wtorek, 23 lipca 2013

Trenujesz= nie rezygnujesz. Grasz do końca…

Przemek pobiegł na trening. Zostawił mnie samą ale nie miałam u tego za złe, sama go do tego namawiałam. Kochał mnie tak samo jak piłkę nożną tylko trochę bardziej. Czasami zastanawiam się co by wybrał: nogę czy mnie. Na szczęście, to na razie nie ma najmniejszego znaczenia, ma obydwie rzeczy przy sobie.
Lubię sport, może coś więcej niż lubię. Od kilku lat trenuję siatkówkę i biegam, dla siebie. Biorę mp3 i biegnę przed siebie. To pozwala mi zapomnieć, o wszystkim co mi się złego przytrafiło. W uszach słyszę muzykę i mój ciężki oddech. Jestem ja sama i moje myśli, które często gubię po drodze. Niektórzy idą na imprezę żeby zapomnieć o przeszłości, niektórzy czytają książki aby wyobrazić sobie lepszy świat, inni płaczą w poduszkę a znów inni przytulają się do bliskiej osoby aby poczuć się bezpiecznie… a ja biegam. Każdy człowiek ma swoje życie, swoją pasję i pisze swój życiorys. Nie pożyczysz sobie tego od najlepszej przyjaciółki.
Moje rozmyślania dla niektórych osób są jak syzyfowa praca, nudna i niekończąca się. Dla mnie coś normalnego i ciekawego. Niestety zawsze ktoś mi je przerwie, przeważnie dzwoniący telefon albo Piszczek. Tym razem to była komórka, Natalia mnie potrzebowała.
- No hej… Jak się czujesz po zabawie?- zaczęłam.
- Cześć. Trochę łeb mnie boli, no ale nie ważne. Masz godzinę…
- Na co?- zapytałam ze zdziwieniem.
- O 16-stej mamy trening z siatki.
- Ale trener już wrócił z wakacji?
- Niestety. Dzwonił do mnie i powiedział, żebym powiadomiła drużynę. Mogę się założyć, że i tak będzie do ciebie dzwonił, bo ty z nas dwóch jesteś tą odpowiedzialną. Będziesz co nie?
- Noo… ale cholernie mi się nie chce. Po tej zabawie, głowa mnie boli, nawet się jeszcze nie wykąpałam.
- Wiem co czujesz. Damy radę…
- Złego licho nie bierze. Lepiej kończmy bo się nie wyrobimy.
- Ja jestem prawie gotowa…
- Już?! To kiedy trener do ciebie dzwonił?
- A jakąś godzinę temu…
- Nie no, super. Mogłaś mnie trochę szybciej powiadomić.
- Musiałam wziąć prysznic i trochę jeszcze myślałam o Adrianie…
- O tym dupku?! Nie warto…
- Wiem, wiem…
- Dobra ja kończę, pa pa.
- Siema.
Nie wieżę, że akurat w takim głupim momencie mamy trening. Jeszcze letko kręciło mi się w głowie no ale cóż musiałam wstać i żyć!
Poszłam do łazienki i wskoczyłam pod prysznic. Zimny strumień wody dobrze na mnie zrobił. Chociaż trochę wytrzeźwiałam. Włosy szybko rozprostowałam, wysuszyłam i związałam w kucyk. Na twarz założyłam swój codzienny make-up. Czekał na mnie kolejny dylemat, co założyć? Z tego co zauważyłam to na dworze, powiewał nieprzyjemny wiaterek. Przez ostatnie dni, wakacyjna pogoda trochę się zepsuła.



Do swojej torby zapakowałam: strój do gry, buty do biegania i kilka podręcznych kosmetyków. Zadzwonił mój telefon, był to trener.
- Dzieńdobry.- nieśmiało zaczęłam.
- Cześć Karolina. Słuchaj za pół godziny mamy trening.
- Tak wiem, Natalia mi mówiła. Gramy tam gdzie zawsze?
- Tak na Sienkiewicza. Musicie się rozruszać.
- Dobra.
- Coś jeszcze?
- Chyba niee…
- Tylko bądź, nie zawiedź mnie. Ktoś przyjdzie na nasz trening.
- Kto?!
- Przyjdziesz to zobaczysz.
No i koniec rozmowy z trenerem. Był fajnym facetem, pośmiał się z nami i zawsze motywował do walki. Nie lubił jak się spóźniamy na treningi, wymagał od nas ciężkiej pracy i nie dopuszczał do tego abyśmy z treningu wyszły niezmęczone. Dzięki niemu i naszej pracy zostałyśmy mistrzyniami Podkarpacia. W Polsce mamy czwarte miejsce, najgorsze dla sportowca.
Szybo zeszłam na dół i rzuciłam pytanie do wszystkich:
- Kto zawiezie mnie na trening?
- No wiesz… mamy kaca.- odpowiedział mi Lewy.
- Kurde… Nie chcę mi się iść na nogach.- powiedziałam i oparłam się o blat stołu. Chwyciłam jabłko z półmiska, zaczęłam się nim bawić.
- Ja i tak się dziwię, że masz siły iść na trening.- tak naprawdę to nie miałam ochoty grać w siatkówkę, Agata to chyba zauważyła. Jednak trening czyni mistrza.
- No trudno pójdę na nogach.- stwierdziłam ze smutkiem.
- Podwieźlibyśmy cię no ale wiesz…- Kuba zaczął się tłumaczyć.
- Przecież wiem.- odłożyłam owoc na miejsce i poszłam na górę.
Z łóżka chwyciłam torbę, do której spakowałam potrzebne rzeczy. Zapowiadała się długa droga, więc nie mogłam zapomnieć o moim przenośnym przyjacielu, mp3. Zegarek na moim telefonie wskazywał 15:35. Trochę się obawiałam, że mogę się spóźnić. Szybko wyszłam z domu, nie zapominając się pożegnać.
Na ulicach Krakowa nie było zbyt dużo ludzi. Gdzie niegdzie, jakiś turysta zwiedzał dawną stolicą. Każdy siedział w swoim przytulnym domku albo wyjechał gdzieś na wakacje, gdzie pogoda nie płata figlów.
Zastanawiałam się nad moim wyjazdem na wakacje: gdzie, kiedy i z kim? Mama mi obiecała, mam nadzieję, że dotrzyma słowa. Marzyły mi się długie wakacje nad morzem albo jeziorem. Z drugiej strony mogłabym pojechać wszędzie gdzie będzie woda, słońce i Przemek.
Czas tak szybko leciał, byłam w połowie drogi. W głowie nuciłam sobie moją ulubioną piosenkę, która zawsze poprawia mi humor i dodawała energi.
Jeszcze jedna uliczka i będę na miejscu. To cud, że tak szybo doszłam. Była za pięć czwarta, gdy weszłam do szatni. Oczywiście moja drużyna przywitała mnie bardzo radośnie. Większość dziewczyn była już przebrane, a niejedne latały w bieliźnie. Moja szafka jak zawsze była pusta i czekała na mnie. Uwielbiam tą atmosferę w szatni przed treningiem. Zawsze puszczamy sobie muzykę, przy której nie potrafimy usiedzieć na miejscu. Wśród wygłupiających się dziewczyn, nie zauważyłam Natalii. Zdziwiłam się i trochę zmartwiłam.
- Widziałyście Natalię?- zapytałam się.
- Tak poszła już na salę.- odpowiedziała mi Oliwia.
- Dobra my też już chodźmy bo trener się wkurzy.- zaczęłam poganiać dziewczyny.
- Okey już idziemy kapitanie.- rzuciła Ewelina. To prawda jestem kapitanem drużyny, lubię jak dziewczyny mnie tak nazywają ale nie zawsze.
Sala była już przygotowana do gry. Zauważyłam Natalię, która samotnie odbijała piłkę od ściany. Trener był na trybunach i rozmawiał jakimiś facetami, byli ubrani na sportowo. Byłam ciekawa kto to jest.
Wbiegłyśmy na salę jak stado dzikich małp. Jednak gdy zauważyliśmy tych gości, uspokoiłyśmy się. Podbiegłam do Natalii.
- Hejj. Co tak sama odbijasz?- zapytałam się.
- Musiałam się na czymś wyżyć.- rozstanie z Adrianem, źle na nią wpłynęło ale ona szybo się z tym upora.
- Aha, rozumiem. Wiesz co to za goście?
- Nie. Zaraz się przekonamy, trener już idzie. Chodź!
Pobiegłyśmy w stronę trenera. Obok niego zrobiło się kółko ze wszystkimi siatkarkami.
- Witam was dziewczyny po długiej przerwie. Dzisiaj dam wam trochę wycisk ale pozwolę złapać oddech.
- Ha ha ha dziękujemy trenerze, miły pan jest.- zaśmiała się Natalia.
- Dla was zawsze. Mam nadzieję, że nie balowałyście ostatniej nocy bo to może być dla was ważny dzień.- zabrzmiało to trochę strasznie ale też wspaniale.
- Nadzieja matką głupich.- powiedziałam po cichu do Natalii, zaśmiała się.
- Proszę pana a kim są ci faceci w dresach?- lepiej tego Wiktoria ująć nie mogła.
- Aaa oni.- jego wzrok powędrował na trybuny.- To nikt taki… Grajcie swoje i dajcie z siebie wszystko. Na początek 2 kółka sprintem a potem 3 truchtem!- na zakończenie klasną w dłonie. Już razem z Natalią zaczynałyśmy biec jednak trener na moment nas zatrzymał.
- Słuchajcie jesteście najlepsze. Ty Natalia jesteś drobna ale masz niesamowity serf. Za to ty Karolina jesteś najwyższa i doskonale sobie radzisz jako rozgrywająca a pozatym masz wszystko co powinna mieć zawodowa siatkarka. – w tym momencie chwycił nas za ramię.- Dziewczyny nie zawiedźcie mnie.- to zabrzmiało trochę egoistycznie. Nie wiedziałam o co chodzi. Sparaliżowało mnie. Pokiwałyśmy głową na znak, że wiemy o co chodzi. Potem wymieniłyśmy się spojrzeniami i dołączyłyśmy do reszty dziewczyn.


I kolejny rozdział... Przypominam, że komentarze mogą także dodawać anoinimowi. :))
Zadaj mi pytanie : http://ask.fm/klaudiaheeeyy ♥

2 komentarze: