niedziela, 14 lipca 2013

Czasami ze szczęściem jest tak jak z okularami, my je szukamy a one siedzą nam na nosie.

Tak więc około 12-stej Łukasz, Przemek i ja pojechaliśmy do sklepu po zakupy na imprezę. Musieliśmy zamówić taksówkę bo Łukasz był jeszcze pod wpływem alkoholu. W super markecie pakowałam różne przysmaki nie zbędne na zabawę i odkładałam na półkę większą część alkoholu, którą Piszczek wkładał bez opanowania. Przemek prowadził wózek i śmiał się z nas. Nareszcie podeszliśmy do kasy, Piszczek, ku mojemu zdziwieniu nie zapomniał portfela z domu i zapłacił za zakupy. Do papierowych toreb spakowaliśmy: kilka paczek chipsów o różnych smakach, paluszki, ciasteczka, żelki, na które się uparłam, wzięłam garść kolorowych balonów i serpentyn, zgrzewkę pepsi, cztery kartony soku owocowego no i oczywiście piwo. Wracaliśmy również taksówką, nie mieliśmy innego wyjścia.
Piszczek i Przemek wnieśli do domu dwie duże torby z naszymi zakupami, ja otworzyłam im furtkę i drzwi.
- Ja idę się przebrać na górę i zaraz wracam. Wy możecie to rozpakować.- rzuciłam spojrzenie za zakupy, leżące na blacie stołu i pobiegłam do swojego pokoju.
- Ale impra jest dopiero wieczorem?- powiedział Piszczek.
- No tak ale my jeszcze idziemy się spotkać ze znajomymi.- w odpowiedzi wyręczył mnie Przemek.
Przede mną znów stanął dylemat w co mam się ubrać? Nie wiedziałam czy założyć sukienkę, spódniczkę a może legginsy i jakiś fajny top. Na polu było ciepło, termometr w tym momencie pewnie wskazywał około 20 stopni. Stojąc przed moją szafą jakieś 10min zdecydowałam się na krótkie spodenki i jeansową koszulę.

Poprawiłam makijaż i fryzurę, byłam gotowa. Zeszłam na dół do chłopaków, siedzieli przy stole, rozmawiali raz po raz śmiejąc się z czegoś.
- Jestem gotowa, możemy iść.- powiedziałam jeszcze będąc na schodach.
- Ok. chodźmy.- Przemek wstał z krzesła mówiąc coś jeszcze do Łukasza. Piszczek tylko posłał do mnie swój zniewalający uśmiech.
- Tylko wróćcie na zabawę i nie zapomnijcie o kumplach. – nakazał nam Piszczek, jakbyśmy o tym nie wiedzieli.
- No jasne przecież zabawa bez nas to żadna zabawa.- odpowiedział mu Przemek żegnając się z nim.
- No ty stary pokazałeś wczoraj na co cię stać.- dodał, ja puściłam to mimo woli uszom, zignorowałam to, jednak muszę się wypytać mojego chłopaka co oni tam wczoraj bez nas wprawiali.
- Musimy już iść. Siema Piszczek!- pożegnałam się z nim.
- Cześć, ładnie dziś wyglądasz.- Łukasz tymi słowami spowodował, że się uśmiechnęłam.
- Ej to moja dziewczyna!- Przemek od razu zareagował. W tych słowach wyczułam odrobinę zazdrości.
- Wiem, ja też kiedyś będę mieć taką.
- Ha! Nie ma już takiego drugiego cudu.- Przemek spojrzał na mnie a ja się szeroko uśmiechnęłam.
- Dobra, chodźmy już bo się spóźnimy.- podobało mi się to jak tak mnie wychwalali ale musiałam to przerwać byśmy się nie spóźnili. Chwyciłam mojego chłopaka za rękę i wyszliśmy z domu. Oboje w tym samym czasie zsunęliśmy z czoła swoje przeciw słoneczne okulary i założyliśmy je. Nagle Przemek zatrzymał się i przyciągnął mnie do siebie, objął mnie w tali.
- Kocham cię, mój cudzie.- uwielbiam te jego nie spodziewane czułości.
- Słodki jesteś.- otarłam swój nos o jego i się uśmiechnęłam.
- Cóż.. taki się urodziłem.
- Dobra, lepiej już chodźmy bo naprawdę się spóźnimy.- powiedziałam to z taką letkością jakbym wolała zostać w domu z moim chłopakiem no ale cóż już się umówiliśmy. Ruszyliśmy dalej. Hmm… Łukasz powiedział mi, że jestem ładna… już drugi raz. Zawsze mi to mówi jak nie jestem wystrojona tylko zwyczajnie ubrana. Pewnie tak mu się bardziej podobam. Szlag… znów myślę o Łukaszu podczas gdy jestem z Przemkiem, muszę się tego oduczyć, żebym tylko potrafiła.
- Co wy tak naprawdę robiliście wczoraj wieczorem?- zaczęłam rozmawiać z Przemkiem, tak zazwyczaj uciekałam od myśli.
- No wiesz… graliśmy w piłkę.
- Ha… nie wciskaj mi kitu.
- Naprawdę. Pierwsze pokopaliśmy trochę, no a potem, tak jakoś wyszło…
- No co?
- Piszczek chciał sprawdzić jak jest w tym nowym klubie, który otworzyli obok hali sportowej.
- No tak, ty musiałeś im towarzyszyć.
- Tylko na chwilę poszedłem. Przekonałem się, że nie mam głowy do picia.
- Proszę cię postaraj się dzisiaj nie upić…
- Dzisiaj będę zajęty tylko tobą.- znów się zatrzymał tym razem mnie pocałował, odwzajemniłam to, w słodkim pocałunku trwaliśmy zaledwie kilka sekund, przecież musieliśmy dojść do tego parku. Był blisko mojego domu ale ta droga nagle okazała się jak wyprawa na Mont Black: długa, trudna i niebezpieczna. Minęliśmy ulicę i nareszcie doszliśmy do wejścia głównego. Naszą paczkę było już widać, powoli dostrzegałam poszczególne osoby, oczywiście oni nas też zauważyli.
- Nareszcie zakochana para do nas przyszła.- Filip zawsze mówił na nas zakochana para.
- Cześć wszystkim. – przywitałam się, podeszłam do moich koleżanek i przytuliłam się do nich. Przemek przywitał się z Filipem.
- Hej Karolina a mnie nie przytulisz?- rzucił Filip. Jakoś dziwnie się zachowywał, chyba go ktoś zdenerwował.
- To moja dziewczyna!- Przemek podszedł do mnie i przytulił się.
- A gdzie Adrian?- rzuciłam by zmienić temat.
- Coś mu wypadło.- odpowiedziała Natalia. Na jej twarzy widziałam smutek. Wydawało mi się, że Adrian po za nią świata nie widzi, poszedłby za nią w ogień a tu tak ją zostawił. Faceci są jednak dziwni. Muszę z nią pogadać o tym jej całym Adrianie.
- Muszę ci coś potem powiedzieć o Adrianie.- szepnął mi do ucha Przemek.
- Dobra to co robimy?- zapytała się Judyta. Zabiła tą ciszę, która nagle nastała.
- A właśnie dzisiaj o ósmej jest u mnie impreza. – zaczęłam.
- I wszyscy jesteście zaproszeni możecie przyjść z osobą towarzyszącą.- dodałam.
- Tylko żeby nie przyszła cała szkoła, tak jak ostatnio.- zaśmiał się Przemek.
- Cała może nie, wiesz połowa wyjechała na wakacje.- rozśmieszyła nas Judyta. Ta dziewczyna zawsze potrafi znaleźć pretekst aby się zaśmiać. Lubiłam ją, dodawała takiego kopa energi, że chciało się żyć dalej. Rzadko kiedy widziałam ją smutną, zawsze kolorowo ubrana, uśmiechnięta, pozytywnie nastawiona do życia, ma nadzieję, wierzy w cuda. On była jak kostka czekolady, która zawsze poprawi ci humor. Atmosfera robiła się powoli normalna.
- Super. Nareszcie kręci się jakaś duża impreza!- odezwała się Kinga, ze szczęścia klasnęła dłońmi. Dostrzegłam błysk w jej oczach.
- Tylko dziewczyny nie podrywajcie piłkarzy. Wiem, że jesteście do tego zdolne.- ostrzegłam je, sama nie wiem dlaczego.
- Z tego co wiem to Kuba ma żonę… -zaczęła wymieniać Kinga.
- A Robert narzeczoną no a Piszczka zostawcie w spokoju.- dokończyłam za nią. Natalia w tej chwili oceniałaby kto jej się najbardziej podoba ale tym razem siedziała cicho, na skraju ławki.
- Dobra do zabawy mamy jeszcze pięć godzin, z czego dwie aby się na nią przygotować. Więc zostaje nam trzy, to co robimy?- zerwał się Filip, zeskakując z ławki.
- Chodźmy do naszej ulubionej kafejki na gofry.- nareszcie odezwała się Natalia.
- Ok. będzie jak za dawnych czasów.- powiedziała Judyta. My tylko przytaknęliśmy jej skinieniem głowy.
- W stronę kafejki marsz!- krzyknął Filip, i wszyscy za nim podążyliśmy. Odzyskał swoje dawne poczucie humoru. Ja postanowiłam dotrzymać kroku Natalce aby nie czuła się samotna.
- A tak naprawdę to gdzie jest Adrian?- zadałam jej pytanie, była trochę wkurzona więc spodziewałam się kąśliwej odpowiedzi.
- Nie wiem… w ostatniej chwili powiedział, że musi iść na rodzinny obiad do babci.- powiedziała to z takim smutkiem i żalem. Chyba powoli zaczęła żałować, że rozstała się z Danielem.- Zaraz mi powiesz, że to jest typowa gadka facetów aby uniknąć spotkania z dziewczyną, ja to wiem.- jakby czytała mi w myślach. Nie mogłam nic innego zrobić jak tylko przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. – On mnie nie zdradza jestem tego pewna, dwa dni temu spędziliśmy cudowny wieczór.- wybąkała.
- Liczę na waszą obecność podczas zabawy, będziecie co nie?- kolejne pytanie z mojej strony.
- Na pewno! Mam ochotę nieźle się zabawić.- na jej twarzy pojawił się mały uśmiech.
- Będzie super, zobaczysz.- spojrzała tylko na mnie i się uśmiechnęła. Po tej krótkiej rozmowie wróciła dawna Natalia: szalona i nieprzewidywalna. Dogoniłyśmy resztę paczki. Niespodziewanie złapałam Przemka za rękę i uśmiechnęłam się. W parę minut doszliśmy do naszej ulubionej kafejki. Zajęliśmy tym razem stolik na polu i zamówiliśmy desery. Rozmawialiśmy o zabawie i o wakacjach. Judyta miała wyjechać z rodzicami na Mazury, Kinga do Szczecina do kuzynki, Filip do Warszawy, Natalia miała pojechać na jakiś obóz z Adrianem. No a ja i Przemek nie mieliśmy jeszcze planów. Filip i Judyta na zmianę opowiadali nam kawały a my pękaliśmy ze śmiechu. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać tej zabawy, mieliśmy ochotę zaszaleć. Oczywiście pogadaliśmy trochę o sporcie ale unikaliśmy tematu o naszej reprezentacji. Między czasie zjedliśmy gofry z bitą śmietaną i owocami. Czas jak zwykle szybo pędził, zanim się obejrzeliśmy musieliśmy się pożegnać, na szczęście tym razem na krótko.




Przepraszam za tak długą przerwę, trochę trudno jest mi znaleźć czas... w końcu są wakacje i korzystam z pogody. Już wkrótce nowy rozdział, a w nim długo oczekiwana impreza! :D...♥...:)

3 komentarze:

  1. Super rozdział, naprawdę. :)
    W ogóle, wspaniałego masz bloga :3
    Czytam i staram się komentowac ;)
    Czekam na nn!
    Pozdrawiam i zapraszam http://bvbstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku świetny blog ! ;** Daję do obserwowanych :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie : http://ukojenieplyniezkochajacegoserca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super .! *_______*
    nominowałam cię do Liebster Awards
    Więcej info tu : http://patrz-na-tych-obok.blogspot.com/2013/07/liebster-awards_18.html

    OdpowiedzUsuń