Niestety nadszedł poniedziałek, musiałam wstawać do szkoły. Budzik zadzwonił o 7:30. Szybko zerwałam się z łóżka, myślałam, że się spóźnię. W szybkim tempie pobiegłam do łazienki umyłam się i ubrałam.
Do ręki chwyciłam torbę i zbiegłam na dół. Nawet nie miałam czasu zastanowić się kto przestawił mi budzik. Zrobiłam sobie szybkie śniadanie. Do kuchni wszedł zaspany Kamil:
- Hej, mógłbyś mnie podwieźć do szkoły, bo zaraz się spóźnię?- szybko zadałam mu pytanie.
- yyy… ale jak to ? Zawsze chodziłaś na nogach. – odpowiedział mi.
- No tak, ale dzisiaj budzik mi późno zadzwonił. To co? – w pośpiechu wytłumaczyłam mu o co chodzi.
- Noo, wiesz…- po tych słowach wiedziałam, że mogę liczyć tylko na siebie.
- Obiecywałeś mi, że znajdziesz dla mnie czas! Będziesz mi pomagał, będzie tak jak dawniej. Mój starszy braciszek, który zawsze mnie bronił i który bawił się ze mną klockami… chyba gdzieś wyjechał.- zezłoszczona chwyciłam torbę i wybiegłam z domu.
Szłam szybkim tempem, prawie biegłam. Już od samego rana byłam zezłoszczona miałam nadzieję, że moja paczka poprawi mi humor. Nigdy nie spóźniłam się do szkoły, zawsze byłam dobrą uczennicą. Dotarłam na początek drugiej lekcji, mieliśmy fizykę. Przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam w ławce. Nauczycielka dała mi za karę kilka dodatkowych zadań. Jakby tego było mało, wychodząc z klasy wpadłam na Maćka.
- Cześć Karolina, dawno cię nie widziałem.- zagadał do mnie trzymając mnie za ramię.
- Hej, sorry ale nie chce mi się szczególnie z tobą gadać. Puść mnie. – bez namysłu odpowiedziałam mu.
- Ale, co ja ci zrobiłem ?- zachowywał się jakby nic się nie stało.
- Daruj sobie…- powiedziałam mu i odeszłam.
Potem mieliśmy chemie, j.polski i matematykę. Naszczęście na szóstej lekcji mieliśmy w-f . Graliśmy w piłkę nożną. W pierwszej połowie naszego klasowego meczu samodzielnie zdobyłam bramkę. Potem po pięknym dośrodkowaniu Natalki, z mojej nogi padł piękny strzał. W drugiej połowie zaliczyłam asystę. Końcowy wynik to 4:0 dla mojej drużyny. Cieszyłam się z wygranej, ale co to za satysfakcja ograć słabą drużynę?
Wraz z moimi przyjaciółmi poszliśmy na lody. Oni wiedzieli czego ja potrzebuję, musiałam się wyluzować. Jak za starych dobrych czasów, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Śmialiśmy się. Byłam w swoim świecie. Naszczęście Przemek, zrozumiał moją decyzję. Był dla mnie bardzo miły. Widać było, że się stara. Doceniałam to. Około 15 wszyscy rozeszli się do domu. Zostałam tylko ja i Przemek. Postanowił odprowadzić mnie do domu.
- Słuchaj, wiesz o tym, że za trzy dni jest turniej Coca- Cola Cup, prawda?- zadał mi pytanie.
- Taak, bierzesz w nim udział, no nie? - wreszcie zaczęliśmy prowadzić normalną rozmowę.
- Noo, te zawody są dla mnie bardzo ważne. Wszyscy na mnie liczą, mają nadzieję, że dzięki moim golom wygramy i przejdziemy dalej. Bardzo chciałbym żeby tak się stało.- opowiedział mi wszystko co leżało mu na sercu.
- Mogę cię zapewnić, że będę wam kibicować. Nie bój się w końcu będziesz robił to co kochasz to co najlepiej potrafisz. – pocieszałam go jak tylko mogłam. Wiedziałam co chce usłyszeć to mu to powiedziałam.
- Dzięki, wiesz jak mnie pocieszyć.- podziękował mi i połaskotał mnie po brzuchu.
- Ha, ha, ha, ha! Przestań to łaskocze!- zaśmiałam się.
- No i o to chodzi! Lubię jak się śmiejesz.- te słowa najbardziej wbiły mi się w głowę. Naszczęście przestał mnie łaskotać. Po krótkiej chwili, doszliśmy do mojego domu.
- No to cześć, muszę iść.- delikatnie ustami musnęłam jego policzek na pożegnanie. On stał jak nieruchomy. Podbiegłam do drzwi mojego domu odwróciłam się i jeszcze raz się do niego uśmiechnęłam wtedy właśnie ożył.- Cześć!! Dzięki za miłe popołudnie.- odpowiedział mi. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ja weszłam do domu i zastanawiałam się co ja robię? Czy to jest miłość czy przyjaźń? W domu nie było ani jednej żywej duszy. Na stole w kuchni zobaczyłam kartkę, na której było napisane:
,, Wrócimy około 17. Poszliśmy zwiedzać Kraków. Na obiad są pierogi. Twoja mama jest w pracy. Kamil jest jako nasz przewodnik. Smacznego!
Anka, Agata, Lewy, Kuba, Piszczek, Kamil i mała Oliwia. :) ‘’
To znaczyło, że mam cały dom dla siebie! :) Torbę rzuciłam na kanapę. Z laptopa włączyłam moją ulubioną muzykę i … zaczęłam tańczyć. Skakałam po kanapie, śpiewałam raczej to fałszowałam, wygłupiałam się. Nikt nie miał prawa zepsuć mi tych beztroskich zwariowanych minut. Niczym się nie przejmowałam, żyłam chwilą nie chciałam wiedzieć co zaraz się wydarzy.
Zapraszam do czytania :). Z góry przepraszam za błędy. :D
OdpowiedzUsuńJa żadnych nie zauważyłam, ale to bez znaczenia. W opowiadaniach najbardziej liczy się treść :D
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział , zjednej strony chciałabym żeby główna bohaterka była z Przemkiem ,a z drugiej z Łukaszem fajnie fajnie :)
OdpowiedzUsuńwierzę w remondatę ! Hala Madrid :) <3
fajnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie,może Ci się spodoba ;D
Fajnyy :3 Zapraszam http://walkaomilasc.blogspot.com/ <3
OdpowiedzUsuń