się w sukienkę:


Rozczesałam włosy na twarz nałożyłam delikatny makijaż. Na dzisiejszy dzień nic nie miałam zaplanowane. Trochę głowa mnie bolała po wczorajszych urodzinach. Zeszłam na dół, przy stole siedziały Agata i Anka a mała Oliwka bawiła się na podłodze.

- Cześć. –powiedziałam na powitanie.
- Hej, mamy zadanie od twojej mamy żeby tu posprzątać, nie będzie łatwo. – odpowiedziała mi Ania.
- A chłopaki jeszcze śpią? – zapytałam się.
- Tak, jeszcze sobie trochę pośpią. Wczoraj jeszcze popili i poszli spać chyba o 2.- oznajmiła mi Agata.
- A ten Przemek był z nimi czy wyszedł? – byłam zainteresowana więc zapytałam.
- On poszedł zaraz po tym jak ty poszłaś do siebie. Coś się między wami wydarzyło ?- zapytała mnie się Agata.
- Niee, wszystko porządku. Lepiej bierzmy się do sprzątania.- szybko jej odpowiedziałam.

Na podłodze walały się butelki od piwa i opakowania po chipsach. Wszędzie były okruchy paluszków i ciastek. Jak dobrze, że wszystkie prezenty zabrałam do swojego pokoju. Szybko uwinęłyśmy się z robotą. Było około południa, chłopcy jeszcze nie wstali. Anka z Agatą i Oliwią poszły na taras a ja do swojego pokoju. Odebrałam wiadomość od Przemka : ,, Mam nadzieję, że mi zaufasz’’. Nic mu nie odpisałam. Chciałam dokładnie pooglądać moje prezenty. Zaczęłam ubierać strój BvB. Nagle bez pukania do pokoju wszedł Łukasz. Byłam tylko w bieliźnie.

- Ooo, przepraszam, mam nadzieję, że nie przeszkadzam.- Szybo wskoczyłam na moje łóżko i przykryłam się kołdrą. – Następnym razem pukaj, czy możesz wyjść żebym mogła się przebrać?. – odezwałam się do niego.
- Ale ja nie będę patrzył obiecuję, pozwól mi zostać.- zaczął mnie prosić.
- Nie denerwuj mnie od samego rana, wyjdź!- zezłoszczona krzyknęłam na niego.
Od razu wyszedł. Spokojnie ubrałam swoją sukienkę. Zaraz usłyszałam krzyki Lewego i Kuby a zaraz potem Kamila. Już wiedziałam, że Piszczek poszedł ich obudzić. Zeszłam na dół do dziewczyn, na taras. Pogadałyśmy trochę o wczorajszej imprezie i co mogłybyśmy dzisiaj robić. Postanowiłyśmy upiec czekoladowe ciasteczka. Oliwką mieli zająć się piłkarze, którzy przyszli między czasie. My poszłyśmy do kuchni. Przy pieczeniu świetnie się bawiłyśmy, choć różnice wieku były wielkie. Po powrocie mamy wszyscy oprócz mojego starszego braciszka, który poleciał na miast poszliśmy na taras. Ja podałam nasz wypiek. Wszystkim smakowały. Łukasz zabrał mi moje przeciwsłoneczne okulary, więc musiałam go łapać po ogrodzie. Gdy go złapałam z pomocą Lewego bez namysłu wskoczyłam mu na plecy. Biegał ze mną po całym ogrodzie jak oszalały. Chyba jeszcze dobrze nie wytrzeźwiał pomyślałam. Kuba przyniósł aparat i robił nam zdjęcia. Tak fajnie się wtedy bawiłam. Chociaż na chwilę zapomniałam o kłopotach. Całe popołudnie wygłupiałam się z chłopakami. Wieczorem, gdy Oliwka poszła spać. Kuba zamówił pizzę, a ja wybrałam śmieszną komedię do oglądania. Każda chwila jest wiecznością, kiedy radością podbijamy kosmos.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Wyjdź z cienia i zobacz, że świat jest kolorowy.

Obudziłam się chyba koło 9, jak fajnie, że była sobota. Do mojego pokoju weszła mała Oliwia ze swoją przytulanką. Wskoczyła na moje łóżko i powiedziała coś w swoim języku, do końca tego nie zrozumiałam. Położyła się obok mnie i tak przez chwilę leżałyśmy. Do pokoju wszedł roztargniony Kuba, był przerażony bo mała znikła im z oczu. Podniósł swoją córeczkę posadził na kolanach i usiadł obok mnie:

- Co się z tobą dzieje, jesteś jakaś inna? Może masz jakieś kłopoty?- zadał mi to pytanie prosto z mostu.
- Nic takiego, drobne kłopoty z facetem. Już tak z wami jest.- odpowiedziałam mu i się zaśmiałam.
- Może chcesz o tym pogadać?- zapytał mnie się.
- Niee, dzięki nie mam ochoty o tym gadać
- Ale chyba nadal cię coś gryzie prawda?- ciągle nie dawał za wygraną.
- Mam prawie 16 lat, zaraz skończę gimnazjum a ja nie wiem co chcę robić w przyszłości. – odpowiedziałam.
- Rób to co kochasz wtedy nie będziesz musiała nazwać tego pracą tylko przyjemnością tak jak ja. – uśmiechnął się do mnie.
Ja natychmiast go przytuliłam i podziękowałam za rozmowę. Potrzebowałam kilka takich słów, które pomogą mi wstanąć dzisiaj z łóżka. Kuba wziął na ręce małą Oliwię i wyszedł z mojego pokoju. Ja postanowiłam jeszcze chwile poleżeć i pomarzyć.
Postanowiłam wejść na facebooka. Odebrałam 17 wiadomości z życzeniami od znajomych z okazji 16 urodzin. Kompletnie o nich zapomniałam, a wszystko przez tych piłkarzy. Byłam wkurzona, że nikt mi nie złożył życzeń z najbliższej rodziny. Już prawie płakałam. Nagle jak podmuch wiatru do mojego pokoju wpadł Kamil i kazał mi się szybko jakoś ładnie ubrać, nic więcej nie mówiąc. Zaskoczył mnie tym. Nie wiedziałam na jaką okoliczność mam się ubrać. Po szybkim namyśle wybrałam żółtą sukienką. Usiadłam przed moją toaletką nałożyłam delikatny makijaż usta pomalowałam błyszczykiem. Zrobiłam sobie starannego koka. Na uszy założyłam czarne kolczyki w kształcie małych kółek.


Byłam już gotowa chodź nie wiedziałam na co. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół do salonu. To co mi pierwsze wpadło w oczy to wielki, kolorowy napis: ,,SZCZĘŚLIWEJ SZESNASTKI’’. Na stole leżały różne pyszne przysmaki. Nagle zza foteli, zasłon i kanapy wyskoczyli Lewy z Anką, Kuba z Agatą i małą Oliwią , Kamil, moja mama i moja paczka. Wszyscy krzyknęli ,,Sto lat’’. Byłam taka zaskoczona i szczęśliwa, że pamiętali. Poczułam się jak nowo narodzona. Wszyscy złożyli mi serdeczne życzenia i dali prezenty. Od piłkarzy dostałam strój BvB z moim imieniem i nazwiskiem i bilet na mecz, który rozegrają pod koniec wakacji. Od Anki, Agaty i mojej mamy piękny komplet biżuterii i trzy piękne, modne w tym sezonie sukienki. A od znajomych album ze wspólnymi zdjęciami, z różnymi fajnymi wpisami i z podpisami całej naszej klasy. Kamil nic mi nie kupił ale obiecał, że będzie mieć dla mnie więcej czasu. Podziękowałam wszystkim za prezenty i życzenia. Po chwili mama przyniosła tort, mój ulubiony czekoladowy z dużą ilością owoców i z kolorowymi 16 świeczkami. Zdmuchłam je wszystkie za jednym tchem i pomyślałam sobie: chciałabym w życiu znaleźć swój kat. Lewy rozlał do kieliszków szampana, my mieliśmy picollo a dorośli z alkoholem. Mój brat zajął się muzyką, na początek puścił hit poprzedniego lata Call Me Maybe. Przy tej piosence bawiliśmy się świetnie, wszyscy tańczyli. Wtedy uwierzyłam, że mogę być radosna. Śmiechów i wygłupów nie było końca. Kamil puścił wolnego i powiedział: ,,Teraz coś dla zakochanych’’. Kuba z Agatą i Robert z Anią zaczęli tańczyć do siebie przytuleni i szeptali do siebie czułe słówka. Ja cicho usiadłam na brzegu kanapy i czekałam na mojego rycerza na białym koniu.Podszedł do mnie Przemek :
- yyy... Chciałabyś ze mną zatańczyć?- drżącym głosem zadał mi to pytanie i spojrzał na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami.
- Chciałabym. -uśmiechnęłam się do niego letko i popatrzyłam mu się prosto w oczy. Zaczęliśmy tańczyć, delikatnie swoją dłonią obiją mnie. Tańcząc patrzyliśmy sobie prosto w oczy, przypomniałam sobie wszystkie chwile, które z nim spędziłam, wszystkie mecze, które razem oglądaliśmy, wszystkie smutki i radość. Czułam się jak zaczarowana księżniczka z bajki Disneya. Moje ręce oparłam o jego silne barki. Tańczyliśmy tak przytuleni do siebie niby jak przyjaciele niby jak zakochani, którzy po za sobą nie widzą świata.
- Jesteś fajną dziewczyną. – zaczął mówić do mnie. Odrobinę się przestraszyłam, nie wiedziałam co on knuje. Nie chciałam żeby ta chwila przestała trwać, żeby jej nie zepsuł.
- Masz piękną twarz i zawsze szeroki szczery uśmiech. We wszystkim ładnie wyglądasz nawet w dresach. Ten chłopak, który będzie miał zaszczyt być z tobą, będzie wielkim szczęściarzem. Jesteś delikatna, łagodna ale umiesz poradzić sobie w trudnej sytuacji. – wtedy kiedy mi to mówił delikatnie pogłaskał mój policzek swoją dłonią. Aż ciarki mi przeszły. Obawiałam się tego co mi powie.
- Chciałbym być tym szczęściarzem, zostałabyś…
Tą cudowną chwilę przerwał Piszczek, porwał mnie do tańca mówiąc do Przemka ,, odbijamy’’. Byłam zaskoczona i trochę zezłoszczona na Łukasza, że przerwał tą magiczną chwilę. W tym czasie Kamil puścił Rihanne You De One. Łukasz porwał mnie w szybkie obroty, tańczyliśmy w rytm szybkiej muzyki. Przeprosiłam Piszczka, nie mogłam z nim tańczyć. Ciałem byłam przy nim ale duszą i myślami przy słowach Przemka. Zadawałam sobie pytanie czy ja go lubię czy kocham? Wiedziałam, że kiedyś dokończymy tą rozmowę i będę musiała mu odpowiedzieć. Piłkarze upili się. Na nogach trzymałam się ja, Anka, Agata i moja najlepsza kumpela Natalka, która tańczyła ze swoim chłopakiem Danielem. Znajomi już poszli do domu, mama poszła położyć się spać. Z oczu znikną mi Przemek nigdzie go nie widziałam. Musiałam iść zmienić sobie buty na baleriny. Wchodząc po schodach natknęłam się na Przemka:
-yyy... Myślałam, że poszedłeś do domu.- ledwo wypowiedziałam to z moich ust. Usiadłam obok niego na schodku.
- Nie, czekałem na ciebie. Chciałbym dokończyć tą rozmowę. Chciałabyś być moją dziewczyną?- zapytał się o to o co najbardziej się obawiałam.
- Ja… ja nie wiem co powiedzieć. Jesteśmy przyjaciółmi nie chciałabym tego zniszczyć. Nie chcę się na tobie zawieść.- odrobinę jeszcze drżącym głosem odpowiedziałam mu.
- Nie, nie zawiedziesz się, obiecuję.- wypowiadał to jakby mu na mnie zależało.
- Nie zostanę twoją dziewczyną, na razie. Znamy się rok, musisz mnie do siebie przekonać. Musnęłam jego policzek moimi ustami i uciekłam do swojego pokoju. W głowie miałam jeszcze jego zdziwioną minę. Szybko przebrałam się w moją sweet piżamę, zmyłam makijaż i położyłam się spać. Nie obchodziło mnie już nic, oprócz tych miłych słów Przemka… Mam nadzieję,że podoba się wam. Proszę o komentarze.

sobota, 20 kwietnia 2013

Miłość to nie choroba, to gorzki lek na zło.

Rozdział II Obudziła mnie mama, musiałam wstawać do szkoły. Za oknem była piękna pogoda, promienie słońca pukały do moich szyb, aż chciało się żyć. Wolałabym zostać w domu z chłopakami. Mamy taki duży dom, ale przeważnie stoi on pusty. Mieszkam w nim z mamą i starszym bratem ale go często nie ma. Strasznie się cieszyłam, że piłkarze nas odwiedzili. Poszłam do łazienki umyłam się, poczesałam włosy i ubrałam się : Wzięłam torbę i zeszłam na dół. Czekało tam na mnie śniadanie. Zjadłam kanapki z pomidorem i wypiłam szklankę soku. Nagle do kuchni wszedł Łukasz, był jeszcze zaspany. - Hej, jak ci się spało?- zapytałam. - Cześć, nawet dobrze jak na pierwszą noc w nowym miejscu.- odpowiedział ziewając. - Siadaj przy stole, jeszcze zdążę ci zrobić kawę przed wyjściem do szkoły, chcesz ?- zaproponowałam. - Tak jak byś mogła, a do szkoły chodzisz na nogach? Mógłbym cię podwieś ?- zapytał mnie się. - Dzięki za propozycje, ale pójdę jak zawsze z kolegą.- odpowiedziałam. - No jasne z kolegą.- odpowiedział i uśmiechną się do mnie. - Tak z kolegą i nic więcej. – odparłam. - A o której kończysz lekcje? Chciałbym cię gdzieś zabrać, bo Kuba z Agatą i z małą wybierają się do jakiejś ciotki a Lewy i Ania chcą być chwilę sami. Twoja mama też dziś wraca późno. – zaproponował mi. - Ja dziś kończę 13:15. A gdzie się wybieramy? – odpowiedziałam nie pewnie. - Na przykład do kina na jakiś fajny film. A może pójdzie z nami twój brat, albo ten kolego czy przyjaciółka? - Kamil wątpię, żeby znalazł czas. A mojej paczce mogę o was powiedzieć? - Noo, jeżeli im ufasz i nie wygadają wszystkim, że my tu jesteśmy.- odpowiedział. Podałam mu kawę i spojrzałam na zegarek, było w pół do ósmej. Musiałam już iść, pożegnałam się z Piszczkiem. Miał przyjechać po mnie po lekcjach. Idąc do szkoły cały czas o nim myślałam, miał taki ładny uśmiech, i tak fajne wyglądał jak był nieogarnięty. Z moich rozmyślań wyrwał mnie Przemek. Poszliśmy razem do szkoły rozmawiając o meczu Realu Madryt z FC Barceloną. Dzisiejsze lekcje ciągnęły się jeszcze dłużej niż zwykle. Nie potrafiłam się skupić. Nawet przyjaciele stwierdzili, że jestem jakaś nie obecna. W dodatku chłopak, który mi się podobał dowiedział się o tym. Cała szkoła plotkowała o mnie. Na dużej przerwie podszedł do mnie. Powiedział, że jestem ładna ale nie lubi gdy dziewczyny lubią to co chłopcy czyli sport. Maciek powiedział mi to prosto w twarz nawet nie próbował być czuły. Czułam się jakby ktoś cię walną mnie z całej siły młotkiem. Łukasz po mnie przyjechał, ale poprosiłam go żebyśmy wracali do domu. Źle się poczułam. Gdy wróciliśmy do domu od razu poszłam do łazienki, tam zmyłam delikatny makijaż, i przebrałam się w szare dresy. Poszłam się położyć. Zaraz wszedł Piszczek z miętową herbatą. - Proszę to dla ciebie.- położył tacę z herbatą na biurku i usiadł obok mnie. - Dzięki, zaraz wypije.- odpowiedziałam. - Teraz mogę ci powiedzieć, że ładnie wyglądasz, tak normalnie, zwyczajnie. - Nawet nie żartuj sobie tak ze mnie. - Nie żartuje.- odgarną moje długie kosmyki włosów, które mi spadały na oczy. Poczułam jego chłodny dotyk na moich policzkach, nasze spojrzenie znalazło się, mi aż serce mocniej zabiło. To wszystko przerwał Kamil, który zapukał do moich drzwi i poprosił Łukasza, żeby go podwiózł do kolegi. Pojechał, zostałam sama. Nie wiem co do niego czułam, był taki fajny, opiekuńczy, miły. Bardziej podobał mi się Lewy ale on był kompletnie zapatrzony w Anię. Nie wiedziałam co mam robić, z jednej strony byłam jeszcze osłabiona a z drugiej zrobiłabym coś ciekawego. Słuchałam muzyki trochę poczytałam książkę. Skończyło się na tym, że zastanawiałam się nad swoim życiem co ja będę robić w przyszłości jakie mam plany? To pytanie nie chciało wyjść z mojej głowy. Około 17 usłyszałam głosy na dole to chyba był Kuba z Agatą i Oliwią. Nie chciało mi się schodzić na dół, zostałam. Ciągle nie mogłam odpędzić się od Maćka i mojej przyszłości. W łóżku przeleżałam całe popołudnie zjadłam tylko małą kolacje. Zamieniłam kilka zdań z Kubą i mamą. Bardzo wcześnie położylam się spac chyba koło 20.

piątek, 19 kwietnia 2013

Życie jest zagadką, a ty jako detektyw rozwiązujesz je każdego dnia.

Rozdział I Słońce pięknie świeciło, powiewał letki majowy wietrzyk. A ja siedziałam w ławce i co chwila spoglądałam w zegarek, który wisiał na ścianie w klasie. Nauczycielka nerwowo nam coś tłumaczyła, ale my mieliśmy ją gdzieś. Zostały już tylko jakieś sekundy do przerwy. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Wszyscy szczęśliwie wybiegliśmy z sali. Została mi jeszcze godzina do treningu z siatki. Postanowiłam z moją paczką iść na piłkarzyki i bilarda do pobliskiej restauracji. Przywitaliśmy się z znajomą, która stała za barem i zaczęliśmy się dobrze bawić. Ja i Natalka wygrałyśmy z naszym kolegą Michałem, byłyśmy bardzo szczęśliwe, że pokonałyśmy dotychczasowego mistrza. Był trochę wkurzony, ale gdy słodko się do niego uśmiechnęłyśmy darował nam. Na zgodę wypiliśmy szklankę soku. Lubię spędzać wolny czas w gronie znajomych, wtedy jestem taka na luzie niczym się nie stresuje. - Musimy się zbierać jak chcecie zdążyć na trening z siatki.- poganiała nas nasza kumpela Kinga. - Ale już! Tak szybko. Gdy się fajnie bawimy zawsze czas szybko mija. – westchną Przemek. - Ok., my musimy spadać do zobaczenia chłopaki jutro. – powiedziałam i wyszłyśmy. Ja i Natalka pognałyśmy do szkoły na trening, a Judyta z Kingą poszły w swoją stronę. Szybko się przebrałyśmy i weszłyśmy na sale. Cała drużyna czekała na nas, trener surowym wzrokiem spojrzał na nas. I zaczął gadać, że nie lubi jak się ludzie spóźniają bo tylko czekający na nich marnują cenny czas. Ktoś, kto to usłyszał z trybun krzykną ,, zakochane! ‘ . Zaczerwieniłyśmy się, obróciłyśmy się, z spod czapki jednego z trzech ujrzałam jakiegoś gościa, którego już kiedyś widziałam. - No dobra zaczynamy trening, na początek trzy kółka wokół sali.- powiedział trener. Ciągle myślałam o tym kolesiu, gdy obok niego przebiegałam zorientowałam się, że to jest mój kuzyn Kuba Błaszczykowski. Mama coś wspominała, że ma wpaść na wakacje. Byłam taka radosna. Trener był dość wkurzony, nawet nie pozwolił mi wyjść do łazienki, dał nam trochę wycisk. Gdy trening się skończył szybko pobiegłam na trybuny. Praktycznie rzuciłam się Kubie w ramiona. Tak strasznie długo go nie widziałam, chyba na jego weselu. Pamiętam gdy był młodszy zawsze przyjeżdżał do nas na wakacje. Spędzaliśmy razem fajne chwile. Traktowałam go jak starszego brata, który miał dla mnie czas, dopóki nie zaczął swojej kariery. - Cześć kuzynka! Dawno się nie widzieliśmy.- powiedział Kuba. - No hej, ale mi niespodziankę zrobiłeś, a gdzie Agata i Oliwka?- zapytałam się. - Zostały u ciebie w domu, coś gotuje z twoją mamą i Anką. - Jaką Anką? -A no właśnie chciałem ci kogoś przedstawić: to jest Robert Lewandowski a to Łukasz Piszczek. - Cześć chłopaki.- powiedziałam nie pewnie - Cześć, możesz mi mówić Lewy albo Robert. – powiedział Lewandowski. - Siema mi mów Łukasz, i chce żebyś mnie przytuliła tak jak Kubę - Ha ha ha, no dobra- i go przytuliłam. - Ja idę szybko się przebrać i zaraz wracam.- powiedziałam. - No czyli dwie godziny musimy na ciebie czekać.- zaśmiał się Lewy. - Ha, ha, ha, bardzo śmieszne.- odparłam i poszłam. Nie wierzyłam, że kiedyś spotkam Lewego i Piszczka. Dziewczyny pytały kto to jest, kim oni są, że tak do nich pobiegłam. Odpowiedziałam, że to kuzyn i koledzy. Szybko wybiegam z szatni. Czekali na mnie przy schodach. Piszczek szybko wyją telefon i zaczął cos pisać. - Do kogo tak piszesz ? – zapytał się Kuba. - Do nikogo, tylko zapisuje w kalendarzu, że dziewczyna przebrała się w kwadrans.- odpowiedział. - Ha, ha ha.- zaśmiali się Kuba z Lewym. - No niezły jesteś, pierwszy i ostatni raz cie przytuliłam. – powiedziałam. - Ej, no ale to było tak na żarty, nie zrobisz mi tego!- szybko przestał się śmiać. - Masz racje, nie zrobię sobie i tobie tego. – odpowiedziałam. - Dobra, dobra koniec tych pogaduch zaraz będzie dzwonić Agata, gdzie my jesteśmy i w dodatku spóźnimy się na obiad, chodźmy do auta. – przerwał nam Kuba. W drodze do domu jeszcze wiele razy się śmialiśmy. Ucieszyłam się na widok Agaty bardzo ją polubiłam. Poznałam narzeczoną Roberta. Na pierwszy rzut oka wygląda bardzo zarozumiale, ale gdy ją bliżej poznałam zauważyłam w niej bardzo sympatyczną dziewczynę. Spędziliśmy miłe popołudnie i wieczór grając w karty i rozmawiając. Około 21 poszłam wziąć prysznic i położyć się spać. Oni zostali z moją mamą i rozmawiali o różnych sprawach. Ciężko było mi zasnąć po takim dniu, pełnym wrażeń. Długo myślałam co będziemy robić jutro. Miałam tyle planów.