- Przemek nic z tego…- przestałam go całować- obiecałeś mi, że dzisiaj gdzieś pójdziemy.
- Ale kwiatuszku, możemy iść… do łóżka.- znów zaczął mnie pieścić swoimi dłońmi po tali i biodrach.
- Nie poznaję cię.- powiedziałam. Oderwałam się od niego i usiadłam na krawędzi łóżka.
- Dobra to się ubieraj.- zrezygnowany powiedział i oparł się o stolik.- Ale wiesz, że ja bym wolał zostać w domu.- spojrzał na mnie.
- No wiem. Ale mamy dzisiaj taki piękny dzień.- posłałam do niego swój czarujący uśmiech. Podeszłam do szafki i znów zaczęłam przebierać.- A mam się ubrać w sukienkę?- zapytałam.
- Jak dla mnie to możesz iść tak jak jesteś.- odpowiedział to tak obojętnie.- Po się pytasz jak i tak będziesz pięknie wyglądać?- wzruszył ramionami i spojrzał na mnie.
- Bo lubię jak prawisz mi komplementy. I chcę ładnie wyglądać dla ciebie.- podeszłam do niego, pocałowałam go a on długo utrzymywał pocałunek.
Uciekłam od niego i ubrałam zwykłą sukienkę w kwiatki.
Po kwadransie wyszliśmy. Zamknęłam drzwi tak jak mnie prosił Kuba. Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy podbijać świat swoją miłością. Byłam ciekawa co Przemek zaplanował na naszą całodzienną randkę.
***
- Co byś zjadła?- zadał mi pytanie podając menu.
- Yyy… sałatkę wegetariańską i sok pomarańczowy.- odpowiedziałam. Przemek poszedł złożyć zamówienie. Zabrał mnie do przyjemniej restauracji w centrum Krakowa. Ściany były pomalowane na jasny zielony kolor. Było dużo roślin, trochę przypominała małą dżunglę. Do knajpki wpadało dużo światła. W pomieszczeniu znajdowały się mniejsze czteroosobowe stoliki i kilka większych. Restauracja wyglądała naprawdę bardzo przyjemnie i mile. A duża ilość klientów świadczyła tylko o wspaniałej kuchni, i że będziemy trochę czekać na nasze zamówienie.
- Dlaczego wybrałeś tak drogą restaurację?- rzucałam na niego baczne spojrzenie.
- Wszystko co najlepsze dla najlepszej dziewczyny.- te słowa i ten jego uśmiech sprawiły, że postanowiłam już go o nic więcej nie pytać.
- Mmm… kochany jesteś. Już wiesz, że na 100% pojedziesz do Dortmundu?
- Karolina dobrze wiesz, że w tych czasach nic nie jest na 100%- powiedział to tak jakby miał mnie dość.
- No dobra ale nie musisz mówić do mnie takim tonem.- trochę spoważniałam.
- Przepraszam cię kwiatuszku. Jestem wkurzony bo pewnie będę musieć zostać tutaj. w Krakowie.- zamurowało mnie.
- Hmm… nie chcę cię pytać dlaczego bo wiem, że się tylko bardziej wkurzysz. Pojedziesz z nami jak tylko mnie mama puści.- podjęłam za wszystkich decyzję. Nie pytając nikogo o zdanie.
- Jak to ,, z nami’’?- zapytał się mnie ze zdziwieniem.
- No bo jak mama się zgodzi to pojadę do Dortmundu z Kubą, Piszczkiem i Lewym. No a tam będę z nimi mieszkać.- opowiedziałam wszystko w skrócie.
- Wszyscy razem będziecie mieszkać?- nie był blondynem ale czasami bardzo wolno myślał.
- Hahahaha dobry plan ale nie.- rozbawił mnie tym pytaniem. -Właściwie to nie wiem z kim bym miała mieszkać. No wiesz Kuba to mój kuzyn ale ma swoją rodzinę no a dom Piszczka stoi pusty. – w tym momencie kelner przyniósł nam nasze zamówienie. Skinęliśmy głową dziękując.
- Ale to chyba nie nasze zamówienie.- spojrzałam duży kawałek szarlotki z lodami.
- Nasze. Zamówiłem je specjalnie dla ciebie żebyś nie umarła z głodu.- cały Przemek… pomyślałam.
- Dziękuję ale, ale… nie zjem tego wszystkiego bo przytyję a i tak jestem za gruba. Muszę przejść na dietę. A jak przytyję to nie wezmą mnie do klubu. A ty sobie tam pojedziesz. Zapomnisz o mnie i poznasz jaką ładną blondynkę. Moje życie będzie porażką. Wpadnę w depresje i wtedy to jeszcze więcej będę jeść. Będę taka gruba, że w drzwiach się nie zmieszczę. Już nikt nigdy mnie nie pokocha i zostanę starą panną. Wszyscy znajomi będę się ze mnie śmiać…
Przemek w tym czasie podszedł do mnie. Pocałował mnie. Jego usta zatopiły się w moich. Tylko on potrafił mnie tak uciszyć. Stał nade mną.
- Pomożesz mi to troszeczkę zjeść?- uniosłam brwi do góry.
- Karolina jesteś piękna a ja nigdy cię nie opuszczę. Zrozum to…- i jeszcze raz mnie pocałował. Tym razem bardziej namiętnie ale stanowczo za krótko.
Proszę o komentarze... ♥ ♥ ♥
poniedziałek, 28 października 2013
wtorek, 22 października 2013
W jednej minucie dzieje się więcej niż w całym naszym życiu.
Przebudziłam się, jednym okiem zerknęłam na zegarek była 10-ta. Obróciłam się na drugi bok, poczułam letki ból głowy. Nie przejęłam się tym. Chwyciłam laptop i jak zawsze rozpoczęłam dzień od przeglądania Internetu, besty i facebooka to codzienność. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Dostałam sms-a od Przemka:
,, Cały dzień razem… muszę Ci wynagrodzić wczorajszy wieczór. ♥ ‘’
Ucieszyłam się z tej wiadomości ale nie chcę żeby nas związek wyglądał na ciągłym wybaczaniu sobie. Uśmiechałam się sama do siebie bo wiedziałam, że ten dzień będzie wyjątkowy i niezapomniany. Starałam się nie myśleć dużo o tym czy mama pozwoli mi wyjechać do Dortmundu. Wyskoczyłam z łóżka i zbiegłam sobie zrobić śniadanie.
W kuchni siedział Łukasz, w ręce trzymał tablet i surfował po internecie.
- Cześć.- powiedziałam na powitanie.
- Hej. Wyspałaś się?- zapytał się mnie tajemniczo. Wprawdzie mało pamiętam z wczorajszego wieczoru.
- yyy… tak tylko trochę boli mnie głowa.- odpowiedziałam.- Oglądaliśmy wczoraj film i chyba usnęłam.
- Tak. Głowę miałaś na moich kolanach i zwinęłaś się w taki malutki kłębek. Tak słodko wyglądałaś.- uśmiechnął się do mnie. Ja w tym czasie zrobiłam sobie moje ulubione płatki śniadaniowe, czekoladowe kuleczki. Usiadłam naprzeciwko Piszczka.
- No wiesz ja zawsze słodko wyglądam.- odparłam i zaczęłam jeść.
- No tak nawet teraz.- powiedział to śmiejąc się. Nie dziwiłam się mu się. Nadal miałam na sobie swoją piżamę a moje włosy były porozrzucane na wszystkie strony.
- To przynajmniej wiem dlaczego głowa mnie boli. Masz bardzo kościste kolana.- odgryzłam mu się.
- Jak na prawdziwego sportowca przystało. A właśnie pójdziesz dzisiaj z nami pobiegać?- w tym czasie odłożył tablet na stół.
- Nie, bo dzisiaj cały dzień spędzę z Przemkiem. Super co nie?- zauważyłam jego smętną minę.
- Taa skaczę z radości. Już za kilka dni wracamy do Niemczech…
- Dopiero za tydzień.- szybko policzyłam w myślach.
- Zobaczysz jak to szybko minie. No ale nie płacz, że nie będzie mnie przy tobie.- spojrzał na mnie swoimi dużymi oczami.
- Będę umierać z tęsknoty za tobą, nie wiem czy to przeżyję.- odparłam z uśmieszkiem.
- Może nie będziesz umierać bo pojedziesz razem z nami.- powiedział.
- Chciałabym… muszę mamę jakoś przekonać. Użyć dobrych argumentów aby mnie puściła.- odpowiedziałam. Wstałam i wsadziłam miseczkę do zmywarki.
- Karolina telefon ci dzwoni!!- naszą rozmowę przerwał Lewy. Pobiegłam szybko na górę. W ciągu ostatnich sekund zdążyłam odebrać. To był Przemek.
- Haloo?
- Cześć kochanie…
- Hej
- Jesteś gotowa?
- Jeszcze nie, ale na co?
- Na wspaniały dzień w moim towarzystwie.
- Ale co będziemy robić?
- Zobaczysz…
- No powiedz bo nie wiem w co się ubrać.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. A po za tym ty we wszystkim ładnie wyglądasz.
- Dziękuję
- Zaraz po ciebie będę papapa.
- Ale czekaj…!
Przemek za chwilę tu będzie a ja wyglądam okropnie. Chwyciłam szybko szczotkę i zaczęłam rozczesywać włosy. Nie wiem co ja wczoraj z nimi robiłam ale były w złym stanie. Zdjęłam piżamę i w samej bieliźnie stanęłam przed szafą. Szybko chwyciłam moją jedną z najlepszych bluzek i ją ubrałam. W tym czasie poczułam na swoich biodrach zimne dłonie mężczyzny. Odruchowo się odwróciłam.
- Cześć kochanie.- Przemek jak dobrze, że to był Przemek. Jego ręce nadal były na moich biodrach, czułam się trochę skrępowana.
- Cześć…- odpowiedziałam cichym głosem.- Trochę się przestraszyłam, dlaczego się tak skradałeś?
- Nie chciałem cię przestraszyć, wybacz. Wpuścił mnie Piszczu a drzwi do twojego pokoju były otwarte.- położyłam swoje ręce na jego dłonie i przesunęłam je na talię. Jednak on zsunął je na biodra.
- Karolina my idziemy pobiegać a dziewczyny wychodzą na spacer!!- usłyszałam głos Kuby z sąsiedniego pokoju.
- Okey!!- odpowiedziałam krzycząc.
- Jak będziesz wychodziła to zamknij drzwi!!
- Dobra! Cześć!- potem tylko słyszałam zamykające się drzwi. Byłam sama w domu z Przemkiem.
- Dobra ja się ubiorę i gdzieś pójdziemy. Zaczekaj na mnie na dole.- powiedziałam i oderwałam się od niego.
- Jak dla mnie to ty się nie musisz ubierać a tą bluzkę sam ci pomogę zdjąć.- znów się przybliżył do mnie i się przytulił- nie musisz się mnie bać, nic na siłę.- szepnął.
- Wiem…- oparłam swoje ręce na jego barkach. Zaczął mnie namiętnie całować. Czułam jego oddech na swojej szyi. Jego ręce dotykały mojego ciała. Dobrze, że miałam na sobie bluzkę. Nie poznałam jego gestów i słów… były takie namiętne, mocne a zarazem ciepłe i troskliwe. Nareszcie spotkaliśmy swój wzrok.
- Chyba dzisiaj niegdzie nie wyjdziemy.- powiedział to patrząc mi się w oczy.
,, Cały dzień razem… muszę Ci wynagrodzić wczorajszy wieczór. ♥ ‘’
Ucieszyłam się z tej wiadomości ale nie chcę żeby nas związek wyglądał na ciągłym wybaczaniu sobie. Uśmiechałam się sama do siebie bo wiedziałam, że ten dzień będzie wyjątkowy i niezapomniany. Starałam się nie myśleć dużo o tym czy mama pozwoli mi wyjechać do Dortmundu. Wyskoczyłam z łóżka i zbiegłam sobie zrobić śniadanie.
W kuchni siedział Łukasz, w ręce trzymał tablet i surfował po internecie.
- Cześć.- powiedziałam na powitanie.
- Hej. Wyspałaś się?- zapytał się mnie tajemniczo. Wprawdzie mało pamiętam z wczorajszego wieczoru.
- yyy… tak tylko trochę boli mnie głowa.- odpowiedziałam.- Oglądaliśmy wczoraj film i chyba usnęłam.
- Tak. Głowę miałaś na moich kolanach i zwinęłaś się w taki malutki kłębek. Tak słodko wyglądałaś.- uśmiechnął się do mnie. Ja w tym czasie zrobiłam sobie moje ulubione płatki śniadaniowe, czekoladowe kuleczki. Usiadłam naprzeciwko Piszczka.
- No wiesz ja zawsze słodko wyglądam.- odparłam i zaczęłam jeść.
- No tak nawet teraz.- powiedział to śmiejąc się. Nie dziwiłam się mu się. Nadal miałam na sobie swoją piżamę a moje włosy były porozrzucane na wszystkie strony.
- To przynajmniej wiem dlaczego głowa mnie boli. Masz bardzo kościste kolana.- odgryzłam mu się.
- Jak na prawdziwego sportowca przystało. A właśnie pójdziesz dzisiaj z nami pobiegać?- w tym czasie odłożył tablet na stół.
- Nie, bo dzisiaj cały dzień spędzę z Przemkiem. Super co nie?- zauważyłam jego smętną minę.
- Taa skaczę z radości. Już za kilka dni wracamy do Niemczech…
- Dopiero za tydzień.- szybko policzyłam w myślach.
- Zobaczysz jak to szybko minie. No ale nie płacz, że nie będzie mnie przy tobie.- spojrzał na mnie swoimi dużymi oczami.
- Będę umierać z tęsknoty za tobą, nie wiem czy to przeżyję.- odparłam z uśmieszkiem.
- Może nie będziesz umierać bo pojedziesz razem z nami.- powiedział.
- Chciałabym… muszę mamę jakoś przekonać. Użyć dobrych argumentów aby mnie puściła.- odpowiedziałam. Wstałam i wsadziłam miseczkę do zmywarki.
- Karolina telefon ci dzwoni!!- naszą rozmowę przerwał Lewy. Pobiegłam szybko na górę. W ciągu ostatnich sekund zdążyłam odebrać. To był Przemek.
- Haloo?
- Cześć kochanie…
- Hej
- Jesteś gotowa?
- Jeszcze nie, ale na co?
- Na wspaniały dzień w moim towarzystwie.
- Ale co będziemy robić?
- Zobaczysz…
- No powiedz bo nie wiem w co się ubrać.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. A po za tym ty we wszystkim ładnie wyglądasz.
- Dziękuję
- Zaraz po ciebie będę papapa.
- Ale czekaj…!
Przemek za chwilę tu będzie a ja wyglądam okropnie. Chwyciłam szybko szczotkę i zaczęłam rozczesywać włosy. Nie wiem co ja wczoraj z nimi robiłam ale były w złym stanie. Zdjęłam piżamę i w samej bieliźnie stanęłam przed szafą. Szybko chwyciłam moją jedną z najlepszych bluzek i ją ubrałam. W tym czasie poczułam na swoich biodrach zimne dłonie mężczyzny. Odruchowo się odwróciłam.
- Cześć kochanie.- Przemek jak dobrze, że to był Przemek. Jego ręce nadal były na moich biodrach, czułam się trochę skrępowana.
- Cześć…- odpowiedziałam cichym głosem.- Trochę się przestraszyłam, dlaczego się tak skradałeś?
- Nie chciałem cię przestraszyć, wybacz. Wpuścił mnie Piszczu a drzwi do twojego pokoju były otwarte.- położyłam swoje ręce na jego dłonie i przesunęłam je na talię. Jednak on zsunął je na biodra.
- Karolina my idziemy pobiegać a dziewczyny wychodzą na spacer!!- usłyszałam głos Kuby z sąsiedniego pokoju.
- Okey!!- odpowiedziałam krzycząc.
- Jak będziesz wychodziła to zamknij drzwi!!
- Dobra! Cześć!- potem tylko słyszałam zamykające się drzwi. Byłam sama w domu z Przemkiem.
- Dobra ja się ubiorę i gdzieś pójdziemy. Zaczekaj na mnie na dole.- powiedziałam i oderwałam się od niego.
- Jak dla mnie to ty się nie musisz ubierać a tą bluzkę sam ci pomogę zdjąć.- znów się przybliżył do mnie i się przytulił- nie musisz się mnie bać, nic na siłę.- szepnął.
- Wiem…- oparłam swoje ręce na jego barkach. Zaczął mnie namiętnie całować. Czułam jego oddech na swojej szyi. Jego ręce dotykały mojego ciała. Dobrze, że miałam na sobie bluzkę. Nie poznałam jego gestów i słów… były takie namiętne, mocne a zarazem ciepłe i troskliwe. Nareszcie spotkaliśmy swój wzrok.
- Chyba dzisiaj niegdzie nie wyjdziemy.- powiedział to patrząc mi się w oczy.
wtorek, 27 sierpnia 2013
Są minuty, w których przeżywamy więcej niż przez całe lata.
- Ale mamo!! To jest moje marzenie. Chcesz to zepsuć?!- wyraźnie podniosłam na nią głos.
- Nie. Ja tylko dbam o twoją przyszłość.- odpowiedziała mi ze spokojem.
- No to zadbaj i pozwól mi pojechać mi do Dortmundu.- spojrzałam na nią błagalnymi oczami.
- Jak ty to sobie wyobrażasz?- zdała mi pytanie, na które nie do końca znałam odpowiedzi.
- Jeszcze nie wiem…- moja mina posmutniała.
- Zamieszkasz z nami.- nasze spojrzenie momentalnie pobiegło w stronę Kuby.- Pojedziesz razem z nami do Dortmundu. Będziesz tam chodzić do szkoły i na treningi.- z półmiska, który leżał na stole chwycił jabłko i zaczął je jeść. W ciągu tych kilkunastu sekundach mocno przytuliłam się do mojego kuzyna.
- Dziękuję…- wyszeptałam.
- Ale czekaj mama się jeszcze nie zgodziła.- oderwałam się od niego i spojrzałam na mamę, robiąc słodkie oczka.
- Nie wiem, muszę nad tym pomyśleć.- powiedziała to jednym tchem. Chwyciła walizkę i poszła na górę. Stałam jak wryta.
- Nie martw się. Jeszcze się zgodzi.- Kuba objął mnie ramieniem.
- Wiesz co? Ja pójdę wziąć, szybki prysznic.- uciekłam spod jego ręki i szybkim krokiem pobiegłam na górę. Zegarek na moim telefonie wskazywał 19-nastą. Chciałam zapomnieć o tym wszystkim co się wydarzyło i się zrelaksować. Zrezygnowałam z prysznica, postawiłam na długą kąpiel w wannie. W łazience zapaliłam świeczki o zapachu lawendy, do wanny napuściłam gorącej wanny. Byłam w niebie…
Agata ma niesamowity talent do robienia pysznych kolacji. Kolejny dzień nas zaskoczyła. Siedzieliśmy przy stole jak jedna wielka rodzina, brakowało tylko Przemka ale cieszyłam się chwilą.
- Mamo zastanowiłaś się już?- byłam ciekawa czy nawet pomyślała o moim wyjeździe do Dortmundu.
- Proszę cię nie zaczynaj tego tematu.- powiedziała to obojętnym głosem.
- Ale mamo ty pracujesz, Kamila prawie nigdy nie ma w domu. Ja sama muszę tu siedzieć.- próbowałam ją przekonać.
- Tak, ale przynajmniej wiem, że nic ci się nie stało i mogę cię codziennie widzieć.- przy naszej rozmowie zachowywała nienaturalny spokój.
- Czuję się jak w kinie ale dokładnie nie wiem o co chodzi?- zapytał się Piszczek.
- No bo dostałam propozycję gry w klubie z Dortmundu.- szybko mu wytłumaczyłam.
- Super! Jedziesz z nami do Niemczech.- krzyknął Łukasz.
- Łał, gratuluję Karolina.- powiedział Lewy odkładając szklankę z sokiem.
- Jeszcze nie wiadomo czy pojedzie.- odezwała się mama.
- Dlaczego?- krótko rzuciła Agata?
- Bo moja kochana mama nie chce mnie puścić.- odłożyłam sztućce i oparłam ręce na stole.- Chce zniszczyć moje marzenia.
- Nie to nie prawda! Chcę po prostu mieć cię zawsze przy sobie.- doprowadziłam ją do tego, że podniosła głos.
- Ale mamo zrozum ja i tak kiedyś bym się wyprowadziła.- delikatnie do niej powiedziałam.
- Tak wiem… Dopiero co cię odzyskałam a teraz tak mam cię wypuścić.- powiedziała to z takim smutkiem i żalem.
- My się nią tam zaopiekujemy.- swoją pomoc nade mną nawet zaoferowała Ania.
- No właśnie! Mój dom stoi cały pusty.- wtrącił się Łukasz.
- To co mamo, mogę jechać?- zrobiłam słodkie oczka i popatrzyłam się na moją wyrocznię.
- A do kiedy musisz dać odpowiedź?- zwróciła się do mnie.
- No tak do 15 sierpnia. Ale muszę mieć jeszcze czas aby się tam przeprowadzić no i znaleźć szkołę.- odpowiedziałam z wielką nadzieją.
- Mamy jeszcze osiem dni. Do jakiej szkoły byś tam chodziła jak nie znasz dobrze niemieckiego?- i tu mnie zamurowało.
- Nie wiem…- moja malutka nadzieja zagasła. Znów zrobiłam się ponura.
- Z tego co wiem.- zaczął Lewy- to w Dortmundzie- wziął kęs pysznej zapiekanki.- jest polska szkoła.- nareszcie dokończył i spojrzał na Kubę.
- Chyba tak, tam obok biblioteki.- dorzucił kuzyn.
- No i już mam szkołę.- na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Dobra, dobra pożyjemy zobaczymy. Jeszcze się zastanowię. A teraz zjadaj tą pyszną zapiekankę.- mama spojrzała na mój talerz, rzeczywiście nawet nie tknęłam kolacji.
Już dawno nie spędziłam tak miłych chwil w gronie najbliższych, co prawda brakuje mi jeszcze Przemka, Kamila no i jego dziewczyny no ale trudno. Zakończyliśmy rozmowę na temat mojego wyjazdu. Piszczek rozśmieszył nas swoimi nowymi kawałami, opowiedział kilka ciekawych i śmiesznych historii, które się przydarzyły piłkarzom w klubie. Wstałam i zaczęłam sprzątać ze stołu, z chęcią pomogły mi Ania i Agata.
- Mamo jak chcesz to idź się połóż, my tu posprzątamy.- powiedziałam i posłałam do niej swój uroczy uśmiech.
- No chyba tak zrobię, jestem padnięta po podróży.- wstała od stołu, nagle zatrzymała się przed schodami- Dziękuję słoneczko- powiedziała całując mnie w czoło.
- Ale się młoda podlizujesz.- rzucił Lewy, widząc, że mama wyszła już na sama górę.
- Ma się ten talent.- odparłam.
- Jaki dziś film oglądamy?- zapytał się Kuba, który klęczał przed plazmą i kolejno przekładał płyty.
- Dawaj tu my wybierzemy.- Robert i Łukasz szubko wstali od stołu i pobiegli obok Kuby.
- Ja zrobię popcorn.- zaproponowałam i szybko wzięłam się do roboty.
Piłkarze wybierali film, Ania i Agata sprzątały po kolacji, myły naczynia a ja robiłam popcorn. Zapowiadał się przemiły wieczór wśród ludzi, których kocham.
- Co macie ciekawego?- podeszła do nich Ania pytając.
- Ja jestem za ,, Jestem Bogiem’’.- powiedział Kuba.
- Ja bym pooglądał jakiś horror albo komedie.- dodał Robert.
- Ja wiem co pooglądamy.- Piszczek pokazał nam okładkę filmu, ,,Ted’’.
- Ja jestem za!- krzyknęłam niosąc popcorn.
- Albo ,, Zakochani w Rzymie’’.- zaproponowała Agata.
- Ooo kocham ten film.- odparłam siadając na sofie w samym środku.
- To co w końcu oglądamy?- zapytał się kuzyn.
- Ted jest śmieszniejszy.- wymamrotał Robert.
- Ale ,, Zakochani w Rzymie’’ to romantyczny film.- powiedziała Ania wystawiając do swojego narzeczonego język. Robert podszedł do niej i się przytulił.
- Dobra najpierw oglądamy Teda, najwyżej potem zakochani w Rzymie ale i tak uśniemy.- rozsądziłam.
- Ok. no to puszczam misia Teda.- oznajmiła nam Kuba dziwacznie uśmiechając się do nas.
Sofa na szczęście była duża więc zmieściliśmy się na nią wszyscy. Od prawej strony siedział: Ania przytulona do Roberta, ja, Łukasz i nasze małżeństwo Agata i Kuba. Film się zaczynał ja wyjęłam z kieszeni komórkę i napisałam sms-a do Przemka:
Miałeś mnie ucałować do snu… Oglądamy film, przyjdź do nas :*
Minęło już 30 min filmu, gdy dostałam odpowiedź:
Przepraszam nie mogę :*
Łukasz kątem oka przeczytał mojego sms-a.
- Jeszcze do ciebie przyleci na skrzydłach.-szepnął mi po cichu. Skromnie się do niego uśmiechnęłam. Położyłam swoją ciężką i zmęczoną głowę na jego udach. Skuliłam się w kłębek i oglądałam film. On delikatnie głaskał mnie po włosach.
- Nie. Ja tylko dbam o twoją przyszłość.- odpowiedziała mi ze spokojem.
- No to zadbaj i pozwól mi pojechać mi do Dortmundu.- spojrzałam na nią błagalnymi oczami.
- Jak ty to sobie wyobrażasz?- zdała mi pytanie, na które nie do końca znałam odpowiedzi.
- Jeszcze nie wiem…- moja mina posmutniała.
- Zamieszkasz z nami.- nasze spojrzenie momentalnie pobiegło w stronę Kuby.- Pojedziesz razem z nami do Dortmundu. Będziesz tam chodzić do szkoły i na treningi.- z półmiska, który leżał na stole chwycił jabłko i zaczął je jeść. W ciągu tych kilkunastu sekundach mocno przytuliłam się do mojego kuzyna.
- Dziękuję…- wyszeptałam.
- Ale czekaj mama się jeszcze nie zgodziła.- oderwałam się od niego i spojrzałam na mamę, robiąc słodkie oczka.
- Nie wiem, muszę nad tym pomyśleć.- powiedziała to jednym tchem. Chwyciła walizkę i poszła na górę. Stałam jak wryta.
- Nie martw się. Jeszcze się zgodzi.- Kuba objął mnie ramieniem.
- Wiesz co? Ja pójdę wziąć, szybki prysznic.- uciekłam spod jego ręki i szybkim krokiem pobiegłam na górę. Zegarek na moim telefonie wskazywał 19-nastą. Chciałam zapomnieć o tym wszystkim co się wydarzyło i się zrelaksować. Zrezygnowałam z prysznica, postawiłam na długą kąpiel w wannie. W łazience zapaliłam świeczki o zapachu lawendy, do wanny napuściłam gorącej wanny. Byłam w niebie…
Agata ma niesamowity talent do robienia pysznych kolacji. Kolejny dzień nas zaskoczyła. Siedzieliśmy przy stole jak jedna wielka rodzina, brakowało tylko Przemka ale cieszyłam się chwilą.
- Mamo zastanowiłaś się już?- byłam ciekawa czy nawet pomyślała o moim wyjeździe do Dortmundu.
- Proszę cię nie zaczynaj tego tematu.- powiedziała to obojętnym głosem.
- Ale mamo ty pracujesz, Kamila prawie nigdy nie ma w domu. Ja sama muszę tu siedzieć.- próbowałam ją przekonać.
- Tak, ale przynajmniej wiem, że nic ci się nie stało i mogę cię codziennie widzieć.- przy naszej rozmowie zachowywała nienaturalny spokój.
- Czuję się jak w kinie ale dokładnie nie wiem o co chodzi?- zapytał się Piszczek.
- No bo dostałam propozycję gry w klubie z Dortmundu.- szybko mu wytłumaczyłam.
- Super! Jedziesz z nami do Niemczech.- krzyknął Łukasz.
- Łał, gratuluję Karolina.- powiedział Lewy odkładając szklankę z sokiem.
- Jeszcze nie wiadomo czy pojedzie.- odezwała się mama.
- Dlaczego?- krótko rzuciła Agata?
- Bo moja kochana mama nie chce mnie puścić.- odłożyłam sztućce i oparłam ręce na stole.- Chce zniszczyć moje marzenia.
- Nie to nie prawda! Chcę po prostu mieć cię zawsze przy sobie.- doprowadziłam ją do tego, że podniosła głos.
- Ale mamo zrozum ja i tak kiedyś bym się wyprowadziła.- delikatnie do niej powiedziałam.
- Tak wiem… Dopiero co cię odzyskałam a teraz tak mam cię wypuścić.- powiedziała to z takim smutkiem i żalem.
- My się nią tam zaopiekujemy.- swoją pomoc nade mną nawet zaoferowała Ania.
- No właśnie! Mój dom stoi cały pusty.- wtrącił się Łukasz.
- To co mamo, mogę jechać?- zrobiłam słodkie oczka i popatrzyłam się na moją wyrocznię.
- A do kiedy musisz dać odpowiedź?- zwróciła się do mnie.
- No tak do 15 sierpnia. Ale muszę mieć jeszcze czas aby się tam przeprowadzić no i znaleźć szkołę.- odpowiedziałam z wielką nadzieją.
- Mamy jeszcze osiem dni. Do jakiej szkoły byś tam chodziła jak nie znasz dobrze niemieckiego?- i tu mnie zamurowało.
- Nie wiem…- moja malutka nadzieja zagasła. Znów zrobiłam się ponura.
- Z tego co wiem.- zaczął Lewy- to w Dortmundzie- wziął kęs pysznej zapiekanki.- jest polska szkoła.- nareszcie dokończył i spojrzał na Kubę.
- Chyba tak, tam obok biblioteki.- dorzucił kuzyn.
- No i już mam szkołę.- na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Dobra, dobra pożyjemy zobaczymy. Jeszcze się zastanowię. A teraz zjadaj tą pyszną zapiekankę.- mama spojrzała na mój talerz, rzeczywiście nawet nie tknęłam kolacji.
Już dawno nie spędziłam tak miłych chwil w gronie najbliższych, co prawda brakuje mi jeszcze Przemka, Kamila no i jego dziewczyny no ale trudno. Zakończyliśmy rozmowę na temat mojego wyjazdu. Piszczek rozśmieszył nas swoimi nowymi kawałami, opowiedział kilka ciekawych i śmiesznych historii, które się przydarzyły piłkarzom w klubie. Wstałam i zaczęłam sprzątać ze stołu, z chęcią pomogły mi Ania i Agata.
- Mamo jak chcesz to idź się połóż, my tu posprzątamy.- powiedziałam i posłałam do niej swój uroczy uśmiech.
- No chyba tak zrobię, jestem padnięta po podróży.- wstała od stołu, nagle zatrzymała się przed schodami- Dziękuję słoneczko- powiedziała całując mnie w czoło.
- Ale się młoda podlizujesz.- rzucił Lewy, widząc, że mama wyszła już na sama górę.
- Ma się ten talent.- odparłam.
- Jaki dziś film oglądamy?- zapytał się Kuba, który klęczał przed plazmą i kolejno przekładał płyty.
- Dawaj tu my wybierzemy.- Robert i Łukasz szubko wstali od stołu i pobiegli obok Kuby.
- Ja zrobię popcorn.- zaproponowałam i szybko wzięłam się do roboty.
Piłkarze wybierali film, Ania i Agata sprzątały po kolacji, myły naczynia a ja robiłam popcorn. Zapowiadał się przemiły wieczór wśród ludzi, których kocham.
- Co macie ciekawego?- podeszła do nich Ania pytając.
- Ja jestem za ,, Jestem Bogiem’’.- powiedział Kuba.
- Ja bym pooglądał jakiś horror albo komedie.- dodał Robert.
- Ja wiem co pooglądamy.- Piszczek pokazał nam okładkę filmu, ,,Ted’’.
- Ja jestem za!- krzyknęłam niosąc popcorn.
- Albo ,, Zakochani w Rzymie’’.- zaproponowała Agata.
- Ooo kocham ten film.- odparłam siadając na sofie w samym środku.
- To co w końcu oglądamy?- zapytał się kuzyn.
- Ted jest śmieszniejszy.- wymamrotał Robert.
- Ale ,, Zakochani w Rzymie’’ to romantyczny film.- powiedziała Ania wystawiając do swojego narzeczonego język. Robert podszedł do niej i się przytulił.
- Dobra najpierw oglądamy Teda, najwyżej potem zakochani w Rzymie ale i tak uśniemy.- rozsądziłam.
- Ok. no to puszczam misia Teda.- oznajmiła nam Kuba dziwacznie uśmiechając się do nas.
Sofa na szczęście była duża więc zmieściliśmy się na nią wszyscy. Od prawej strony siedział: Ania przytulona do Roberta, ja, Łukasz i nasze małżeństwo Agata i Kuba. Film się zaczynał ja wyjęłam z kieszeni komórkę i napisałam sms-a do Przemka:
Miałeś mnie ucałować do snu… Oglądamy film, przyjdź do nas :*
Minęło już 30 min filmu, gdy dostałam odpowiedź:
Przepraszam nie mogę :*
Łukasz kątem oka przeczytał mojego sms-a.
- Jeszcze do ciebie przyleci na skrzydłach.-szepnął mi po cichu. Skromnie się do niego uśmiechnęłam. Położyłam swoją ciężką i zmęczoną głowę na jego udach. Skuliłam się w kłębek i oglądałam film. On delikatnie głaskał mnie po włosach.
piątek, 23 sierpnia 2013
Nie ważne co mówią inni ty i tak musisz być silny.
Schodząc ze schodów widziałam Przemka, czekał na mnie oparty o kaloryfer. Usłyszał moje kroki i podniósł głowę do góry. Nic nie mówiąc skierowałam się w stronę szatni. Przemek tylko podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę. Jeden mały gest a tak dużo znaczy.
- Poczekam na ciebie.- stanęliśmy po szatnią.
- Dobra…
Wszystkie dziewczyny już wyszły i pewnie poszły oblewać sukces. Szybko się przebrałam, poczesałam włosy i spakowałam swój strój do torby. Wychodząc obróciłam się jeszcze, żeby sprawdzić czy niczego nie zostawiłam, mogłam iść. Otwierając drzwi, widziałam Przemka opartego o ścianę. Podeszłam do niego i namiętnie go pocałowałam. Był zaskoczony ale odwzajemnił mój całus.
- A to za co?- zapytał, nie ukrywał zdziwienia.
- Za to, że jesteś.- odpowiedziałam i delikatnie go pocałowałam. Zaplotłam swoje palce w jego dłoń. Ruszyliśmy w drogę powrotną do mojego domu.
- Co ci powiedział?- zadał mi pytanie.
- A nic, takie tam…- odpowiedziałam.
- Ej zaczynam być zazdrosny.
- Nie musisz.- uśmiechnęłam się do niego.- I gdzie pójdziesz do Wrocławia czy do Niemczech?
- Jeszcze nie wiem. A ty?
- Może do Dortmundu. Byłoby znakomicie.- nie mogłam ukrywać jak bardzo się cieszę, na mojej twarzy gościł szczery uśmiech.
- Ja też mam propozycję z Dortmundu!
- To znaczy, że…
- Że możemy tam razem pojechać.- dokończył za mnie.- Zawsze razem…- poczułam jak przez moment mocniej ścisnął moją dłoń.
- Tak… ale
- Ale co?
- Nie będzie tam mojej najlepszej przyjaciółki.- moja mina zrzedła.
- Przykro mi. Przecież Natalka zagrała bardzo dobry mecz.
- Też tak sądzę.- zamilkliśmy. Trzymaliśmy się za ręce, byliśmy już blisko mojego domu.
- Filipa gdzieś wzięli?- przerwałam tą ciszę.
- yyy… Tak chyba też do Wrocławia i jeszcze do Śląska.- odpowiedział mi. Pochylił się i zerwał z czyjegoś ogródka kwiatka.- Proszę to dla ciebie, mój kwiatuszku.- wręczył mi go.
- Uuuu… słodki jesteś.- dałam mu całusa w policzek. Skręciliśmy w uliczkę, na której mieszkaliśmy.
- Przyjdę jeszcze do ciebie, ucałować na dobranoc.- położył swoją dłoń na moim policzku, delikatnie pocałował mnie w usta.
- Będę czekać na ciebie.- powiedziałam puszczając jego rękę. Jakoś posmutniałam widząc jak odchodzi.
- Tylko jak przyjdę masz już grzecznie leżeć w łóżeczku.- odwrócił się do mnie i posłał swój czarujący uśmiech.
- No ta, na pewno… pa pa.- jak mała dziewczynka pomachałam do niego.
- Cześć! Kwiatuszku…- jak zawsze nie potrafiliśmy się ze sobą rozstać.
Weszłam do domu, w korytarzu zauważyłam walizkę mamy. Wróciła już z Rzeszowa. W salonie Kuba bawił się z Oliwką.
- Hejj Kuba nie wiesz co się stało!- już od samego progu krzyczałam.
- Co takiego?- zapytał wyraźnie zainteresowany.
- Jadę do Dortmundu!- jego oczy chyba chciały opuścić swoje miejsce.
- Jakiego Dortmundu?- ze schodów szybkim krokiem zeszła moja mama.
- No bo, dzisiaj na treningu byli trenerzy z Niemczech i Warszawy. No i ja dostałam aż dwie wizytówki.- opowiadałam to z takim przejęciem.
- I co te wizytówki niby znaczą?- zapytała mama.
- To, że może wybrać klub do, którego chce iść.- odpowiedział za mnie Kuba.
- Ja do Warszawy czy tam do Dortmundu się nie wybieram.- powiedziała mama zakładając rękę na rękę.- Zostajemy w Krakowie, tu jest nasz dom. Ja tu mam pracę a ty szkołę.
- Ale mamo !!
Anonimowi też mogą dodawać komentarze... ♥ ♥ ♥
- Poczekam na ciebie.- stanęliśmy po szatnią.
- Dobra…
Wszystkie dziewczyny już wyszły i pewnie poszły oblewać sukces. Szybko się przebrałam, poczesałam włosy i spakowałam swój strój do torby. Wychodząc obróciłam się jeszcze, żeby sprawdzić czy niczego nie zostawiłam, mogłam iść. Otwierając drzwi, widziałam Przemka opartego o ścianę. Podeszłam do niego i namiętnie go pocałowałam. Był zaskoczony ale odwzajemnił mój całus.
- A to za co?- zapytał, nie ukrywał zdziwienia.
- Za to, że jesteś.- odpowiedziałam i delikatnie go pocałowałam. Zaplotłam swoje palce w jego dłoń. Ruszyliśmy w drogę powrotną do mojego domu.
- Co ci powiedział?- zadał mi pytanie.
- A nic, takie tam…- odpowiedziałam.
- Ej zaczynam być zazdrosny.
- Nie musisz.- uśmiechnęłam się do niego.- I gdzie pójdziesz do Wrocławia czy do Niemczech?
- Jeszcze nie wiem. A ty?
- Może do Dortmundu. Byłoby znakomicie.- nie mogłam ukrywać jak bardzo się cieszę, na mojej twarzy gościł szczery uśmiech.
- Ja też mam propozycję z Dortmundu!
- To znaczy, że…
- Że możemy tam razem pojechać.- dokończył za mnie.- Zawsze razem…- poczułam jak przez moment mocniej ścisnął moją dłoń.
- Tak… ale
- Ale co?
- Nie będzie tam mojej najlepszej przyjaciółki.- moja mina zrzedła.
- Przykro mi. Przecież Natalka zagrała bardzo dobry mecz.
- Też tak sądzę.- zamilkliśmy. Trzymaliśmy się za ręce, byliśmy już blisko mojego domu.
- Filipa gdzieś wzięli?- przerwałam tą ciszę.
- yyy… Tak chyba też do Wrocławia i jeszcze do Śląska.- odpowiedział mi. Pochylił się i zerwał z czyjegoś ogródka kwiatka.- Proszę to dla ciebie, mój kwiatuszku.- wręczył mi go.
- Uuuu… słodki jesteś.- dałam mu całusa w policzek. Skręciliśmy w uliczkę, na której mieszkaliśmy.
- Przyjdę jeszcze do ciebie, ucałować na dobranoc.- położył swoją dłoń na moim policzku, delikatnie pocałował mnie w usta.
- Będę czekać na ciebie.- powiedziałam puszczając jego rękę. Jakoś posmutniałam widząc jak odchodzi.
- Tylko jak przyjdę masz już grzecznie leżeć w łóżeczku.- odwrócił się do mnie i posłał swój czarujący uśmiech.
- No ta, na pewno… pa pa.- jak mała dziewczynka pomachałam do niego.
- Cześć! Kwiatuszku…- jak zawsze nie potrafiliśmy się ze sobą rozstać.
Weszłam do domu, w korytarzu zauważyłam walizkę mamy. Wróciła już z Rzeszowa. W salonie Kuba bawił się z Oliwką.
- Hejj Kuba nie wiesz co się stało!- już od samego progu krzyczałam.
- Co takiego?- zapytał wyraźnie zainteresowany.
- Jadę do Dortmundu!- jego oczy chyba chciały opuścić swoje miejsce.
- Jakiego Dortmundu?- ze schodów szybkim krokiem zeszła moja mama.
- No bo, dzisiaj na treningu byli trenerzy z Niemczech i Warszawy. No i ja dostałam aż dwie wizytówki.- opowiadałam to z takim przejęciem.
- I co te wizytówki niby znaczą?- zapytała mama.
- To, że może wybrać klub do, którego chce iść.- odpowiedział za mnie Kuba.
- Ja do Warszawy czy tam do Dortmundu się nie wybieram.- powiedziała mama zakładając rękę na rękę.- Zostajemy w Krakowie, tu jest nasz dom. Ja tu mam pracę a ty szkołę.
- Ale mamo !!
Anonimowi też mogą dodawać komentarze... ♥ ♥ ♥
czwartek, 22 sierpnia 2013
Życie to nie bajka, raz pijesz frugo a raz tymbarka. :)
- Tak… A tobie jak poszło?- położyliśmy swoje ręce na naszych taliach.
- Znakomicie. Chcą mnie we Wrocławiu i w Niemczech.
- Będziesz grał w Borussi ?
- Ha ha ha, nie tak szybko… ale w przyszłości kto wie.- popatrzyliśmy się na siebie i musnęłam wargami jego usta.
- Nie kuś mnie.- szepnął do mnie.
- Yyyhhmm… przepraszam. – z sali wyszedł nasz trener jak zawsze ostatni. W przejściu natknął się na nas. – Karolina chciałbym z tobą jeszcze porozmawiać.- nie wiedziałam o czym, ale to pewnie było coś ważnego.
- Dobrze…- puściłam Przemka rękę i poszłam za trenerem. W pokoju dla nauczycieli w-fu nic się nie zmieniło. Czułam się tam jak w domu najlepszej ciotki. Usiadłam swobodnie na kanapie.
- O czym chciał pan ze mną porozmawiać?- zapytałam. Trener chwycił krzesło i usiadł na nim naprzeciwko mnie.
- Dostałaś dwie oferty z klubów, aż dwie. Możesz wyjechać do Niemczech, Warszawy albo zostać tu. Nie zmuszam cię abyś tu została bo nie ma po co. Dzięki solidnym treningom, nauczyłaś się co to znaczy prawdziwa gra w siatkę. To nie tylko odbijanie i serfowanie. To są również siniaki, zakwasy, poświęcenie, mnóstwo pracy, dobre chęci. Ty przede wszystkim chcesz grać i cieszysz się z tego co robisz, daje ci to dużą satysfakcję.– spojrzał mi prosto w oczy i zapadła grobowa cisza.- Dobra koniec tego kazania. Gdzie chciałabyś pójść do stolicy czy do Dortmundu?
- Do Dortmundu?- nie wierzyłam własnym uszom.
- No tak. Chyba jeszcze nie przeczytałaś wizytówki?
- No nie.- jakoś nie spojrzałam na ten kawałek papieru, miałam to zrobić w domu.
- To gdzie chciałabyś grać?
- Sama nie wiem… Warszawa jest bliżej ale Dortmund to jest aż Dortmund no wie pan.
- Tak, tak. Dobrze się zastanów…- wstał i odstawił krzesło na swoje miejsce. Ja się zamyśliłam, delikatnie przegryzła wargę.
- Możesz już iść bo jeszcze chłopak będzie zazdrosny.- powiedział trener.
- Nie będzie. Do widzenia.- odpowiedziałam i już miałam wychodzić…
- Karolina! Jeśli gra w siatkę nie będzie ci dawała radości, szczęścia i satysfakcji tylko będzie cię nudziła i męczyła to nie warto.- dokładnie chyba nie zrozumiała tego przekazania. Uśmiechnęłam się i wyszłam. Jednak coś nakazywało mi wrócić i coś powiedzieć.
- Trenerze jak kocham siatkę. Ten wysiłek, te treningi. Jestem szczęśliwa, że mogę grać i odnosić sukcesy w tym co robię.- odpowiedziałam panu na to wszystko co mi powiedział.
- To chciałem usłyszeć. Teraz na pewno podejmiesz słuszną decyzję. – uśmiechnęłam się i wyszłam. Jeszcze raz musiałam wrócić…
- Trenerze, dziękuję i do widzenia.- drugi raz przerwałam mu picie kawy.
- Leć już… - uśmiechnął się do mnie. Ja nareszcie wyszłam, teraz byłam pewna, że już wszystko powiedziałam co mi leżało na duszy.
- Znakomicie. Chcą mnie we Wrocławiu i w Niemczech.
- Będziesz grał w Borussi ?
- Ha ha ha, nie tak szybko… ale w przyszłości kto wie.- popatrzyliśmy się na siebie i musnęłam wargami jego usta.
- Nie kuś mnie.- szepnął do mnie.
- Yyyhhmm… przepraszam. – z sali wyszedł nasz trener jak zawsze ostatni. W przejściu natknął się na nas. – Karolina chciałbym z tobą jeszcze porozmawiać.- nie wiedziałam o czym, ale to pewnie było coś ważnego.
- Dobrze…- puściłam Przemka rękę i poszłam za trenerem. W pokoju dla nauczycieli w-fu nic się nie zmieniło. Czułam się tam jak w domu najlepszej ciotki. Usiadłam swobodnie na kanapie.
- O czym chciał pan ze mną porozmawiać?- zapytałam. Trener chwycił krzesło i usiadł na nim naprzeciwko mnie.
- Dostałaś dwie oferty z klubów, aż dwie. Możesz wyjechać do Niemczech, Warszawy albo zostać tu. Nie zmuszam cię abyś tu została bo nie ma po co. Dzięki solidnym treningom, nauczyłaś się co to znaczy prawdziwa gra w siatkę. To nie tylko odbijanie i serfowanie. To są również siniaki, zakwasy, poświęcenie, mnóstwo pracy, dobre chęci. Ty przede wszystkim chcesz grać i cieszysz się z tego co robisz, daje ci to dużą satysfakcję.– spojrzał mi prosto w oczy i zapadła grobowa cisza.- Dobra koniec tego kazania. Gdzie chciałabyś pójść do stolicy czy do Dortmundu?
- Do Dortmundu?- nie wierzyłam własnym uszom.
- No tak. Chyba jeszcze nie przeczytałaś wizytówki?
- No nie.- jakoś nie spojrzałam na ten kawałek papieru, miałam to zrobić w domu.
- To gdzie chciałabyś grać?
- Sama nie wiem… Warszawa jest bliżej ale Dortmund to jest aż Dortmund no wie pan.
- Tak, tak. Dobrze się zastanów…- wstał i odstawił krzesło na swoje miejsce. Ja się zamyśliłam, delikatnie przegryzła wargę.
- Możesz już iść bo jeszcze chłopak będzie zazdrosny.- powiedział trener.
- Nie będzie. Do widzenia.- odpowiedziałam i już miałam wychodzić…
- Karolina! Jeśli gra w siatkę nie będzie ci dawała radości, szczęścia i satysfakcji tylko będzie cię nudziła i męczyła to nie warto.- dokładnie chyba nie zrozumiała tego przekazania. Uśmiechnęłam się i wyszłam. Jednak coś nakazywało mi wrócić i coś powiedzieć.
- Trenerze jak kocham siatkę. Ten wysiłek, te treningi. Jestem szczęśliwa, że mogę grać i odnosić sukcesy w tym co robię.- odpowiedziałam panu na to wszystko co mi powiedział.
- To chciałem usłyszeć. Teraz na pewno podejmiesz słuszną decyzję. – uśmiechnęłam się i wyszłam. Jeszcze raz musiałam wrócić…
- Trenerze, dziękuję i do widzenia.- drugi raz przerwałam mu picie kawy.
- Leć już… - uśmiechnął się do mnie. Ja nareszcie wyszłam, teraz byłam pewna, że już wszystko powiedziałam co mi leżało na duszy.
środa, 21 sierpnia 2013
Uśmiechem zasłoń łzy i udawaj, że jesteś szczęśliwa.
- Świetny mecz dziewczyny!- krzyknął do nas najwyższy z mężczyzn. Podszedł do naszego trenera i przywitał się z nim. Na naszych buziach zagościł szczery uśmiech.
- Dobra teraz weźcie sobie piłki i poodbijajcie sobie.- powiedział nam trener.
- A możemy zagrać w ziemniaka?- zapytała się Natalka i zrobiła słodkie oczka w stronę pana.
- Tak możecie.- odpowiedział.
Ustawiłyśmy się w kółku i kolejno odbijałyśmy. Trener i mężczyźni rozmawiali ze sobą spoglądając na nas. Piłka leciała wysoko w moją stronę, przyjęłam ją sposobem górnym i odbiłam do Klaudii. Ona kolejno odbiła do Oliwi i tak dalej…
- Koniec treningu.- po pewnym czasie usłyszałyśmy głos trenera i długi gwizdek. – Chodźcie tu jeszcze na chwilę musimy pogadać. – spojrzałyśmy na siebie nie wiedząc o co chodzi, podeszłyśmy do trenera i tych facetów.
- Jak pewnie się domyślacie, odwiedzili nas panowie z Niemczech, którzy są Polakami. Są to trenerzy z klubów zagranicznych i z Polski również. Zafascynowała ich wasz determinacja i gra.- na chwilę przerwał.- Dlatego ten trening mógłby byś dla was wielką szansą. Przez ten czas, który z wami trenowałem był wspaniały. Z moją pomocą odniosłyście kilka sukcesów i jedną szczególną porażkę, która was tylko wzmocniła. Teraz niektóre z was zapewne odejdą do lepszych szkółek siatkarskich. Chciałem wam tylko powiedzieć, że każda z was ma wielki potencjał, ducha walki i dobry styl gry. Nieważne czy odejdziecie czy zostaniecie pamiętajcie róbcie to co kochacie a wszystko się jakoś ułoży.- w jego głosie usłyszałyśmy nutkę wzruszenia. – Teraz porozmawiają z wami trenerzy, powodzenia dziewczyny.- jego wzrok padł na trenerów. Podeszli do nas.
- Jesteście niesamowitą drużyną siatkarską. Zauważyliśmy wśród was szczególne diamenty, które z chęcią wyszlifowalibyśmy.- dziewczyny spojrzały na mnie i Natalkę. Może to my byłyśmy tymi diamentami.
- Powiem szczerze mi najbardziej podobały mi się numer 11, 14, 3 i 8. – zaczął wymieniać niemiecki trener polskiego pochodzenia.- dziewczyny zaczęły poklepywać mnie po plecach z gratulacjami. Na mojej koszulce widniał numer jedenaście. Oczywiście cieszyłam się z tego ale dlaczego wśród mnie, Klaudii, Eweliny i Anki nie ma Natalki? Dzisiaj zagrała bardzo dobry mecz…
- Mi również podoba się 11 i jeszcze 6 i 9.- dopowiedział polski trener z Warszawy. Na ustach Natalki zauważyłam uśmiech, przytuliłyśmy się. Prawie każda z nas dostała wielką szansę.
Trenerzy rozdali nam kolejno swoje wizytówki. Cieszyłyśmy się jak głupie.
- Z naszej strony to chyba wszystko, jeszcze się do was odezwiemy za kilka dni. Dobrze się zastanówcie. A teraz możecie iść do szatni.
Pobiegłyśmy w stronę drzwi. Każda z nas się cieszyła ze swojego szczęścia albo ze szczęścia koleżanki. Wychodząc nie spodziewanie wpadłam w objęcia Przemka.
- Cześć moja gwiazdo. Chyba tylko ty dostałaś aż dwie wizytówki.- ach ten Przemek…
PRZEPRASZAM Was bardzo, że znów zniknęłam :> Już drugi raz wracam i mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście. Będę dodawać kolejne rozdziały, będą krótkie ale częste. :) http://ask.fm/klaudiaheeeyy -----> mój ask :)
ZACHĘCAM DO CZYTANIA MOJEGO BLOGA !!
<3 ♥ <3
- Dobra teraz weźcie sobie piłki i poodbijajcie sobie.- powiedział nam trener.
- A możemy zagrać w ziemniaka?- zapytała się Natalka i zrobiła słodkie oczka w stronę pana.
- Tak możecie.- odpowiedział.
Ustawiłyśmy się w kółku i kolejno odbijałyśmy. Trener i mężczyźni rozmawiali ze sobą spoglądając na nas. Piłka leciała wysoko w moją stronę, przyjęłam ją sposobem górnym i odbiłam do Klaudii. Ona kolejno odbiła do Oliwi i tak dalej…
- Koniec treningu.- po pewnym czasie usłyszałyśmy głos trenera i długi gwizdek. – Chodźcie tu jeszcze na chwilę musimy pogadać. – spojrzałyśmy na siebie nie wiedząc o co chodzi, podeszłyśmy do trenera i tych facetów.
- Jak pewnie się domyślacie, odwiedzili nas panowie z Niemczech, którzy są Polakami. Są to trenerzy z klubów zagranicznych i z Polski również. Zafascynowała ich wasz determinacja i gra.- na chwilę przerwał.- Dlatego ten trening mógłby byś dla was wielką szansą. Przez ten czas, który z wami trenowałem był wspaniały. Z moją pomocą odniosłyście kilka sukcesów i jedną szczególną porażkę, która was tylko wzmocniła. Teraz niektóre z was zapewne odejdą do lepszych szkółek siatkarskich. Chciałem wam tylko powiedzieć, że każda z was ma wielki potencjał, ducha walki i dobry styl gry. Nieważne czy odejdziecie czy zostaniecie pamiętajcie róbcie to co kochacie a wszystko się jakoś ułoży.- w jego głosie usłyszałyśmy nutkę wzruszenia. – Teraz porozmawiają z wami trenerzy, powodzenia dziewczyny.- jego wzrok padł na trenerów. Podeszli do nas.
- Jesteście niesamowitą drużyną siatkarską. Zauważyliśmy wśród was szczególne diamenty, które z chęcią wyszlifowalibyśmy.- dziewczyny spojrzały na mnie i Natalkę. Może to my byłyśmy tymi diamentami.
- Powiem szczerze mi najbardziej podobały mi się numer 11, 14, 3 i 8. – zaczął wymieniać niemiecki trener polskiego pochodzenia.- dziewczyny zaczęły poklepywać mnie po plecach z gratulacjami. Na mojej koszulce widniał numer jedenaście. Oczywiście cieszyłam się z tego ale dlaczego wśród mnie, Klaudii, Eweliny i Anki nie ma Natalki? Dzisiaj zagrała bardzo dobry mecz…
- Mi również podoba się 11 i jeszcze 6 i 9.- dopowiedział polski trener z Warszawy. Na ustach Natalki zauważyłam uśmiech, przytuliłyśmy się. Prawie każda z nas dostała wielką szansę.
Trenerzy rozdali nam kolejno swoje wizytówki. Cieszyłyśmy się jak głupie.
- Z naszej strony to chyba wszystko, jeszcze się do was odezwiemy za kilka dni. Dobrze się zastanówcie. A teraz możecie iść do szatni.
Pobiegłyśmy w stronę drzwi. Każda z nas się cieszyła ze swojego szczęścia albo ze szczęścia koleżanki. Wychodząc nie spodziewanie wpadłam w objęcia Przemka.
- Cześć moja gwiazdo. Chyba tylko ty dostałaś aż dwie wizytówki.- ach ten Przemek…
PRZEPRASZAM Was bardzo, że znów zniknęłam :> Już drugi raz wracam i mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście. Będę dodawać kolejne rozdziały, będą krótkie ale częste. :) http://ask.fm/klaudiaheeeyy -----> mój ask :)
ZACHĘCAM DO CZYTANIA MOJEGO BLOGA !!
<3 ♥ <3
piątek, 26 lipca 2013
Cała głowę mamy zapełnioną marzeniami, jednak my robimy zbyt mało by je zrealizować :*
Ci mężczyźni nie dawali mi spokoju. Na pewno byli kimś ważnymi skoro trener tak na nas liczył. Po trzech kółkach miałam dosyć ale musiałam dać z siebie wszystko. Znów się z nim spotkałam… ciężki oddech. Moja kondycja nie była zaskakująca ale dawałam rady.
Po biegu, przyszedł czas na rozgrzewkę w miejscu. Kilka skłonów, parę przysiadów i znów bieg. Tortury… Po pół godzinnej rozgrzewce nareszcie przyszedł czas na ćwiczenia z piłką. Jak zawsze z Natalią, stanęłyśmy przy ścianie obok trybun i wykonywałyśmy kolejno polecenia trenera.
Ci mężczyźni bacznie nas obserwowali i czasami coś do siebie mówili. Może naprawdę byli tylko widzami? Nie… byli kimś bardzo ważnymi, na pewno. Musiałam dać z siebie więcej niż sto procent. To może być jedyna szansa w moim życiu, muszę ją wykorzystać.
- Natalia i Karolina! Postarajcie się lepiej, wiem, że potraficie.- krzyknął do nas trener, który jednym okiem obserwował nas a drugim resztę drużyny. Poprawiłyśmy się, odbijałyśmy wyżej i mocniej. Przyszedł czas na kolejne ćwiczenie. Miałyśmy zrobić przewrót na materacu, szybko wstać i odbić sposobem dolnym, trener rzucał nam piłki na nadgarstki. Nie było to męczące ćwiczenie ale wymagało dobrej sprawności fizycznej. My jesteśmy dziewczynami, więc czasami ucinałyśmy sobie pogawędkę to trenerowi się nie podobało, wkurzał się.
I następne ćwiczenie i następne… nie było widać końca. Wykonywałyśmy je bez żadnych oporów.
Po wyczerpującej, godzinnej rozgrzewce nareszcie przyszedł czas na mały meczyk!
- Karolina ty zagrasz z Wiktorią, Klaudią, Oliwią, Eweliną i... a Anką.- spojrzał na mnie i wybrał drużyny.- Natalia ty jesteś z resztą dziewczyn.- jego wzrok przeniósł się na Natalię.
- Ale trenerze my zawsze jesteśmy osobno...- Natalia już któryś raz próbowała się sprzeciwić naszemu trenerowi ale to nie miało sensu ja już o tym wiedziałam.
- Macie równe sobie składy. Dacie radę!- odpowiedział jej rozkładając bezczynnie ręce.- Jaką będziesz mieś satysfakcję jak przegrasz z słabszą drużyną?
- No ale my nigdy nie jesteśmy razem...- skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Kiedyś będziecie... zobaczycie. A teraz już na boisko.- koniec dyskusji z moim trenerem.
- Ewelina łap piłkę! - pan podał do naszej serwującej.
Na zna gwizdka trenera rozpoczął się nasz mały meczyk!
***
Po pierwszym secie przegrywałyśmy 23 do 25. Byłam trochę zdenerwowana, co chwilę spoglądałam na trybuny. Zamieniłyśmy się z dziewczynami stronami i rozpoczęłyśmy następny set. Już nie skupiałam uwagi na tych facetach tylko na pice. Mecz układał się całkiem dobrze miałam wiele akcji, bloków i kilka asów serwisowych. Udało mi się zdobyć kilka puntów i z pomocą mojej wspanialej drużyny wygrałyśmy następnego seta 25 do 22. Było 1 do 1. Musieliśmy rozstrzygnąć ten sparing. Kątem oka zauważyłam na trybunach Przemka, który uśmiechał się od ucha do ucha. Po olejnej zmianie stron usłyszałam gwizdek trenera. Spojrzałam na niego i rozłożyłam ręce. Kiwnął mi głową w stronę drzwi. Zważyłam mężczyzn, którzy byli na trybunach. Teraz już byli na naszej sali, szli w naszą stronę...
Przepraszam, że tai krótki, następnym razem będzie długiii... Ten następny raz będzie w przyszłym tygodniu w poniedziałek albo w środę. Wyjeżdżam z moją przyjaciółka na wymarzoną kolonię :))
Po biegu, przyszedł czas na rozgrzewkę w miejscu. Kilka skłonów, parę przysiadów i znów bieg. Tortury… Po pół godzinnej rozgrzewce nareszcie przyszedł czas na ćwiczenia z piłką. Jak zawsze z Natalią, stanęłyśmy przy ścianie obok trybun i wykonywałyśmy kolejno polecenia trenera.
Ci mężczyźni bacznie nas obserwowali i czasami coś do siebie mówili. Może naprawdę byli tylko widzami? Nie… byli kimś bardzo ważnymi, na pewno. Musiałam dać z siebie więcej niż sto procent. To może być jedyna szansa w moim życiu, muszę ją wykorzystać.
- Natalia i Karolina! Postarajcie się lepiej, wiem, że potraficie.- krzyknął do nas trener, który jednym okiem obserwował nas a drugim resztę drużyny. Poprawiłyśmy się, odbijałyśmy wyżej i mocniej. Przyszedł czas na kolejne ćwiczenie. Miałyśmy zrobić przewrót na materacu, szybko wstać i odbić sposobem dolnym, trener rzucał nam piłki na nadgarstki. Nie było to męczące ćwiczenie ale wymagało dobrej sprawności fizycznej. My jesteśmy dziewczynami, więc czasami ucinałyśmy sobie pogawędkę to trenerowi się nie podobało, wkurzał się.
I następne ćwiczenie i następne… nie było widać końca. Wykonywałyśmy je bez żadnych oporów.
Po wyczerpującej, godzinnej rozgrzewce nareszcie przyszedł czas na mały meczyk!
- Karolina ty zagrasz z Wiktorią, Klaudią, Oliwią, Eweliną i... a Anką.- spojrzał na mnie i wybrał drużyny.- Natalia ty jesteś z resztą dziewczyn.- jego wzrok przeniósł się na Natalię.
- Ale trenerze my zawsze jesteśmy osobno...- Natalia już któryś raz próbowała się sprzeciwić naszemu trenerowi ale to nie miało sensu ja już o tym wiedziałam.
- Macie równe sobie składy. Dacie radę!- odpowiedział jej rozkładając bezczynnie ręce.- Jaką będziesz mieś satysfakcję jak przegrasz z słabszą drużyną?
- No ale my nigdy nie jesteśmy razem...- skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Kiedyś będziecie... zobaczycie. A teraz już na boisko.- koniec dyskusji z moim trenerem.
- Ewelina łap piłkę! - pan podał do naszej serwującej.
Na zna gwizdka trenera rozpoczął się nasz mały meczyk!
***
Po pierwszym secie przegrywałyśmy 23 do 25. Byłam trochę zdenerwowana, co chwilę spoglądałam na trybuny. Zamieniłyśmy się z dziewczynami stronami i rozpoczęłyśmy następny set. Już nie skupiałam uwagi na tych facetach tylko na pice. Mecz układał się całkiem dobrze miałam wiele akcji, bloków i kilka asów serwisowych. Udało mi się zdobyć kilka puntów i z pomocą mojej wspanialej drużyny wygrałyśmy następnego seta 25 do 22. Było 1 do 1. Musieliśmy rozstrzygnąć ten sparing. Kątem oka zauważyłam na trybunach Przemka, który uśmiechał się od ucha do ucha. Po olejnej zmianie stron usłyszałam gwizdek trenera. Spojrzałam na niego i rozłożyłam ręce. Kiwnął mi głową w stronę drzwi. Zważyłam mężczyzn, którzy byli na trybunach. Teraz już byli na naszej sali, szli w naszą stronę...
Przepraszam, że tai krótki, następnym razem będzie długiii... Ten następny raz będzie w przyszłym tygodniu w poniedziałek albo w środę. Wyjeżdżam z moją przyjaciółka na wymarzoną kolonię :))
wtorek, 23 lipca 2013
Trenujesz= nie rezygnujesz. Grasz do końca…
Przemek pobiegł na trening. Zostawił mnie samą ale nie miałam u tego za złe, sama go do tego namawiałam. Kochał mnie tak samo jak piłkę nożną tylko trochę bardziej. Czasami zastanawiam się co by wybrał: nogę czy mnie. Na szczęście, to na razie nie ma najmniejszego znaczenia, ma obydwie rzeczy przy sobie.
Lubię sport, może coś więcej niż lubię. Od kilku lat trenuję siatkówkę i biegam, dla siebie. Biorę mp3 i biegnę przed siebie. To pozwala mi zapomnieć, o wszystkim co mi się złego przytrafiło. W uszach słyszę muzykę i mój ciężki oddech. Jestem ja sama i moje myśli, które często gubię po drodze. Niektórzy idą na imprezę żeby zapomnieć o przeszłości, niektórzy czytają książki aby wyobrazić sobie lepszy świat, inni płaczą w poduszkę a znów inni przytulają się do bliskiej osoby aby poczuć się bezpiecznie… a ja biegam. Każdy człowiek ma swoje życie, swoją pasję i pisze swój życiorys. Nie pożyczysz sobie tego od najlepszej przyjaciółki.
Moje rozmyślania dla niektórych osób są jak syzyfowa praca, nudna i niekończąca się. Dla mnie coś normalnego i ciekawego. Niestety zawsze ktoś mi je przerwie, przeważnie dzwoniący telefon albo Piszczek. Tym razem to była komórka, Natalia mnie potrzebowała.
- No hej… Jak się czujesz po zabawie?- zaczęłam.
- Cześć. Trochę łeb mnie boli, no ale nie ważne. Masz godzinę…
- Na co?- zapytałam ze zdziwieniem.
- O 16-stej mamy trening z siatki.
- Ale trener już wrócił z wakacji?
- Niestety. Dzwonił do mnie i powiedział, żebym powiadomiła drużynę. Mogę się założyć, że i tak będzie do ciebie dzwonił, bo ty z nas dwóch jesteś tą odpowiedzialną. Będziesz co nie?
- Noo… ale cholernie mi się nie chce. Po tej zabawie, głowa mnie boli, nawet się jeszcze nie wykąpałam.
- Wiem co czujesz. Damy radę…
- Złego licho nie bierze. Lepiej kończmy bo się nie wyrobimy.
- Ja jestem prawie gotowa…
- Już?! To kiedy trener do ciebie dzwonił?
- A jakąś godzinę temu…
- Nie no, super. Mogłaś mnie trochę szybciej powiadomić.
- Musiałam wziąć prysznic i trochę jeszcze myślałam o Adrianie…
- O tym dupku?! Nie warto…
- Wiem, wiem…
- Dobra ja kończę, pa pa.
- Siema.
Nie wieżę, że akurat w takim głupim momencie mamy trening. Jeszcze letko kręciło mi się w głowie no ale cóż musiałam wstać i żyć!
Poszłam do łazienki i wskoczyłam pod prysznic. Zimny strumień wody dobrze na mnie zrobił. Chociaż trochę wytrzeźwiałam. Włosy szybko rozprostowałam, wysuszyłam i związałam w kucyk. Na twarz założyłam swój codzienny make-up. Czekał na mnie kolejny dylemat, co założyć? Z tego co zauważyłam to na dworze, powiewał nieprzyjemny wiaterek. Przez ostatnie dni, wakacyjna pogoda trochę się zepsuła.
Do swojej torby zapakowałam: strój do gry, buty do biegania i kilka podręcznych kosmetyków. Zadzwonił mój telefon, był to trener.
- Dzieńdobry.- nieśmiało zaczęłam.
- Cześć Karolina. Słuchaj za pół godziny mamy trening.
- Tak wiem, Natalia mi mówiła. Gramy tam gdzie zawsze?
- Tak na Sienkiewicza. Musicie się rozruszać.
- Dobra.
- Coś jeszcze?
- Chyba niee…
- Tylko bądź, nie zawiedź mnie. Ktoś przyjdzie na nasz trening.
- Kto?!
- Przyjdziesz to zobaczysz.
No i koniec rozmowy z trenerem. Był fajnym facetem, pośmiał się z nami i zawsze motywował do walki. Nie lubił jak się spóźniamy na treningi, wymagał od nas ciężkiej pracy i nie dopuszczał do tego abyśmy z treningu wyszły niezmęczone. Dzięki niemu i naszej pracy zostałyśmy mistrzyniami Podkarpacia. W Polsce mamy czwarte miejsce, najgorsze dla sportowca.
Szybo zeszłam na dół i rzuciłam pytanie do wszystkich:
- Kto zawiezie mnie na trening?
- No wiesz… mamy kaca.- odpowiedział mi Lewy.
- Kurde… Nie chcę mi się iść na nogach.- powiedziałam i oparłam się o blat stołu. Chwyciłam jabłko z półmiska, zaczęłam się nim bawić.
- Ja i tak się dziwię, że masz siły iść na trening.- tak naprawdę to nie miałam ochoty grać w siatkówkę, Agata to chyba zauważyła. Jednak trening czyni mistrza.
- No trudno pójdę na nogach.- stwierdziłam ze smutkiem.
- Podwieźlibyśmy cię no ale wiesz…- Kuba zaczął się tłumaczyć.
- Przecież wiem.- odłożyłam owoc na miejsce i poszłam na górę.
Z łóżka chwyciłam torbę, do której spakowałam potrzebne rzeczy. Zapowiadała się długa droga, więc nie mogłam zapomnieć o moim przenośnym przyjacielu, mp3. Zegarek na moim telefonie wskazywał 15:35. Trochę się obawiałam, że mogę się spóźnić. Szybko wyszłam z domu, nie zapominając się pożegnać.
Na ulicach Krakowa nie było zbyt dużo ludzi. Gdzie niegdzie, jakiś turysta zwiedzał dawną stolicą. Każdy siedział w swoim przytulnym domku albo wyjechał gdzieś na wakacje, gdzie pogoda nie płata figlów.
Zastanawiałam się nad moim wyjazdem na wakacje: gdzie, kiedy i z kim? Mama mi obiecała, mam nadzieję, że dotrzyma słowa. Marzyły mi się długie wakacje nad morzem albo jeziorem. Z drugiej strony mogłabym pojechać wszędzie gdzie będzie woda, słońce i Przemek.
Czas tak szybko leciał, byłam w połowie drogi. W głowie nuciłam sobie moją ulubioną piosenkę, która zawsze poprawia mi humor i dodawała energi.
Jeszcze jedna uliczka i będę na miejscu. To cud, że tak szybo doszłam. Była za pięć czwarta, gdy weszłam do szatni. Oczywiście moja drużyna przywitała mnie bardzo radośnie. Większość dziewczyn była już przebrane, a niejedne latały w bieliźnie. Moja szafka jak zawsze była pusta i czekała na mnie. Uwielbiam tą atmosferę w szatni przed treningiem. Zawsze puszczamy sobie muzykę, przy której nie potrafimy usiedzieć na miejscu. Wśród wygłupiających się dziewczyn, nie zauważyłam Natalii. Zdziwiłam się i trochę zmartwiłam.
- Widziałyście Natalię?- zapytałam się.
- Tak poszła już na salę.- odpowiedziała mi Oliwia.
- Dobra my też już chodźmy bo trener się wkurzy.- zaczęłam poganiać dziewczyny.
- Okey już idziemy kapitanie.- rzuciła Ewelina. To prawda jestem kapitanem drużyny, lubię jak dziewczyny mnie tak nazywają ale nie zawsze.
Sala była już przygotowana do gry. Zauważyłam Natalię, która samotnie odbijała piłkę od ściany. Trener był na trybunach i rozmawiał jakimiś facetami, byli ubrani na sportowo. Byłam ciekawa kto to jest.
Wbiegłyśmy na salę jak stado dzikich małp. Jednak gdy zauważyliśmy tych gości, uspokoiłyśmy się. Podbiegłam do Natalii.
- Hejj. Co tak sama odbijasz?- zapytałam się.
- Musiałam się na czymś wyżyć.- rozstanie z Adrianem, źle na nią wpłynęło ale ona szybo się z tym upora.
- Aha, rozumiem. Wiesz co to za goście?
- Nie. Zaraz się przekonamy, trener już idzie. Chodź!
Pobiegłyśmy w stronę trenera. Obok niego zrobiło się kółko ze wszystkimi siatkarkami.
- Witam was dziewczyny po długiej przerwie. Dzisiaj dam wam trochę wycisk ale pozwolę złapać oddech.
- Ha ha ha dziękujemy trenerze, miły pan jest.- zaśmiała się Natalia.
- Dla was zawsze. Mam nadzieję, że nie balowałyście ostatniej nocy bo to może być dla was ważny dzień.- zabrzmiało to trochę strasznie ale też wspaniale.
- Nadzieja matką głupich.- powiedziałam po cichu do Natalii, zaśmiała się.
- Proszę pana a kim są ci faceci w dresach?- lepiej tego Wiktoria ująć nie mogła.
- Aaa oni.- jego wzrok powędrował na trybuny.- To nikt taki… Grajcie swoje i dajcie z siebie wszystko. Na początek 2 kółka sprintem a potem 3 truchtem!- na zakończenie klasną w dłonie. Już razem z Natalią zaczynałyśmy biec jednak trener na moment nas zatrzymał.
- Słuchajcie jesteście najlepsze. Ty Natalia jesteś drobna ale masz niesamowity serf. Za to ty Karolina jesteś najwyższa i doskonale sobie radzisz jako rozgrywająca a pozatym masz wszystko co powinna mieć zawodowa siatkarka. – w tym momencie chwycił nas za ramię.- Dziewczyny nie zawiedźcie mnie.- to zabrzmiało trochę egoistycznie. Nie wiedziałam o co chodzi. Sparaliżowało mnie. Pokiwałyśmy głową na znak, że wiemy o co chodzi. Potem wymieniłyśmy się spojrzeniami i dołączyłyśmy do reszty dziewczyn.
I kolejny rozdział... Przypominam, że komentarze mogą także dodawać anoinimowi. :))
Zadaj mi pytanie : http://ask.fm/klaudiaheeeyy ♥
Lubię sport, może coś więcej niż lubię. Od kilku lat trenuję siatkówkę i biegam, dla siebie. Biorę mp3 i biegnę przed siebie. To pozwala mi zapomnieć, o wszystkim co mi się złego przytrafiło. W uszach słyszę muzykę i mój ciężki oddech. Jestem ja sama i moje myśli, które często gubię po drodze. Niektórzy idą na imprezę żeby zapomnieć o przeszłości, niektórzy czytają książki aby wyobrazić sobie lepszy świat, inni płaczą w poduszkę a znów inni przytulają się do bliskiej osoby aby poczuć się bezpiecznie… a ja biegam. Każdy człowiek ma swoje życie, swoją pasję i pisze swój życiorys. Nie pożyczysz sobie tego od najlepszej przyjaciółki.
Moje rozmyślania dla niektórych osób są jak syzyfowa praca, nudna i niekończąca się. Dla mnie coś normalnego i ciekawego. Niestety zawsze ktoś mi je przerwie, przeważnie dzwoniący telefon albo Piszczek. Tym razem to była komórka, Natalia mnie potrzebowała.
- No hej… Jak się czujesz po zabawie?- zaczęłam.
- Cześć. Trochę łeb mnie boli, no ale nie ważne. Masz godzinę…
- Na co?- zapytałam ze zdziwieniem.
- O 16-stej mamy trening z siatki.
- Ale trener już wrócił z wakacji?
- Niestety. Dzwonił do mnie i powiedział, żebym powiadomiła drużynę. Mogę się założyć, że i tak będzie do ciebie dzwonił, bo ty z nas dwóch jesteś tą odpowiedzialną. Będziesz co nie?
- Noo… ale cholernie mi się nie chce. Po tej zabawie, głowa mnie boli, nawet się jeszcze nie wykąpałam.
- Wiem co czujesz. Damy radę…
- Złego licho nie bierze. Lepiej kończmy bo się nie wyrobimy.
- Ja jestem prawie gotowa…
- Już?! To kiedy trener do ciebie dzwonił?
- A jakąś godzinę temu…
- Nie no, super. Mogłaś mnie trochę szybciej powiadomić.
- Musiałam wziąć prysznic i trochę jeszcze myślałam o Adrianie…
- O tym dupku?! Nie warto…
- Wiem, wiem…
- Dobra ja kończę, pa pa.
- Siema.
Nie wieżę, że akurat w takim głupim momencie mamy trening. Jeszcze letko kręciło mi się w głowie no ale cóż musiałam wstać i żyć!
Poszłam do łazienki i wskoczyłam pod prysznic. Zimny strumień wody dobrze na mnie zrobił. Chociaż trochę wytrzeźwiałam. Włosy szybko rozprostowałam, wysuszyłam i związałam w kucyk. Na twarz założyłam swój codzienny make-up. Czekał na mnie kolejny dylemat, co założyć? Z tego co zauważyłam to na dworze, powiewał nieprzyjemny wiaterek. Przez ostatnie dni, wakacyjna pogoda trochę się zepsuła.
Do swojej torby zapakowałam: strój do gry, buty do biegania i kilka podręcznych kosmetyków. Zadzwonił mój telefon, był to trener.
- Dzieńdobry.- nieśmiało zaczęłam.
- Cześć Karolina. Słuchaj za pół godziny mamy trening.
- Tak wiem, Natalia mi mówiła. Gramy tam gdzie zawsze?
- Tak na Sienkiewicza. Musicie się rozruszać.
- Dobra.
- Coś jeszcze?
- Chyba niee…
- Tylko bądź, nie zawiedź mnie. Ktoś przyjdzie na nasz trening.
- Kto?!
- Przyjdziesz to zobaczysz.
No i koniec rozmowy z trenerem. Był fajnym facetem, pośmiał się z nami i zawsze motywował do walki. Nie lubił jak się spóźniamy na treningi, wymagał od nas ciężkiej pracy i nie dopuszczał do tego abyśmy z treningu wyszły niezmęczone. Dzięki niemu i naszej pracy zostałyśmy mistrzyniami Podkarpacia. W Polsce mamy czwarte miejsce, najgorsze dla sportowca.
Szybo zeszłam na dół i rzuciłam pytanie do wszystkich:
- Kto zawiezie mnie na trening?
- No wiesz… mamy kaca.- odpowiedział mi Lewy.
- Kurde… Nie chcę mi się iść na nogach.- powiedziałam i oparłam się o blat stołu. Chwyciłam jabłko z półmiska, zaczęłam się nim bawić.
- Ja i tak się dziwię, że masz siły iść na trening.- tak naprawdę to nie miałam ochoty grać w siatkówkę, Agata to chyba zauważyła. Jednak trening czyni mistrza.
- No trudno pójdę na nogach.- stwierdziłam ze smutkiem.
- Podwieźlibyśmy cię no ale wiesz…- Kuba zaczął się tłumaczyć.
- Przecież wiem.- odłożyłam owoc na miejsce i poszłam na górę.
Z łóżka chwyciłam torbę, do której spakowałam potrzebne rzeczy. Zapowiadała się długa droga, więc nie mogłam zapomnieć o moim przenośnym przyjacielu, mp3. Zegarek na moim telefonie wskazywał 15:35. Trochę się obawiałam, że mogę się spóźnić. Szybko wyszłam z domu, nie zapominając się pożegnać.
Na ulicach Krakowa nie było zbyt dużo ludzi. Gdzie niegdzie, jakiś turysta zwiedzał dawną stolicą. Każdy siedział w swoim przytulnym domku albo wyjechał gdzieś na wakacje, gdzie pogoda nie płata figlów.
Zastanawiałam się nad moim wyjazdem na wakacje: gdzie, kiedy i z kim? Mama mi obiecała, mam nadzieję, że dotrzyma słowa. Marzyły mi się długie wakacje nad morzem albo jeziorem. Z drugiej strony mogłabym pojechać wszędzie gdzie będzie woda, słońce i Przemek.
Czas tak szybko leciał, byłam w połowie drogi. W głowie nuciłam sobie moją ulubioną piosenkę, która zawsze poprawia mi humor i dodawała energi.
Jeszcze jedna uliczka i będę na miejscu. To cud, że tak szybo doszłam. Była za pięć czwarta, gdy weszłam do szatni. Oczywiście moja drużyna przywitała mnie bardzo radośnie. Większość dziewczyn była już przebrane, a niejedne latały w bieliźnie. Moja szafka jak zawsze była pusta i czekała na mnie. Uwielbiam tą atmosferę w szatni przed treningiem. Zawsze puszczamy sobie muzykę, przy której nie potrafimy usiedzieć na miejscu. Wśród wygłupiających się dziewczyn, nie zauważyłam Natalii. Zdziwiłam się i trochę zmartwiłam.
- Widziałyście Natalię?- zapytałam się.
- Tak poszła już na salę.- odpowiedziała mi Oliwia.
- Dobra my też już chodźmy bo trener się wkurzy.- zaczęłam poganiać dziewczyny.
- Okey już idziemy kapitanie.- rzuciła Ewelina. To prawda jestem kapitanem drużyny, lubię jak dziewczyny mnie tak nazywają ale nie zawsze.
Sala była już przygotowana do gry. Zauważyłam Natalię, która samotnie odbijała piłkę od ściany. Trener był na trybunach i rozmawiał jakimiś facetami, byli ubrani na sportowo. Byłam ciekawa kto to jest.
Wbiegłyśmy na salę jak stado dzikich małp. Jednak gdy zauważyliśmy tych gości, uspokoiłyśmy się. Podbiegłam do Natalii.
- Hejj. Co tak sama odbijasz?- zapytałam się.
- Musiałam się na czymś wyżyć.- rozstanie z Adrianem, źle na nią wpłynęło ale ona szybo się z tym upora.
- Aha, rozumiem. Wiesz co to za goście?
- Nie. Zaraz się przekonamy, trener już idzie. Chodź!
Pobiegłyśmy w stronę trenera. Obok niego zrobiło się kółko ze wszystkimi siatkarkami.
- Witam was dziewczyny po długiej przerwie. Dzisiaj dam wam trochę wycisk ale pozwolę złapać oddech.
- Ha ha ha dziękujemy trenerze, miły pan jest.- zaśmiała się Natalia.
- Dla was zawsze. Mam nadzieję, że nie balowałyście ostatniej nocy bo to może być dla was ważny dzień.- zabrzmiało to trochę strasznie ale też wspaniale.
- Nadzieja matką głupich.- powiedziałam po cichu do Natalii, zaśmiała się.
- Proszę pana a kim są ci faceci w dresach?- lepiej tego Wiktoria ująć nie mogła.
- Aaa oni.- jego wzrok powędrował na trybuny.- To nikt taki… Grajcie swoje i dajcie z siebie wszystko. Na początek 2 kółka sprintem a potem 3 truchtem!- na zakończenie klasną w dłonie. Już razem z Natalią zaczynałyśmy biec jednak trener na moment nas zatrzymał.
- Słuchajcie jesteście najlepsze. Ty Natalia jesteś drobna ale masz niesamowity serf. Za to ty Karolina jesteś najwyższa i doskonale sobie radzisz jako rozgrywająca a pozatym masz wszystko co powinna mieć zawodowa siatkarka. – w tym momencie chwycił nas za ramię.- Dziewczyny nie zawiedźcie mnie.- to zabrzmiało trochę egoistycznie. Nie wiedziałam o co chodzi. Sparaliżowało mnie. Pokiwałyśmy głową na znak, że wiemy o co chodzi. Potem wymieniłyśmy się spojrzeniami i dołączyłyśmy do reszty dziewczyn.
I kolejny rozdział... Przypominam, że komentarze mogą także dodawać anoinimowi. :))
Zadaj mi pytanie : http://ask.fm/klaudiaheeeyy ♥
niedziela, 21 lipca 2013
Jestem silna dzięki Tobie, nie potrzebuję Red Bula.
Boże… gdzie ja jestem? Aha to moje łóżko, mój pokój… ałaa moja głowa. Ku mojemu zdziwieniu miałam na sobie dużą męską koszulę, nie pamiętam abym się przebierała. Zegarek wskazywał dwunastą. Powoli wstałam z łóżka, czułam okropny ból głowy, który nie dawał mi spokoju. Nawet nie przyglądałam się w lusterku tylko zeszłam do kuchni po wodę. Przez mój dom chyba przeszedł huragan, poduszki leżały na podłodze, chipsy i paluszki porozrzucane a butelki po piwie były tam gdzie tylko się spojrzy. Czekało nas długie popołudnie… Przy stole siedział już Piszczek i Lewy.
- Hejjj…- przywitałam się. Wyglądali nie lepiej niż ja.
- Cześć… - odpowiedzieli w tym samym momencie. Piszczek bez proszenia podał mi butelkę wody, jak on mnie dobrze znał.
- Wiecie, że musimy to ogarnąć.- spojrzałam na nich a potem skierowałam wzrok na bałagan.
- Nie załamuj mnie…- Lewy spuścił głowę i letko walnął się w stół.
- A może kolejna impreza?- nie no Łukasz potrafi zaskoczyć człowieka, on to ma twardą głowę. Lewy tylko zerknął na niego ze zdziwieniem a ja się zaśmiałam.
- Piszczek ty się dobrze czujesz?- ktoś się wtrącił do naszej rozmowy, to była Ania, schodziła po schodach.
- Nie ten alkohol mi zaszkodził ale i tak go kocham…- odpowiedział z intrygującym uśmieszkiem. Ania oparła się o Roberta.
- Macie coś do picia ?- zapytała się. Łukasz bez żadnej odpowiedzi podał jej butelkę.
Taka fajna impreza i takie nieznośnie skutki uboczne jak kac i ból głowy. Teraz wiem co czuł Lewy… Jedyne pytanie jakie narzuca mi się na myśl to: czy było warto tak się wygłupiać? Odpowiedź jest łatwa i prosta: tak. Było po prostu super. Mogłabym to powtórzyć ale za jakiś czas.
- Ej widzieliście Kamila i Elizę?- mój brat tylko nas sobie przedstawił a potem znikli mi z oczu.- Znaczy się Luizę…- z tego wszystkiego nawet imiona sobie pomyliłam.
- Kamila i kogo??- i tak nie zauważali tej pomyłki. Kamil chyba nie przedstawił im swojej wybranki serca.
- Luizy, jego dziewczyny.- odpowiedziałam im. Zaskoczyłam ich tą wiadomością
- Ładna jest?- pierwsze pytanie Łukasza, jemu chyba naprawdę alkohol szkodzi. Obrzuciłam go obojętnym spojrzeniem.
- Łukasz opanuj się…- w odpowiedzi wyręczył mnie Robert.- Kamil jest u siebie a ta Luiza to chyba też bo nad ranem słyszałem jakieś śmieszki.- i wszystko było jasne. Musiałam sobie poprawić koszulkę była na mnie stanowczo za duża
- Ty Karolina skąd masz moją koszulkę z Nike?!- nagle naskoczył na mnie Łukasz.
- Nie wiem, obudziłam się w niej.- sama się nad tym zastanawiałam.
- Nie ważne sorry, że tak na ciebie naskoczyłem. Ty masz moją koszulkę a ja twoją sukienkę w pokoju. He, He.- zamurowało mnie, tak szybko mnie przeprosił.
- Spoko… Nie wiem co ja wczoraj robiłam, film mi się urwał.- bez potrzeby nie warto się na kogoś obrażać, .- Ja idę na górę, muszę się jeszcze chociaż na chwilę położyć.- wstałam od stołu do ręki chwyciłam butelkę wody i poszłam na górę.- To coś potem ogarniemy.- zatrzymałam się w połowie drogi i wskazałam palcem na salon, który nie przypominał naszego dawnego salonu… Na razie marzyłam tylko o tym, aby zamknąć oczy i zapomnieć o wszystkim, odpłynąć w krainę snów. Musiałam odespać noc. Skoczyłam na moje łóżko, okryłam się cieplutką kołdrą i zasnęłam jak małe dziecko.
***
- Karolina… Karolina obudź się!- męski głos niezwłocznie próbował mnie obudzić. Dotykał mojej twarzy i włosów, delikatnie mnie głaskał. Przetarłam oczy i powoli opuszczałam krainę snu. Przed moim łóżkiem klęczał Przemek. Wyglądał o niebo lepiej niż ja, z pewnością zdążył wziąć prysznic i się ogarnąć. Nie to co ja…
- Przemek jak fajnie, że jesteś…- przetarłam oczy i chwyciłam go za dłoń.
- Musimy iść na dół sprzątać.- trochę zrzedła mi mina, że w takim celu do mnie przyszedł ale przynajmniej nam pomoże.
- Ale mi się nie chce… Wiesz jak nam dużo to czasu zajmie?- wolałabym zostać w moim łóżku.
- Tak, całe popołudnie ale mamy dużą ekipę.- odpowiedział mi i pociągnął za rękę abym wstawała.- Wszyscy na nas czekają. No chodź…
- Wszyscy to znaczy kto??
- No Piszczek, Lewy, Kuba, Anka i Agata. A i jeszcze Kamil i Luiza. Jest nas 9 damy sobie radę.- aby bardziej mnie zachęcić spojrzał na mnie swoimi dużymi oczami, działały na mnie jak afrodyzjak.
- No dobra już idę. Tylko ubiorę się w jakieś dresy…
- Ok. ale szybko. Będę na dole… - Przemek poszedł do salonu a ja wygrzebałam z szafy swoje ulubione szare dresy i ubrałam się w nie. Po drodze jeszcze poszłam do łazienki, musiałam rozczesać włosy, co nie było takie łatwe i umyć twarz zimną wodą. Schodząc po schodach jak nigdy trzymałam się poręczy. Półtora piwa to chyba jeszcze za dużo jak na moją słabą głowę. Czułam się jakby ktoś mną trząsł. Domownicy chyba nie chcieli na mnie czekać i sami wzięli się do pracy.
- Ooo… nareszcie nasz księżniczka wstała!- Kamil chodź był odwrócony do mnie plecami zauważył moje ciało w odbiciu lustra. Wszyscy spojrzeli na mnie ale zaraz potem wrócili do swojej pracy.
- Kamil tylko nie krzycz… błagam. Łeb mi pęka.- położyłam rękę na czole i usiadłam przy stole.
- Ha, ha ha! Teraz to ja się śmieję, wiesz co oznacza kac.- Lewy musiał się odgryźć, jak przez mgłę pamiętam jak ja go wtedy drażniłam.
- Karolina chodź mi pomóc.- zawołał mnie Przemek. Musiałam przytrzymać worek na szklane butelki po piwie. On chyba miał na mnie największy wpływ.
- Już idę… - wzięłam jeszcze łyk wody i poszłam mu pomóc. Ja i Przemek zbieraliśmy wszystkie butelki. Gdy mi się wydawało, że już wszystkie zebrałam w jakimś zakamarku kryła się jeszcze jedna, było ich bez liku. Lewy i Anka zbierali różne papierki. Kuba i Agata poprawiali zasłony, ściągali balony i serpentyny z sufitu. Kamil i Luiza zamiatali podłogę a Piszczek mył szklane blaty stołów, w kuchni i w salonie. Pracy było dużo ale też ludzi była niezła grupka. Bardzo nie chciało mi się sprzątać, trochę wyręczałam się Przemkiem. Ulegał mojemu uśmiechowi. Jednym zdaniem obijałam się… Poszło nam to szybciej niż mi się wydawało. Nie zrobiłam wprawdzie dużo ale i tak się zmęczyłam. Nareszcie skończyliśmy… Usiedliśmy w kuchni przy stole, wszyscy chwycili wodę i zaczęli pić jakby byli na pustyni.
- Nie wieże, że to posprzątaliśmy.- powiedziałam aby zabić ciszę.
- He He. Siostra ty się bardziej opierzałaś.- szczery aż do bólu. Luiza szturchnęła go i popatrzyła się na niego surowym wzrokiem. Od razu przestał się śmiać.
- My idziemy na górę…- rzucił Przemek. Podał mi dłoń, ja spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Co on znów knuje? Nikt się nie sprzeciwiał. Po kilku sekundach byliśmy już w moim pokoju. Siedzieliśmy na łóżku, oparci o ścianę, wtuleni w siebie. Nasze ręce nie rozstawały się.
- Przemuś co cię tak naszło, żebyśmy byli sami?- zapytałam się.
- ehh… Tak jakoś.- nie wiedział co powiedzieć. W jego głosie wyczułam delikatne spięcie.
- Ty wczoraj mnie zaniosłeś do łóżka, prawda?
- Tak… a co?
- Jakim cudem miałam na sobie koszulkę Piszczka a moja sukienka jest w u niego w pokoju?
- Ha, ha, ha. Nie pamiętasz?
- Nieee… powiedz.
- Ha ha ha!- dostał poduszką ode mnie.- Jak wczoraj cię prowadziłem. Nie chcący pomyliliśmy pokoje. Ty byłaś trochę pijana i bardzo zaspana, nie zorientowałaś i wyciągałaś z szafki tą koszulkę a sukienkę tam zostawiłaś. Ha ha ha!
- Daj mi się pośmiać z siebie i powiedz co dalej!- znów dostał poduszką.
- Gdy przyszedłem cię pocałować na dobranoc, zaświeciłem światło i wtedy zorientowałem się, że jesteśmy w niewłaściwym pokoju. Nie wiedziałaś co się dzieje i nie chciałaś iść. Uparłaś się, żeby tam zostać. Wtedy wziąłem cię na ręce i zaniosłem do twojej sypialni. Ale ty na serio nic nie pamiętasz?- podniósł się i popatrzył mi się w oczy.
- Kompletna pustka. Ha, ha, ha jestem prze talent…- jakie szczęście, że był przy mnie Przemek.
- Właśnie za to cię lubię…
- Za co ?!
- Za to, że potrafisz się śmiać z siebie. Uwielbiam cię…- nasze usta się spotkały. Utopiłam się w głębokim pocałunku. Jego duże brązowe oczy spoglądały na mnie z ciekawością i z irytacją. Kocham go… Było tak cudownie i… zadzwonił telefon Przemka.
- Przepraszam…- szepnął mi do ucha i sięgnął do kieszeni po komórkę. Nie przysłuchiwałam się tej rozmowie ale z pojedynczych słówek mojego chłopaka mogłam się spodziewać, że mnie opuści.
- Co jest? Coś się stało?
- Kurde… muszę wracać. Niespodziewany trening. Trener zwołuję chłopaków. Mają być jacyś prezesi z lepszych klubów piłkarskich.- odpowiedział. Po jego głosie poznałam, że nie ma ochoty grać i wolałby zostać ze mną.
- Nigdzie nie idę, zostaję z tobą.- takiego protestu się nie spodziewałam.
- Idź to może być dla ciebie duża szansa. Pamiętasz? Sam tak mówiłeś.
- Tak wiem… ale ja dużo tam nie zrobię, mam kaca. Nogi mi się plączą.- no i drugi telefon tym razem to był Filip.- Chyba wychodzi na to, że jak nie przyjdę to dostanę niezłego kopa od Filipa.
- No widzisz…
- No dobra lecę, pa.- wstał z łóżka i był już na progu, gdy postanowił się wrócić.
- Czegoś zapomniałem…- podszedł do mnie i ostatni raz, na pożegnanie pocałował mnie.
Masz do mnie pytanie? Zadaj mi je: http://ask.fm/klaudiaheeeyy Jesteście cudowni mam ponad dwa tysiące wejść, to nie jest za dużo ale i tak się cieszę. Czekam na komentarze ♥...:)...:D
- Hejjj…- przywitałam się. Wyglądali nie lepiej niż ja.
- Cześć… - odpowiedzieli w tym samym momencie. Piszczek bez proszenia podał mi butelkę wody, jak on mnie dobrze znał.
- Wiecie, że musimy to ogarnąć.- spojrzałam na nich a potem skierowałam wzrok na bałagan.
- Nie załamuj mnie…- Lewy spuścił głowę i letko walnął się w stół.
- A może kolejna impreza?- nie no Łukasz potrafi zaskoczyć człowieka, on to ma twardą głowę. Lewy tylko zerknął na niego ze zdziwieniem a ja się zaśmiałam.
- Piszczek ty się dobrze czujesz?- ktoś się wtrącił do naszej rozmowy, to była Ania, schodziła po schodach.
- Nie ten alkohol mi zaszkodził ale i tak go kocham…- odpowiedział z intrygującym uśmieszkiem. Ania oparła się o Roberta.
- Macie coś do picia ?- zapytała się. Łukasz bez żadnej odpowiedzi podał jej butelkę.
Taka fajna impreza i takie nieznośnie skutki uboczne jak kac i ból głowy. Teraz wiem co czuł Lewy… Jedyne pytanie jakie narzuca mi się na myśl to: czy było warto tak się wygłupiać? Odpowiedź jest łatwa i prosta: tak. Było po prostu super. Mogłabym to powtórzyć ale za jakiś czas.
- Ej widzieliście Kamila i Elizę?- mój brat tylko nas sobie przedstawił a potem znikli mi z oczu.- Znaczy się Luizę…- z tego wszystkiego nawet imiona sobie pomyliłam.
- Kamila i kogo??- i tak nie zauważali tej pomyłki. Kamil chyba nie przedstawił im swojej wybranki serca.
- Luizy, jego dziewczyny.- odpowiedziałam im. Zaskoczyłam ich tą wiadomością
- Ładna jest?- pierwsze pytanie Łukasza, jemu chyba naprawdę alkohol szkodzi. Obrzuciłam go obojętnym spojrzeniem.
- Łukasz opanuj się…- w odpowiedzi wyręczył mnie Robert.- Kamil jest u siebie a ta Luiza to chyba też bo nad ranem słyszałem jakieś śmieszki.- i wszystko było jasne. Musiałam sobie poprawić koszulkę była na mnie stanowczo za duża
- Ty Karolina skąd masz moją koszulkę z Nike?!- nagle naskoczył na mnie Łukasz.
- Nie wiem, obudziłam się w niej.- sama się nad tym zastanawiałam.
- Nie ważne sorry, że tak na ciebie naskoczyłem. Ty masz moją koszulkę a ja twoją sukienkę w pokoju. He, He.- zamurowało mnie, tak szybko mnie przeprosił.
- Spoko… Nie wiem co ja wczoraj robiłam, film mi się urwał.- bez potrzeby nie warto się na kogoś obrażać, .- Ja idę na górę, muszę się jeszcze chociaż na chwilę położyć.- wstałam od stołu do ręki chwyciłam butelkę wody i poszłam na górę.- To coś potem ogarniemy.- zatrzymałam się w połowie drogi i wskazałam palcem na salon, który nie przypominał naszego dawnego salonu… Na razie marzyłam tylko o tym, aby zamknąć oczy i zapomnieć o wszystkim, odpłynąć w krainę snów. Musiałam odespać noc. Skoczyłam na moje łóżko, okryłam się cieplutką kołdrą i zasnęłam jak małe dziecko.
***
- Karolina… Karolina obudź się!- męski głos niezwłocznie próbował mnie obudzić. Dotykał mojej twarzy i włosów, delikatnie mnie głaskał. Przetarłam oczy i powoli opuszczałam krainę snu. Przed moim łóżkiem klęczał Przemek. Wyglądał o niebo lepiej niż ja, z pewnością zdążył wziąć prysznic i się ogarnąć. Nie to co ja…
- Przemek jak fajnie, że jesteś…- przetarłam oczy i chwyciłam go za dłoń.
- Musimy iść na dół sprzątać.- trochę zrzedła mi mina, że w takim celu do mnie przyszedł ale przynajmniej nam pomoże.
- Ale mi się nie chce… Wiesz jak nam dużo to czasu zajmie?- wolałabym zostać w moim łóżku.
- Tak, całe popołudnie ale mamy dużą ekipę.- odpowiedział mi i pociągnął za rękę abym wstawała.- Wszyscy na nas czekają. No chodź…
- Wszyscy to znaczy kto??
- No Piszczek, Lewy, Kuba, Anka i Agata. A i jeszcze Kamil i Luiza. Jest nas 9 damy sobie radę.- aby bardziej mnie zachęcić spojrzał na mnie swoimi dużymi oczami, działały na mnie jak afrodyzjak.
- No dobra już idę. Tylko ubiorę się w jakieś dresy…
- Ok. ale szybko. Będę na dole… - Przemek poszedł do salonu a ja wygrzebałam z szafy swoje ulubione szare dresy i ubrałam się w nie. Po drodze jeszcze poszłam do łazienki, musiałam rozczesać włosy, co nie było takie łatwe i umyć twarz zimną wodą. Schodząc po schodach jak nigdy trzymałam się poręczy. Półtora piwa to chyba jeszcze za dużo jak na moją słabą głowę. Czułam się jakby ktoś mną trząsł. Domownicy chyba nie chcieli na mnie czekać i sami wzięli się do pracy.
- Ooo… nareszcie nasz księżniczka wstała!- Kamil chodź był odwrócony do mnie plecami zauważył moje ciało w odbiciu lustra. Wszyscy spojrzeli na mnie ale zaraz potem wrócili do swojej pracy.
- Kamil tylko nie krzycz… błagam. Łeb mi pęka.- położyłam rękę na czole i usiadłam przy stole.
- Ha, ha ha! Teraz to ja się śmieję, wiesz co oznacza kac.- Lewy musiał się odgryźć, jak przez mgłę pamiętam jak ja go wtedy drażniłam.
- Karolina chodź mi pomóc.- zawołał mnie Przemek. Musiałam przytrzymać worek na szklane butelki po piwie. On chyba miał na mnie największy wpływ.
- Już idę… - wzięłam jeszcze łyk wody i poszłam mu pomóc. Ja i Przemek zbieraliśmy wszystkie butelki. Gdy mi się wydawało, że już wszystkie zebrałam w jakimś zakamarku kryła się jeszcze jedna, było ich bez liku. Lewy i Anka zbierali różne papierki. Kuba i Agata poprawiali zasłony, ściągali balony i serpentyny z sufitu. Kamil i Luiza zamiatali podłogę a Piszczek mył szklane blaty stołów, w kuchni i w salonie. Pracy było dużo ale też ludzi była niezła grupka. Bardzo nie chciało mi się sprzątać, trochę wyręczałam się Przemkiem. Ulegał mojemu uśmiechowi. Jednym zdaniem obijałam się… Poszło nam to szybciej niż mi się wydawało. Nie zrobiłam wprawdzie dużo ale i tak się zmęczyłam. Nareszcie skończyliśmy… Usiedliśmy w kuchni przy stole, wszyscy chwycili wodę i zaczęli pić jakby byli na pustyni.
- Nie wieże, że to posprzątaliśmy.- powiedziałam aby zabić ciszę.
- He He. Siostra ty się bardziej opierzałaś.- szczery aż do bólu. Luiza szturchnęła go i popatrzyła się na niego surowym wzrokiem. Od razu przestał się śmiać.
- My idziemy na górę…- rzucił Przemek. Podał mi dłoń, ja spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Co on znów knuje? Nikt się nie sprzeciwiał. Po kilku sekundach byliśmy już w moim pokoju. Siedzieliśmy na łóżku, oparci o ścianę, wtuleni w siebie. Nasze ręce nie rozstawały się.
- Przemuś co cię tak naszło, żebyśmy byli sami?- zapytałam się.
- ehh… Tak jakoś.- nie wiedział co powiedzieć. W jego głosie wyczułam delikatne spięcie.
- Ty wczoraj mnie zaniosłeś do łóżka, prawda?
- Tak… a co?
- Jakim cudem miałam na sobie koszulkę Piszczka a moja sukienka jest w u niego w pokoju?
- Ha, ha, ha. Nie pamiętasz?
- Nieee… powiedz.
- Ha ha ha!- dostał poduszką ode mnie.- Jak wczoraj cię prowadziłem. Nie chcący pomyliliśmy pokoje. Ty byłaś trochę pijana i bardzo zaspana, nie zorientowałaś i wyciągałaś z szafki tą koszulkę a sukienkę tam zostawiłaś. Ha ha ha!
- Daj mi się pośmiać z siebie i powiedz co dalej!- znów dostał poduszką.
- Gdy przyszedłem cię pocałować na dobranoc, zaświeciłem światło i wtedy zorientowałem się, że jesteśmy w niewłaściwym pokoju. Nie wiedziałaś co się dzieje i nie chciałaś iść. Uparłaś się, żeby tam zostać. Wtedy wziąłem cię na ręce i zaniosłem do twojej sypialni. Ale ty na serio nic nie pamiętasz?- podniósł się i popatrzył mi się w oczy.
- Kompletna pustka. Ha, ha, ha jestem prze talent…- jakie szczęście, że był przy mnie Przemek.
- Właśnie za to cię lubię…
- Za co ?!
- Za to, że potrafisz się śmiać z siebie. Uwielbiam cię…- nasze usta się spotkały. Utopiłam się w głębokim pocałunku. Jego duże brązowe oczy spoglądały na mnie z ciekawością i z irytacją. Kocham go… Było tak cudownie i… zadzwonił telefon Przemka.
- Przepraszam…- szepnął mi do ucha i sięgnął do kieszeni po komórkę. Nie przysłuchiwałam się tej rozmowie ale z pojedynczych słówek mojego chłopaka mogłam się spodziewać, że mnie opuści.
- Co jest? Coś się stało?
- Kurde… muszę wracać. Niespodziewany trening. Trener zwołuję chłopaków. Mają być jacyś prezesi z lepszych klubów piłkarskich.- odpowiedział. Po jego głosie poznałam, że nie ma ochoty grać i wolałby zostać ze mną.
- Nigdzie nie idę, zostaję z tobą.- takiego protestu się nie spodziewałam.
- Idź to może być dla ciebie duża szansa. Pamiętasz? Sam tak mówiłeś.
- Tak wiem… ale ja dużo tam nie zrobię, mam kaca. Nogi mi się plączą.- no i drugi telefon tym razem to był Filip.- Chyba wychodzi na to, że jak nie przyjdę to dostanę niezłego kopa od Filipa.
- No widzisz…
- No dobra lecę, pa.- wstał z łóżka i był już na progu, gdy postanowił się wrócić.
- Czegoś zapomniałem…- podszedł do mnie i ostatni raz, na pożegnanie pocałował mnie.
Masz do mnie pytanie? Zadaj mi je: http://ask.fm/klaudiaheeeyy Jesteście cudowni mam ponad dwa tysiące wejść, to nie jest za dużo ale i tak się cieszę. Czekam na komentarze ♥...:)...:D
czwartek, 18 lipca 2013
Życie to ostry miecz, na którym Bóg napisał: Walcz, Kochaj, Cierp.
Przemek odprowadził mnie i sam poszedł się trochę ogarnąć. W salonie zauważyłam ułożone miski z chipsami, paluszki w wysokich szklankach, natomiast żelki leżały na blacie stołu w kuchni, tu na pewno też będzie toczyła się impreza. Balony leżały na podłodze a serpentyny wisiały na żyrandolu a kilka nawet zauważyłam za suficie i nad głównym wejściem do domu. Byłam zaskoczona takim wystrojem domu no ale przecież szykowała się wielka balanga. Piłkarze, Anka i Agata zapewne szykowali się do zabawy. W myślach modliłam się aby łazienka była wolna, musiałam się odświeżyć. Weszłam po schodach i zauważyłam Anię siedzącą pod drzwiami łazienki.
- Siema…- rzuciłam na powitanie.
- Cześć. Ja jestem po Robercie.- odpowiedziała i zapukała do drzwi aby pogonić Lewego.
- A ja po Ani!- za drzwi swojej sypialni pojawiła się Agata i zajęła sobie kolejkę.
- Mam nadzieję, że Kuba i Piszczek już się wykąpali?- jakby co to była jeszcze łazienka na dole.
- No prawie… Piszczek siedzi na dole już od godziny a Kuba go prosi aby się pośpieszył.- no i nici z mojego drugiego planu.
- No nieźle…- chrząknęłam i poszłam do swojego pokoju. Teraz nie wiadomo ile będę musiała czekać aby wziąć prysznic. Miałam trochę czasu aby zastanowić się co mam włożyć. Jak zawsze stanęłam przy szafie z sukienkami i kolejno je przekładałam. Jedna była zbyt elegancka, druga zbyt zwyczajna a trzecia nie taka jak chciałam, kolejna mnie pogrubiała, w innej znów wyglądałam jakbym miała iść na stypę. Przypomniałam sobie o moich urodzinowych kieckach, które dostałam. Leżały na dnie szafy ładnie zapakowane w pudełku. Pierwsza była złota z dużą ilością falbanek, druga zbyt skromna no a trzecia… była po prostu idealna.
Wyjrzałam na korytarz, zobaczyłam uchylone drzwi od łazienki i zgaszone światło- to oznaczało, że jest wolna. Skorzystałam z okazji i wryłam się w kolejkę. Wzięłam szybki prysznic. Słyszałam jak krzyczy do mnie Agata ale musiałam się zrobić na bóstwo. Stanęłam przed lusterkiem, umyłam sobie zęby a potem pokręciłam włosy lokówką. Po kwadransie moja fryzura była gotowa. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam. Agata od razu wpadła do łazienki, po jej minie widać było, że jest wkurzona. Ja się cieszyłam, że zdążyłam się wykąpać. Wróciłam do swojego pokoju z przyzwyczajenia zerknęłam na zegarek w telefonie, była już 19:15 a ja byłam w rozsypce. Ubrałam sukienkę ale nie mogłam sobie poradzić z zapięciem. Ktoś zapukał do moich drzwi, był to Piszczek.
- Karolina nie masz nic przeciwko temu, że zaprosiłem paru kumpli z Legii?- zajrzał do mojego pokoju i znów zobaczyłam jego klatę… nogi miał owinięte ręcznikiem.- No wiesz Legia to taki..
- Przecież wiem. Legia Warszawa to najlepszy polski klub. Spoko mogą przyjść.- byłam zdziwiona, że mi o tym powiedział, potraktował mnie jak panią domu. Trzymałam swoją sukienkę przy ciele aby mi nie spadła.
- Dzięki… jesteś super.- w nagrodę podarował mi swój piękny uśmiech.
- Łukasz?!- krzyknęłam widząc, że już wychodzi.
- Tak?- stanął w progu.
- Mógłbyś pomóc mi z tym zapięciem…?- poprosiłam go o pomoc z letkim zawahaniem.
- Tak… jasne.- odpowiedział mi trochę speszonym głosem. Odwróciłam się do niego plecami. Poczułam jego chłodne palce, które dotykały mnie po plecach. Przeszły mnie ciarki.
- Gotowe…- powiedział.
- Dziękuję…- wymamrotałam. Głowę podniosłam letko do góry i popatrzyłam mu się w oczy. Nie wiem co we mnie wstąpiło ale pragnęłam go pocałować. Położyłam swoją rękę na jego piersi. Zerknął na mnie ze zdziwieniem. Delikatnie chwycił mój nadgarstek i pocałował mnie w dłoń. Chciałabym, żeby nasze ręce splotły się.
- Muszę jeszcze iść się ubrać… no bo wiesz za chwilę impreza.- gwałtownym ruchem odsunął się ode mnie. Spuściłam głowę i zdałam sobie sprawę, że za moment mogłam zdradzić Przemka a nie chciałam tego. Wychodząc spoglądał jeszcze na mnie i niezdarnie potknął się o moje szpilki, trochę mnie to rozśmieszyło. Nie wiele o tym myśląc, usiadłam przed toaletką: włosy ułożyłam na jedną stronę i przypięłam sówkami, na twarz nałożyłam swój codzienny make-up, tylko powieki pomalowałam srebrnym cieniem a na koniec założyłam biżuterię. Prawie pocałowałabym Piszczka… musiałam z nim jeszcze porozmawiać ale nie było zbyt wiele czasu. Usłyszałam już pierwszy dzwonek, ktoś na szczęście zajął się przyjmowaniem gości. Na nogi założyłam szpilki i stanęłam przed lustrem. Wyglądałam cudownie, przynajmniej tak mi się wydawało. Była równa ósma kiedy zeszłam na dół. W salonie była już niezła grupka ludzi. W tym momencie wszystkie oczy skierowały się na mnie. Z uśmiechem zeszłam ze schodów i podeszłam do Natalii i Adriana, cieszyłam się, że przyszli. Natalia świetnie prezentowała się w miętowej, smukłej sukience bez ramiączek a Adrian miał na sobie jeansy i błękitną koszulę, ładnie razem wyglądali. Imprezowiczów było coraz więcej. W tłumie, wzrokiem odnalazłam Przemka. Oboje ruszyliśmy w swoją stronę. Przeciskałam się pomiędzy gośćmi. Zgubiłam go… zdołał uciec mojemu wzrokowi. Ktoś niespodziewanie dotknął moich pleców, szybko się odwróciłam… znalazłam go, już był przy mnie.
- Dzisiaj w wyglądzie pobiłaś samą siebie, wyglądasz olśniewająco.- zarumieniłam się, posłałam do niego swój niezawodny uśmiech.
- Dziękuję, warto było się tak wystroić.- dla niego wyglądałam cudownie, za to Łukasz nawet nie skomentował mojego wyglądu, chyba wolał mnie w normalnym ubraniu.
Zabawa się po woli rozkręcała. Zauważyłam już Kingę, Judytę i Filipa, który robił za didżeja. Kolegami Piszczka, jak się później okazało są również piłkarze z reprezentacji. Poznałam Marcina Wasilewskiego, Kubę Koseckiego, Kamila Grosickiego i Artura Boruca. Wszyscy przyszli ze swoimi dziewczynami bądź z żonami. Rozpoznałam też koleżanki i kolegów ze szkoły. Dochodziła dziewiąta a w moim domu bawiło się około 50 osób. Niektórych ludzi nie znałam. Zapowiadała się zabawa do białego rana. Bałam się tylko, że jakiś głupek zacznie rozdawać narkotyki albo inne używki. Wszyscy zaczęli tańczyć, ja i mój chłopak nie byliśmy gorsi. Leciała szybka muzyka, chyba Kesha. Świetnie się bawiłam, Przemek był doskonałym partnerem. Kątem oka patrzyłam na Natalie, nieźle się wygłupiała na szczęście razem ze swoim chłopakiem. Było cudownie! Wszyscy szaleli, tańczyli wygłupiali się, śmiali się. Korzystali z tej wyśmienitej imprezy w moim domu. Po kilku piosenkach poszłam odpocząć, usiadłam sobie na sofie w salonie. Przemek przyniósł nam piwo. Nie lubiłam pić ale tak trochę by się rozkręcić to nie zaszkodzi. Przysunął się obok mnie i zaczął mnie całować po szyi, był rozkoszny.
- Co miałeś mi powiedzieć o Adrianie?- przypomniało mi się, byłam ciekawa co on takiego wie.
- Wczoraj w tym klubie, widziałem jak całował się z tą lalunią.- spojrzałam na niego pytająco, nie wiedziałam o kogo chodzi.- No wiesz, Malwina z 2b. Ale to chyba teraz nie ma znaczenia?- zamurowało mnie.
- Przemek to ma znaczenie, bardzo duże. Przepraszam cię na chwilę.- musiałem odnaleźć Natalię. Poszłam do Filipa on ze swojego stanowiska didżeja mógł widzieć wszystko.
- Widziałeś Natalię i Adriana?- krzyknęłam mu do ucha.
- Natalia chyba poszła w stronę łazienki. Ładnie wyglądasz. – na moment zdjął słuchawki ale zaraz potem je założył. Posłałam do niego uśmiech i poszłam w stronę łazienki. Przeciskałam się po między ludźmi, ciężko było gdzie kolwiek się dostać. Podparłam się o ścianę, stąd miałam dobry widok na toaletę. Adrian stał pod drzwiami łazienki i rozmawiał z jakąś laską, Natalia pewnie była w środku. Ledwo ją rozpoznałam, to była ta Malwina, o której mówił Przemek. Z słodkiej dziewczyny zamieniła się w seks bombę. Jego wzrok zawisł na jej biuście. Po krótkiej chwili zaczął ją całować a ręce położył na jej pośladkach. Obrzydzało mnie to. We mnie się aż gotowało, kipiałam ze złości. Oparł ją o ścianę, szepnął jej coś do ucha a potem znów zaczął ją pieścić swoimi ustami. Przyglądałam się temu wszystkiemu i na to pozwalałam. Co za matoł, jak tak mógł sobie pogrywać z Natalią? Debil, drań, dupek, faszystowska świnia… brakowało mi słów aby go opisać. Nagle poczułam przypływ ciepła na moich plecach, za mną stanął Przemek, położył dłoń na moim ramieniu.
- Nie patrz na to. Nie warto.- szepnął do mnie.
- Ale ja muszę…
- Nic nie musisz, to ich życie.- dał mi do zrozumienia, że nie powinnam się wtrącać.
- Natalia jest moją przyjaciółką…
Niespodziewanie drzwi od łazienki otworzyły się, wyszła Natalia. Rozpętało się prawdziwe piekło dla Adriana. Nakrzyczała na niego, prawie go pobiła jednak zdołał przytrzymać jej nadgarstki. Zobaczyłam jej smutną twarz, po policzku spłynęła jej łza. Trochę się opanowała. Adrian zaczął ją głaskać po ramieniu.
- Nie dotykaj mnie!- wrzasnęła i cofnęła się od niego. Wszyscy imprezowicze patrzyli się teraz na nich, jakby to była główna atrakcja zabawy. - Wolałeś całować się z jakąś lafiryndą niż ze mną!
- To nie tak jak myślisz… kotku.- i plask dostał z liścia, zasłużył na to. Natalia pobiegła po schodach na górę, wiedziała gdzie mam pokój. Przyglądałam się temu tak jak każdy, tylko, że jak byłam jej najlepszą przyjaciółką. Wyrwałam się z objęcia Przemka i pobiegłam za nią. Zrozumiał to nawet nie próbował mnie zatrzymywać. On poszedł dopilnować aby Adrian i Malwina wylecieli z imprezy. Ledwo biegłam w tych szpilkach, mało co nie wywaliłam się na schodach. Górne piętro było nie dostępne dla imprezowiczów więc wszędzie było zgaszone światło. Jakoś trafiłam do swojego pokoju. Natalia leżała na moim łóżku, nie wiedziałam jak się zachować. Zaświeciłam światło.
- Zgaś to cholerne światło! Proszę…- była wyraźnie wkurzona i zezłoszczona. Posłuchałam jej. Podeszłam jeszcze kawałek i zaświeciłam lampkę nocną.
- Wszystko będzie dobrze. To debil nie zasługiwał na ciebie.- mówiłam to wszystko co o nim myślałam.- Widział tylko swój czubek nosa. On cię wykorzystał a ty mu zaufałaś.
- Wiem o tym! Nie musisz mi tego mówić!- krzyknęła na mnie. Rozumiałam ją.
- Jak chcesz zostań tu. Mogę załatwić żeby zawiózł cię ktoś do domu, chcesz?- na razie tylko tyle mogłam dla niej zrobić. Była strasznie wkurzona i nie dało się z nią spokojne rozmawiać, sama pewnie tak bym się zachowywała.
- Nie… nie zmarnuje takiej imprezy. Idę się bawić. Tego durnia już nie będzie, co nie?- nic nie rozumiałam, była w koszmarnym stanie a pragnęła się zabawić. Cała Natalia, nieprzewidywalna.
- Niee. Przemek zapewne sam go wywali na zbity pysk.
- Pożyczysz mi jakieś kosmetyki?- nadal musiała wyglądać idealnie.
- Tak, tam są.- wskazałam jej palcem na toaletkę. Wstała z łóżka i poszła zaświecić sobie światło. Poprawiała sobie makijaż a ja patrzyłam na nią jak wryta. Takie upokorzenie ją spotkało a ona w kwadrans pozbierała się. Dzielna jest. Nie tak jak ja, chłopak wybrał piwo z kumplami a nie mnie i od razu dostałam załamania, czasami chciałabym być nią.
- Karolina, co ze mną jest do cholery nie tak? Brzydka jestem, źle całuję czy po prosty jestem głupią blondynką? Dlaczego każdy facet, z którym się spotykam prędzej czy później okazuje się świnią?- zalała mnie setką pytań, na które ja nie znałam odpowiedzi. Po policzku spłynęła jej łza ale szybko ją otarła.
- Jesteś ładna i mądra… pewnie też dobrze całujesz. Oni nie byli ciebie warci.
Po krótkiej chwili zeszłyśmy na dół. Jakoś udało nam się wmieszać w tłum nie zwracając na siebie dużej uwagi. Natalia poszła do kuchni po piwo. Ja chciałam odnaleźć Przemka. Nie wiem jak to się stało ale wpadłam w objęcia Łukasza, jeszcze tego mi brakowało. Chcieliśmy się ominąć ale jakoś nie mogliśmy.
- Karolina…- zaczął niepewnie.
- Łukasz słuchaj to co się stało, to nie ma najmniejszego znaczenia. Pomiędzy nami nic nigdy nie było i nie będzie. Przepraszam cię za to, coś mnie poniosło. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, rozumiesz? - powiedziałam, miałam to już za sobą.
- yyy… Tak. Zatańczysz ze mną moja droga przyjaciółko?- zawsze zabawny, dobry humor go chyba nie opuszczał.
- hee… Może później.
***
Znów byłam w swoim raju, w objęciach Przemka. Tańczyliśmy do romantycznego kawałka, przytuleni do siebie. Na parkiet weszły wszystkie zakochane pary. Robert porwał Anię a Kuba Agatę, jakie szczęście, że Oliwkę zostawili na noc u cioci w Bochni. Natalia wojowała w kuchni, miała tam swoje nowe towarzystwo. Wypiła już sporą dawkę alkoholu, co pozwoliło jej zapomnieć o Adrianie.
Uchyliły się drzwi, myślałam, że już nikt nie przyjdzie. Zapomniałam o nim, dawno go nie widziałam, czasami wydawało mi się, że już tu nie mieszka, że się wyprowadził. To był Kamil, a to co najbardziej mnie zaskoczyło przyprowadził ze sobą swoją dziewczynę. Szok! Goście nie zwrócili na to uwagi, w końcu przyszedł do siebie.
- Cześć siostra. Ładnie to tak nie powiedzieć bratu o imprezie?- podszedł do nas ze swoją dziewczyną.
- Tak jakoś wyszło…- to on był winny, że nie wiedział o zabawie. Nie ma go w domu albo odsypia po imprezie i tak w kółko. Nie ma dla mnie czasu a tak mi to obiecywał. Teraz to nie wiem czy ja dla niego znalazłabym czas.
- Poznajcie się to jest moja młodsza siostra Karolina i jej chłopak Przemek, a to jest Luiza moja dziewczyna.- poznał nas ze sobą, my podaliśmy sobie nawzajem dłoń. Od razu zmierzyłam ją wzrokiem: była wysoką brunetką o kręconych włosach, miała jasną cerę i duże piwne oczy. Czarna sukienka bez ramiączek, znakomicie podkreślała jej figurę. Jak na pierwszy rzut oka wydawała się sympatyczną dziewczyną.
- Mam nadzieję, że potem znajdziemy chwilkę aby razem porozmawiać.- uśmiechnęła się szeroko. Nic mi nie zostało jak tylko to odwzajemnić.
- Tak, na pewno znajdziemy wspólny temat.- moje spojrzenie skierowałam na Kamila, domyślił się co się szykuje i zabrał Luizę na parkiet.
Przemek zabrał mnie na bok, w trochę bardziej zaciszne miejsce, choć i tam roiło się od ludzi. Objął mnie i znów zaczęliśmy tańczyć, a raczej przystępować z nogi na nogę.
Lepszej imprezy nie mogłam sobie wymarzyć. Moją najlepszą przyjaciółkę rzucił chłopak i nareszcie poznałam dziewczynę mojego brata. Miało być trochę inaczej… no ale cóż. Każdy wypił przynajmniej jedno piwo albo więcej, a niektórzy to się upili. Po atmosferze, która panowała w domu, odniosłam wrażenie, że mimo tego rozstania wszyscy się świetnie bawią, a przecież o to chodziło. Dochodziła północ, nikt nie miał ochoty kończyć tego melanżu.
Przemek tak nagle zaczął obdarowywać mnie pocałunkami na szyi. Czule na to zareagowałam. Chciał czegoś więcej niż tylko całusy…
- Może pójdziemy do ciebie na górę?- cicho szepnął mi do ucha. Czułam jego dłoń na moich plecach, przeszedł mnie delikatny dreszczyk.
- Czemu nie…- pociągnęłam go za dłoń, po schodach. Prosto do mojego pokoju, jednak nie doszliśmy tam. Delikatnie przycisnął mnie do ściany w korytarzu i znów obdarowywał mnie swoimi pocałunkami. Pragnął mnie, czułam to…
- Oooo… a może zagracie z nami w butelkę?- Piszczek, zawsze wszystko zepsuje. Ledwo trzymał się na nogach, alkohol źle wpływa na jego wygląd.
- Karola i Przemuś mi na pewno nie odmówicie.- za drzwi największej sypialni czyli Agaty i Kuby, wychylił się Robert. Chciał wyleczyć kaca z poprzedniej nocy alkoholem, nie udało mu się to.- Nie zostawimy was samych.- jego ironiczny uśmieszek znaczył wszystko: pójdziecie z nami albo nie damy wam spokoju.
- Cholera…- przez zaciśnięte zęby powiedział Przemek.
- Chodź… nie mamy innego wyjścia.- przyłożyłam swoją twarz do jego i ostatni raz go pocałowałam.
- Bo wymiotuje.- Piszczek pochylił głowę. Oczywiście żartował.
Weszliśmy do sypialni. Na dywanie już siedziały Ania, Agata i Kuba, który podał nam drinki. Z łóżka chwyciłam poduszkę aby wygodnie usiąść. Na środku leżała butelka po piwie.
- Może pani domu zacznie?- rzucił Łukasz. Ktoś musi rozpocząć zabawę.
- Ok. No to kręcimy.- zakręciłam szklaną butelką. Zatrzymała się na Błaszczykowskim.
- Prawda czy wyzwanie?- zapytałam się.
- hmmm… prawda.
- Ile miałeś dziewczyn przed Agatą?- pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy.
- Czekaj, niech policzę.- zamyślił się. Agata spojrzała na niego z uśmieszkiem.- Jakieś pięć… Nie ważne teraz ja kręcę.- trochę nie pewnie to powiedział, chyba się bał swojej żony, która zrobiła duże oczy z wrażenia.
Tym razem wypadło na Łukasza. Wyraźnie był tym podekscytowany. Wybrał prawdę.
- Podoba ci się Karolina?- zatkało mnie. Trochę głupie pytanie no ale w końcu dowiem się co o mnie myśli.
- Tak… ale wiem, że jest zajęta.- po raz kolejny na tej imprezie zamurowało mnie. Nie wiedziałam co o tym myśleć, wszyscy byli zaskoczeni tą odpowiedzią. Piszczek spojrzał na nas, chyba z zazdrością. Przemek tylko pocałował mnie w czoło i arogancko uśmiechnął się do niego jakby to do niego należał najdroższy skarb na świecie. Piszczek nie zastanawiając się długo posłał butelkę w obroty, zatrzymała się na Robercie.
- Prawda czy wyzwanie?
- Wolę wyzwanie.- odpowiedział. Byłam ciekawa co tym razem wymyśli Piszczek.
- Zadzwoń z domowego do naszego trenera i zapytaj się czy lodówka mu chodzi.- wyzwanie godne Lewego, zatkało go. My zaczęliśmy się śmiać
- Ha, ha, ha. Muszę to nagrać.- Kuba sięgnął po kamerę.
Lewy sięgnął po telefon i wystukał numer do Jurgena. Ciężko nam było powstrzymać się od śmiechu.
- Tylko nie zapomnij się przedstawić!- zadrwił sobie Piszczek.
- Ha, ha, ha. Nie jestem taki głupi. A co ja mam powiedzieć?- wzruszył ramionami i spojrzał na nas.
- Idź na żywioł!- krzyknęła do niego Anka aby dodać mu otuchy.
Ustawił słuchawkę na głośno mówiący i…
- Dobry wieczór. Chciałem się zapytać czy lodówka panu chodzi?
- Jest północ, a ty Lewy do mnie dzwonisz? Musi być impreza a wy gracie w butelkę…
- yyy… Ale jak mnie trener rozpoznał?
- Nie ciebie tylko Piszczka, który nie potrafi być cicho przy robieniu kawała przez telefon.
- Aha… A chodzi trenerowi ta lodówka?
- Tak. A co?
- Niech ją trener łapie bo ucieknie.
- Ha, ha, ha, ha dobrzy jesteście. Macie dodatkowe kółka jak wrócicie z wakacji. Dobranoc.- rozłączył się.
- Ale trenerze?
Nareszcie mogliśmy wybuchnąć śmiechem. Piszczek ma niezłe pomysły to trzeb mu przyznać. Uśmiech nie schodził nam z twarzy. Piłkarze byli trochę przygnębieni ale i tak się śmiali. Robert usiadł na swoje miejsce i zakręcił butelką. Wypadło na Przemka. Wybrał wyzwanie, miał zejść na dół i zatańczyć Gangnam Style na stole. Ha, ha, ha… muszę to zobaczyć.
Przemek był trochę skrępowany tym zadaniem ale dzięki wypiciu dwóch piw jakoś się przełamał. Poprosiłam Filipa aby zapowiedział mojego chłopaka i puścił hit Psy. Nie wiem jak on to zrobił, udało mu się porwać do tańca wszystkich imprezowiczów i mnie. Uśmiech zagościł na wszystkich twarzach, nie zauważyłam zmęczenia i nudy. Nikomu z naszego grona już nie chciało się grać w butelkę, zostaliśmy na zabawie. Zatańczyłam jeszcze z Piszczkiem, Lewym, Kubą i z Filipem, któremu nie mogłam odmówić. Resztką sił, prawie całym ciałem oparta o Przemka, tańczyłam z nim, nie czułam nóg. Po raz czwarty nasze ciała splotły się, już nic nie mówiliśmy, trwaliśmy… Co prawda po chwili Filip trochę ściszył muzykę ale i tak było głośno. Natalia tańczyła na bosaka oparta o jakiegoś chłopaka, znałam go z widzenia, był ze szkoły. Judyta zagadywała piłkarzy Legii a Kinga pomagała naszemu didżejowi, który ledwo co stał. Między czasie na pewno wypił małe co nie co.
Po kilku piosenkach usiadłam sobie na sofie, musiałam odpocząć. Przemek poszedł po coś do picia, tylko nie po alkohol. Oparłam rękę o kant kanapy i położyłam na niej swoją ciężką głowę. Zdjęłam swoje beżowe szpilki, skuliłam się. Jeszcze przez sekundy widziałam bawiących się ludzi, pomału padali jak muchy ze zmęczenia, muzyka cichła, obraz był trochę zamazany… ja odpłynęłam.
Mam nadzieję, że rozdziały się podobają. Czekam na komentarze. :)...♥...:D
- Siema…- rzuciłam na powitanie.
- Cześć. Ja jestem po Robercie.- odpowiedziała i zapukała do drzwi aby pogonić Lewego.
- A ja po Ani!- za drzwi swojej sypialni pojawiła się Agata i zajęła sobie kolejkę.
- Mam nadzieję, że Kuba i Piszczek już się wykąpali?- jakby co to była jeszcze łazienka na dole.
- No prawie… Piszczek siedzi na dole już od godziny a Kuba go prosi aby się pośpieszył.- no i nici z mojego drugiego planu.
- No nieźle…- chrząknęłam i poszłam do swojego pokoju. Teraz nie wiadomo ile będę musiała czekać aby wziąć prysznic. Miałam trochę czasu aby zastanowić się co mam włożyć. Jak zawsze stanęłam przy szafie z sukienkami i kolejno je przekładałam. Jedna była zbyt elegancka, druga zbyt zwyczajna a trzecia nie taka jak chciałam, kolejna mnie pogrubiała, w innej znów wyglądałam jakbym miała iść na stypę. Przypomniałam sobie o moich urodzinowych kieckach, które dostałam. Leżały na dnie szafy ładnie zapakowane w pudełku. Pierwsza była złota z dużą ilością falbanek, druga zbyt skromna no a trzecia… była po prostu idealna.
Wyjrzałam na korytarz, zobaczyłam uchylone drzwi od łazienki i zgaszone światło- to oznaczało, że jest wolna. Skorzystałam z okazji i wryłam się w kolejkę. Wzięłam szybki prysznic. Słyszałam jak krzyczy do mnie Agata ale musiałam się zrobić na bóstwo. Stanęłam przed lusterkiem, umyłam sobie zęby a potem pokręciłam włosy lokówką. Po kwadransie moja fryzura była gotowa. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam. Agata od razu wpadła do łazienki, po jej minie widać było, że jest wkurzona. Ja się cieszyłam, że zdążyłam się wykąpać. Wróciłam do swojego pokoju z przyzwyczajenia zerknęłam na zegarek w telefonie, była już 19:15 a ja byłam w rozsypce. Ubrałam sukienkę ale nie mogłam sobie poradzić z zapięciem. Ktoś zapukał do moich drzwi, był to Piszczek.
- Karolina nie masz nic przeciwko temu, że zaprosiłem paru kumpli z Legii?- zajrzał do mojego pokoju i znów zobaczyłam jego klatę… nogi miał owinięte ręcznikiem.- No wiesz Legia to taki..
- Przecież wiem. Legia Warszawa to najlepszy polski klub. Spoko mogą przyjść.- byłam zdziwiona, że mi o tym powiedział, potraktował mnie jak panią domu. Trzymałam swoją sukienkę przy ciele aby mi nie spadła.
- Dzięki… jesteś super.- w nagrodę podarował mi swój piękny uśmiech.
- Łukasz?!- krzyknęłam widząc, że już wychodzi.
- Tak?- stanął w progu.
- Mógłbyś pomóc mi z tym zapięciem…?- poprosiłam go o pomoc z letkim zawahaniem.
- Tak… jasne.- odpowiedział mi trochę speszonym głosem. Odwróciłam się do niego plecami. Poczułam jego chłodne palce, które dotykały mnie po plecach. Przeszły mnie ciarki.
- Gotowe…- powiedział.
- Dziękuję…- wymamrotałam. Głowę podniosłam letko do góry i popatrzyłam mu się w oczy. Nie wiem co we mnie wstąpiło ale pragnęłam go pocałować. Położyłam swoją rękę na jego piersi. Zerknął na mnie ze zdziwieniem. Delikatnie chwycił mój nadgarstek i pocałował mnie w dłoń. Chciałabym, żeby nasze ręce splotły się.
- Muszę jeszcze iść się ubrać… no bo wiesz za chwilę impreza.- gwałtownym ruchem odsunął się ode mnie. Spuściłam głowę i zdałam sobie sprawę, że za moment mogłam zdradzić Przemka a nie chciałam tego. Wychodząc spoglądał jeszcze na mnie i niezdarnie potknął się o moje szpilki, trochę mnie to rozśmieszyło. Nie wiele o tym myśląc, usiadłam przed toaletką: włosy ułożyłam na jedną stronę i przypięłam sówkami, na twarz nałożyłam swój codzienny make-up, tylko powieki pomalowałam srebrnym cieniem a na koniec założyłam biżuterię. Prawie pocałowałabym Piszczka… musiałam z nim jeszcze porozmawiać ale nie było zbyt wiele czasu. Usłyszałam już pierwszy dzwonek, ktoś na szczęście zajął się przyjmowaniem gości. Na nogi założyłam szpilki i stanęłam przed lustrem. Wyglądałam cudownie, przynajmniej tak mi się wydawało. Była równa ósma kiedy zeszłam na dół. W salonie była już niezła grupka ludzi. W tym momencie wszystkie oczy skierowały się na mnie. Z uśmiechem zeszłam ze schodów i podeszłam do Natalii i Adriana, cieszyłam się, że przyszli. Natalia świetnie prezentowała się w miętowej, smukłej sukience bez ramiączek a Adrian miał na sobie jeansy i błękitną koszulę, ładnie razem wyglądali. Imprezowiczów było coraz więcej. W tłumie, wzrokiem odnalazłam Przemka. Oboje ruszyliśmy w swoją stronę. Przeciskałam się pomiędzy gośćmi. Zgubiłam go… zdołał uciec mojemu wzrokowi. Ktoś niespodziewanie dotknął moich pleców, szybko się odwróciłam… znalazłam go, już był przy mnie.
- Dzisiaj w wyglądzie pobiłaś samą siebie, wyglądasz olśniewająco.- zarumieniłam się, posłałam do niego swój niezawodny uśmiech.
- Dziękuję, warto było się tak wystroić.- dla niego wyglądałam cudownie, za to Łukasz nawet nie skomentował mojego wyglądu, chyba wolał mnie w normalnym ubraniu.
Zabawa się po woli rozkręcała. Zauważyłam już Kingę, Judytę i Filipa, który robił za didżeja. Kolegami Piszczka, jak się później okazało są również piłkarze z reprezentacji. Poznałam Marcina Wasilewskiego, Kubę Koseckiego, Kamila Grosickiego i Artura Boruca. Wszyscy przyszli ze swoimi dziewczynami bądź z żonami. Rozpoznałam też koleżanki i kolegów ze szkoły. Dochodziła dziewiąta a w moim domu bawiło się około 50 osób. Niektórych ludzi nie znałam. Zapowiadała się zabawa do białego rana. Bałam się tylko, że jakiś głupek zacznie rozdawać narkotyki albo inne używki. Wszyscy zaczęli tańczyć, ja i mój chłopak nie byliśmy gorsi. Leciała szybka muzyka, chyba Kesha. Świetnie się bawiłam, Przemek był doskonałym partnerem. Kątem oka patrzyłam na Natalie, nieźle się wygłupiała na szczęście razem ze swoim chłopakiem. Było cudownie! Wszyscy szaleli, tańczyli wygłupiali się, śmiali się. Korzystali z tej wyśmienitej imprezy w moim domu. Po kilku piosenkach poszłam odpocząć, usiadłam sobie na sofie w salonie. Przemek przyniósł nam piwo. Nie lubiłam pić ale tak trochę by się rozkręcić to nie zaszkodzi. Przysunął się obok mnie i zaczął mnie całować po szyi, był rozkoszny.
- Co miałeś mi powiedzieć o Adrianie?- przypomniało mi się, byłam ciekawa co on takiego wie.
- Wczoraj w tym klubie, widziałem jak całował się z tą lalunią.- spojrzałam na niego pytająco, nie wiedziałam o kogo chodzi.- No wiesz, Malwina z 2b. Ale to chyba teraz nie ma znaczenia?- zamurowało mnie.
- Przemek to ma znaczenie, bardzo duże. Przepraszam cię na chwilę.- musiałem odnaleźć Natalię. Poszłam do Filipa on ze swojego stanowiska didżeja mógł widzieć wszystko.
- Widziałeś Natalię i Adriana?- krzyknęłam mu do ucha.
- Natalia chyba poszła w stronę łazienki. Ładnie wyglądasz. – na moment zdjął słuchawki ale zaraz potem je założył. Posłałam do niego uśmiech i poszłam w stronę łazienki. Przeciskałam się po między ludźmi, ciężko było gdzie kolwiek się dostać. Podparłam się o ścianę, stąd miałam dobry widok na toaletę. Adrian stał pod drzwiami łazienki i rozmawiał z jakąś laską, Natalia pewnie była w środku. Ledwo ją rozpoznałam, to była ta Malwina, o której mówił Przemek. Z słodkiej dziewczyny zamieniła się w seks bombę. Jego wzrok zawisł na jej biuście. Po krótkiej chwili zaczął ją całować a ręce położył na jej pośladkach. Obrzydzało mnie to. We mnie się aż gotowało, kipiałam ze złości. Oparł ją o ścianę, szepnął jej coś do ucha a potem znów zaczął ją pieścić swoimi ustami. Przyglądałam się temu wszystkiemu i na to pozwalałam. Co za matoł, jak tak mógł sobie pogrywać z Natalią? Debil, drań, dupek, faszystowska świnia… brakowało mi słów aby go opisać. Nagle poczułam przypływ ciepła na moich plecach, za mną stanął Przemek, położył dłoń na moim ramieniu.
- Nie patrz na to. Nie warto.- szepnął do mnie.
- Ale ja muszę…
- Nic nie musisz, to ich życie.- dał mi do zrozumienia, że nie powinnam się wtrącać.
- Natalia jest moją przyjaciółką…
Niespodziewanie drzwi od łazienki otworzyły się, wyszła Natalia. Rozpętało się prawdziwe piekło dla Adriana. Nakrzyczała na niego, prawie go pobiła jednak zdołał przytrzymać jej nadgarstki. Zobaczyłam jej smutną twarz, po policzku spłynęła jej łza. Trochę się opanowała. Adrian zaczął ją głaskać po ramieniu.
- Nie dotykaj mnie!- wrzasnęła i cofnęła się od niego. Wszyscy imprezowicze patrzyli się teraz na nich, jakby to była główna atrakcja zabawy. - Wolałeś całować się z jakąś lafiryndą niż ze mną!
- To nie tak jak myślisz… kotku.- i plask dostał z liścia, zasłużył na to. Natalia pobiegła po schodach na górę, wiedziała gdzie mam pokój. Przyglądałam się temu tak jak każdy, tylko, że jak byłam jej najlepszą przyjaciółką. Wyrwałam się z objęcia Przemka i pobiegłam za nią. Zrozumiał to nawet nie próbował mnie zatrzymywać. On poszedł dopilnować aby Adrian i Malwina wylecieli z imprezy. Ledwo biegłam w tych szpilkach, mało co nie wywaliłam się na schodach. Górne piętro było nie dostępne dla imprezowiczów więc wszędzie było zgaszone światło. Jakoś trafiłam do swojego pokoju. Natalia leżała na moim łóżku, nie wiedziałam jak się zachować. Zaświeciłam światło.
- Zgaś to cholerne światło! Proszę…- była wyraźnie wkurzona i zezłoszczona. Posłuchałam jej. Podeszłam jeszcze kawałek i zaświeciłam lampkę nocną.
- Wszystko będzie dobrze. To debil nie zasługiwał na ciebie.- mówiłam to wszystko co o nim myślałam.- Widział tylko swój czubek nosa. On cię wykorzystał a ty mu zaufałaś.
- Wiem o tym! Nie musisz mi tego mówić!- krzyknęła na mnie. Rozumiałam ją.
- Jak chcesz zostań tu. Mogę załatwić żeby zawiózł cię ktoś do domu, chcesz?- na razie tylko tyle mogłam dla niej zrobić. Była strasznie wkurzona i nie dało się z nią spokojne rozmawiać, sama pewnie tak bym się zachowywała.
- Nie… nie zmarnuje takiej imprezy. Idę się bawić. Tego durnia już nie będzie, co nie?- nic nie rozumiałam, była w koszmarnym stanie a pragnęła się zabawić. Cała Natalia, nieprzewidywalna.
- Niee. Przemek zapewne sam go wywali na zbity pysk.
- Pożyczysz mi jakieś kosmetyki?- nadal musiała wyglądać idealnie.
- Tak, tam są.- wskazałam jej palcem na toaletkę. Wstała z łóżka i poszła zaświecić sobie światło. Poprawiała sobie makijaż a ja patrzyłam na nią jak wryta. Takie upokorzenie ją spotkało a ona w kwadrans pozbierała się. Dzielna jest. Nie tak jak ja, chłopak wybrał piwo z kumplami a nie mnie i od razu dostałam załamania, czasami chciałabym być nią.
- Karolina, co ze mną jest do cholery nie tak? Brzydka jestem, źle całuję czy po prosty jestem głupią blondynką? Dlaczego każdy facet, z którym się spotykam prędzej czy później okazuje się świnią?- zalała mnie setką pytań, na które ja nie znałam odpowiedzi. Po policzku spłynęła jej łza ale szybko ją otarła.
- Jesteś ładna i mądra… pewnie też dobrze całujesz. Oni nie byli ciebie warci.
Po krótkiej chwili zeszłyśmy na dół. Jakoś udało nam się wmieszać w tłum nie zwracając na siebie dużej uwagi. Natalia poszła do kuchni po piwo. Ja chciałam odnaleźć Przemka. Nie wiem jak to się stało ale wpadłam w objęcia Łukasza, jeszcze tego mi brakowało. Chcieliśmy się ominąć ale jakoś nie mogliśmy.
- Karolina…- zaczął niepewnie.
- Łukasz słuchaj to co się stało, to nie ma najmniejszego znaczenia. Pomiędzy nami nic nigdy nie było i nie będzie. Przepraszam cię za to, coś mnie poniosło. Jesteśmy tylko przyjaciółmi, rozumiesz? - powiedziałam, miałam to już za sobą.
- yyy… Tak. Zatańczysz ze mną moja droga przyjaciółko?- zawsze zabawny, dobry humor go chyba nie opuszczał.
- hee… Może później.
***
Znów byłam w swoim raju, w objęciach Przemka. Tańczyliśmy do romantycznego kawałka, przytuleni do siebie. Na parkiet weszły wszystkie zakochane pary. Robert porwał Anię a Kuba Agatę, jakie szczęście, że Oliwkę zostawili na noc u cioci w Bochni. Natalia wojowała w kuchni, miała tam swoje nowe towarzystwo. Wypiła już sporą dawkę alkoholu, co pozwoliło jej zapomnieć o Adrianie.
Uchyliły się drzwi, myślałam, że już nikt nie przyjdzie. Zapomniałam o nim, dawno go nie widziałam, czasami wydawało mi się, że już tu nie mieszka, że się wyprowadził. To był Kamil, a to co najbardziej mnie zaskoczyło przyprowadził ze sobą swoją dziewczynę. Szok! Goście nie zwrócili na to uwagi, w końcu przyszedł do siebie.
- Cześć siostra. Ładnie to tak nie powiedzieć bratu o imprezie?- podszedł do nas ze swoją dziewczyną.
- Tak jakoś wyszło…- to on był winny, że nie wiedział o zabawie. Nie ma go w domu albo odsypia po imprezie i tak w kółko. Nie ma dla mnie czasu a tak mi to obiecywał. Teraz to nie wiem czy ja dla niego znalazłabym czas.
- Poznajcie się to jest moja młodsza siostra Karolina i jej chłopak Przemek, a to jest Luiza moja dziewczyna.- poznał nas ze sobą, my podaliśmy sobie nawzajem dłoń. Od razu zmierzyłam ją wzrokiem: była wysoką brunetką o kręconych włosach, miała jasną cerę i duże piwne oczy. Czarna sukienka bez ramiączek, znakomicie podkreślała jej figurę. Jak na pierwszy rzut oka wydawała się sympatyczną dziewczyną.
- Mam nadzieję, że potem znajdziemy chwilkę aby razem porozmawiać.- uśmiechnęła się szeroko. Nic mi nie zostało jak tylko to odwzajemnić.
- Tak, na pewno znajdziemy wspólny temat.- moje spojrzenie skierowałam na Kamila, domyślił się co się szykuje i zabrał Luizę na parkiet.
Przemek zabrał mnie na bok, w trochę bardziej zaciszne miejsce, choć i tam roiło się od ludzi. Objął mnie i znów zaczęliśmy tańczyć, a raczej przystępować z nogi na nogę.
Lepszej imprezy nie mogłam sobie wymarzyć. Moją najlepszą przyjaciółkę rzucił chłopak i nareszcie poznałam dziewczynę mojego brata. Miało być trochę inaczej… no ale cóż. Każdy wypił przynajmniej jedno piwo albo więcej, a niektórzy to się upili. Po atmosferze, która panowała w domu, odniosłam wrażenie, że mimo tego rozstania wszyscy się świetnie bawią, a przecież o to chodziło. Dochodziła północ, nikt nie miał ochoty kończyć tego melanżu.
Przemek tak nagle zaczął obdarowywać mnie pocałunkami na szyi. Czule na to zareagowałam. Chciał czegoś więcej niż tylko całusy…
- Może pójdziemy do ciebie na górę?- cicho szepnął mi do ucha. Czułam jego dłoń na moich plecach, przeszedł mnie delikatny dreszczyk.
- Czemu nie…- pociągnęłam go za dłoń, po schodach. Prosto do mojego pokoju, jednak nie doszliśmy tam. Delikatnie przycisnął mnie do ściany w korytarzu i znów obdarowywał mnie swoimi pocałunkami. Pragnął mnie, czułam to…
- Oooo… a może zagracie z nami w butelkę?- Piszczek, zawsze wszystko zepsuje. Ledwo trzymał się na nogach, alkohol źle wpływa na jego wygląd.
- Karola i Przemuś mi na pewno nie odmówicie.- za drzwi największej sypialni czyli Agaty i Kuby, wychylił się Robert. Chciał wyleczyć kaca z poprzedniej nocy alkoholem, nie udało mu się to.- Nie zostawimy was samych.- jego ironiczny uśmieszek znaczył wszystko: pójdziecie z nami albo nie damy wam spokoju.
- Cholera…- przez zaciśnięte zęby powiedział Przemek.
- Chodź… nie mamy innego wyjścia.- przyłożyłam swoją twarz do jego i ostatni raz go pocałowałam.
- Bo wymiotuje.- Piszczek pochylił głowę. Oczywiście żartował.
Weszliśmy do sypialni. Na dywanie już siedziały Ania, Agata i Kuba, który podał nam drinki. Z łóżka chwyciłam poduszkę aby wygodnie usiąść. Na środku leżała butelka po piwie.
- Może pani domu zacznie?- rzucił Łukasz. Ktoś musi rozpocząć zabawę.
- Ok. No to kręcimy.- zakręciłam szklaną butelką. Zatrzymała się na Błaszczykowskim.
- Prawda czy wyzwanie?- zapytałam się.
- hmmm… prawda.
- Ile miałeś dziewczyn przed Agatą?- pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy.
- Czekaj, niech policzę.- zamyślił się. Agata spojrzała na niego z uśmieszkiem.- Jakieś pięć… Nie ważne teraz ja kręcę.- trochę nie pewnie to powiedział, chyba się bał swojej żony, która zrobiła duże oczy z wrażenia.
Tym razem wypadło na Łukasza. Wyraźnie był tym podekscytowany. Wybrał prawdę.
- Podoba ci się Karolina?- zatkało mnie. Trochę głupie pytanie no ale w końcu dowiem się co o mnie myśli.
- Tak… ale wiem, że jest zajęta.- po raz kolejny na tej imprezie zamurowało mnie. Nie wiedziałam co o tym myśleć, wszyscy byli zaskoczeni tą odpowiedzią. Piszczek spojrzał na nas, chyba z zazdrością. Przemek tylko pocałował mnie w czoło i arogancko uśmiechnął się do niego jakby to do niego należał najdroższy skarb na świecie. Piszczek nie zastanawiając się długo posłał butelkę w obroty, zatrzymała się na Robercie.
- Prawda czy wyzwanie?
- Wolę wyzwanie.- odpowiedział. Byłam ciekawa co tym razem wymyśli Piszczek.
- Zadzwoń z domowego do naszego trenera i zapytaj się czy lodówka mu chodzi.- wyzwanie godne Lewego, zatkało go. My zaczęliśmy się śmiać
- Ha, ha, ha. Muszę to nagrać.- Kuba sięgnął po kamerę.
Lewy sięgnął po telefon i wystukał numer do Jurgena. Ciężko nam było powstrzymać się od śmiechu.
- Tylko nie zapomnij się przedstawić!- zadrwił sobie Piszczek.
- Ha, ha, ha. Nie jestem taki głupi. A co ja mam powiedzieć?- wzruszył ramionami i spojrzał na nas.
- Idź na żywioł!- krzyknęła do niego Anka aby dodać mu otuchy.
Ustawił słuchawkę na głośno mówiący i…
- Dobry wieczór. Chciałem się zapytać czy lodówka panu chodzi?
- Jest północ, a ty Lewy do mnie dzwonisz? Musi być impreza a wy gracie w butelkę…
- yyy… Ale jak mnie trener rozpoznał?
- Nie ciebie tylko Piszczka, który nie potrafi być cicho przy robieniu kawała przez telefon.
- Aha… A chodzi trenerowi ta lodówka?
- Tak. A co?
- Niech ją trener łapie bo ucieknie.
- Ha, ha, ha, ha dobrzy jesteście. Macie dodatkowe kółka jak wrócicie z wakacji. Dobranoc.- rozłączył się.
- Ale trenerze?
Nareszcie mogliśmy wybuchnąć śmiechem. Piszczek ma niezłe pomysły to trzeb mu przyznać. Uśmiech nie schodził nam z twarzy. Piłkarze byli trochę przygnębieni ale i tak się śmiali. Robert usiadł na swoje miejsce i zakręcił butelką. Wypadło na Przemka. Wybrał wyzwanie, miał zejść na dół i zatańczyć Gangnam Style na stole. Ha, ha, ha… muszę to zobaczyć.
Przemek był trochę skrępowany tym zadaniem ale dzięki wypiciu dwóch piw jakoś się przełamał. Poprosiłam Filipa aby zapowiedział mojego chłopaka i puścił hit Psy. Nie wiem jak on to zrobił, udało mu się porwać do tańca wszystkich imprezowiczów i mnie. Uśmiech zagościł na wszystkich twarzach, nie zauważyłam zmęczenia i nudy. Nikomu z naszego grona już nie chciało się grać w butelkę, zostaliśmy na zabawie. Zatańczyłam jeszcze z Piszczkiem, Lewym, Kubą i z Filipem, któremu nie mogłam odmówić. Resztką sił, prawie całym ciałem oparta o Przemka, tańczyłam z nim, nie czułam nóg. Po raz czwarty nasze ciała splotły się, już nic nie mówiliśmy, trwaliśmy… Co prawda po chwili Filip trochę ściszył muzykę ale i tak było głośno. Natalia tańczyła na bosaka oparta o jakiegoś chłopaka, znałam go z widzenia, był ze szkoły. Judyta zagadywała piłkarzy Legii a Kinga pomagała naszemu didżejowi, który ledwo co stał. Między czasie na pewno wypił małe co nie co.
Po kilku piosenkach usiadłam sobie na sofie, musiałam odpocząć. Przemek poszedł po coś do picia, tylko nie po alkohol. Oparłam rękę o kant kanapy i położyłam na niej swoją ciężką głowę. Zdjęłam swoje beżowe szpilki, skuliłam się. Jeszcze przez sekundy widziałam bawiących się ludzi, pomału padali jak muchy ze zmęczenia, muzyka cichła, obraz był trochę zamazany… ja odpłynęłam.
Mam nadzieję, że rozdziały się podobają. Czekam na komentarze. :)...♥...:D
niedziela, 14 lipca 2013
Czasami ze szczęściem jest tak jak z okularami, my je szukamy a one siedzą nam na nosie.
Tak więc około 12-stej Łukasz, Przemek i ja pojechaliśmy do sklepu po zakupy na imprezę. Musieliśmy zamówić taksówkę bo Łukasz był jeszcze pod wpływem alkoholu. W super markecie pakowałam różne przysmaki nie zbędne na zabawę i odkładałam na półkę większą część alkoholu, którą Piszczek wkładał bez opanowania. Przemek prowadził wózek i śmiał się z nas. Nareszcie podeszliśmy do kasy, Piszczek, ku mojemu zdziwieniu nie zapomniał portfela z domu i zapłacił za zakupy. Do papierowych toreb spakowaliśmy: kilka paczek chipsów o różnych smakach, paluszki, ciasteczka, żelki, na które się uparłam, wzięłam garść kolorowych balonów i serpentyn, zgrzewkę pepsi, cztery kartony soku owocowego no i oczywiście piwo. Wracaliśmy również taksówką, nie mieliśmy innego wyjścia.
Piszczek i Przemek wnieśli do domu dwie duże torby z naszymi zakupami, ja otworzyłam im furtkę i drzwi.
- Ja idę się przebrać na górę i zaraz wracam. Wy możecie to rozpakować.- rzuciłam spojrzenie za zakupy, leżące na blacie stołu i pobiegłam do swojego pokoju.
- Ale impra jest dopiero wieczorem?- powiedział Piszczek.
- No tak ale my jeszcze idziemy się spotkać ze znajomymi.- w odpowiedzi wyręczył mnie Przemek.
Przede mną znów stanął dylemat w co mam się ubrać? Nie wiedziałam czy założyć sukienkę, spódniczkę a może legginsy i jakiś fajny top. Na polu było ciepło, termometr w tym momencie pewnie wskazywał około 20 stopni. Stojąc przed moją szafą jakieś 10min zdecydowałam się na krótkie spodenki i jeansową koszulę.
Poprawiłam makijaż i fryzurę, byłam gotowa. Zeszłam na dół do chłopaków, siedzieli przy stole, rozmawiali raz po raz śmiejąc się z czegoś.
- Jestem gotowa, możemy iść.- powiedziałam jeszcze będąc na schodach.
- Ok. chodźmy.- Przemek wstał z krzesła mówiąc coś jeszcze do Łukasza. Piszczek tylko posłał do mnie swój zniewalający uśmiech.
- Tylko wróćcie na zabawę i nie zapomnijcie o kumplach. – nakazał nam Piszczek, jakbyśmy o tym nie wiedzieli.
- No jasne przecież zabawa bez nas to żadna zabawa.- odpowiedział mu Przemek żegnając się z nim.
- No ty stary pokazałeś wczoraj na co cię stać.- dodał, ja puściłam to mimo woli uszom, zignorowałam to, jednak muszę się wypytać mojego chłopaka co oni tam wczoraj bez nas wprawiali.
- Musimy już iść. Siema Piszczek!- pożegnałam się z nim.
- Cześć, ładnie dziś wyglądasz.- Łukasz tymi słowami spowodował, że się uśmiechnęłam.
- Ej to moja dziewczyna!- Przemek od razu zareagował. W tych słowach wyczułam odrobinę zazdrości.
- Wiem, ja też kiedyś będę mieć taką.
- Ha! Nie ma już takiego drugiego cudu.- Przemek spojrzał na mnie a ja się szeroko uśmiechnęłam.
- Dobra, chodźmy już bo się spóźnimy.- podobało mi się to jak tak mnie wychwalali ale musiałam to przerwać byśmy się nie spóźnili. Chwyciłam mojego chłopaka za rękę i wyszliśmy z domu. Oboje w tym samym czasie zsunęliśmy z czoła swoje przeciw słoneczne okulary i założyliśmy je. Nagle Przemek zatrzymał się i przyciągnął mnie do siebie, objął mnie w tali.
- Kocham cię, mój cudzie.- uwielbiam te jego nie spodziewane czułości.
- Słodki jesteś.- otarłam swój nos o jego i się uśmiechnęłam.
- Cóż.. taki się urodziłem.
- Dobra, lepiej już chodźmy bo naprawdę się spóźnimy.- powiedziałam to z taką letkością jakbym wolała zostać w domu z moim chłopakiem no ale cóż już się umówiliśmy. Ruszyliśmy dalej. Hmm… Łukasz powiedział mi, że jestem ładna… już drugi raz. Zawsze mi to mówi jak nie jestem wystrojona tylko zwyczajnie ubrana. Pewnie tak mu się bardziej podobam. Szlag… znów myślę o Łukaszu podczas gdy jestem z Przemkiem, muszę się tego oduczyć, żebym tylko potrafiła.
- Co wy tak naprawdę robiliście wczoraj wieczorem?- zaczęłam rozmawiać z Przemkiem, tak zazwyczaj uciekałam od myśli.
- No wiesz… graliśmy w piłkę.
- Ha… nie wciskaj mi kitu.
- Naprawdę. Pierwsze pokopaliśmy trochę, no a potem, tak jakoś wyszło…
- No co?
- Piszczek chciał sprawdzić jak jest w tym nowym klubie, który otworzyli obok hali sportowej.
- No tak, ty musiałeś im towarzyszyć.
- Tylko na chwilę poszedłem. Przekonałem się, że nie mam głowy do picia.
- Proszę cię postaraj się dzisiaj nie upić…
- Dzisiaj będę zajęty tylko tobą.- znów się zatrzymał tym razem mnie pocałował, odwzajemniłam to, w słodkim pocałunku trwaliśmy zaledwie kilka sekund, przecież musieliśmy dojść do tego parku. Był blisko mojego domu ale ta droga nagle okazała się jak wyprawa na Mont Black: długa, trudna i niebezpieczna. Minęliśmy ulicę i nareszcie doszliśmy do wejścia głównego. Naszą paczkę było już widać, powoli dostrzegałam poszczególne osoby, oczywiście oni nas też zauważyli.
- Nareszcie zakochana para do nas przyszła.- Filip zawsze mówił na nas zakochana para.
- Cześć wszystkim. – przywitałam się, podeszłam do moich koleżanek i przytuliłam się do nich. Przemek przywitał się z Filipem.
- Hej Karolina a mnie nie przytulisz?- rzucił Filip. Jakoś dziwnie się zachowywał, chyba go ktoś zdenerwował.
- To moja dziewczyna!- Przemek podszedł do mnie i przytulił się.
- A gdzie Adrian?- rzuciłam by zmienić temat.
- Coś mu wypadło.- odpowiedziała Natalia. Na jej twarzy widziałam smutek. Wydawało mi się, że Adrian po za nią świata nie widzi, poszedłby za nią w ogień a tu tak ją zostawił. Faceci są jednak dziwni. Muszę z nią pogadać o tym jej całym Adrianie.
- Muszę ci coś potem powiedzieć o Adrianie.- szepnął mi do ucha Przemek.
- Dobra to co robimy?- zapytała się Judyta. Zabiła tą ciszę, która nagle nastała.
- A właśnie dzisiaj o ósmej jest u mnie impreza. – zaczęłam.
- I wszyscy jesteście zaproszeni możecie przyjść z osobą towarzyszącą.- dodałam.
- Tylko żeby nie przyszła cała szkoła, tak jak ostatnio.- zaśmiał się Przemek.
- Cała może nie, wiesz połowa wyjechała na wakacje.- rozśmieszyła nas Judyta. Ta dziewczyna zawsze potrafi znaleźć pretekst aby się zaśmiać. Lubiłam ją, dodawała takiego kopa energi, że chciało się żyć dalej. Rzadko kiedy widziałam ją smutną, zawsze kolorowo ubrana, uśmiechnięta, pozytywnie nastawiona do życia, ma nadzieję, wierzy w cuda. On była jak kostka czekolady, która zawsze poprawi ci humor. Atmosfera robiła się powoli normalna.
- Super. Nareszcie kręci się jakaś duża impreza!- odezwała się Kinga, ze szczęścia klasnęła dłońmi. Dostrzegłam błysk w jej oczach.
- Tylko dziewczyny nie podrywajcie piłkarzy. Wiem, że jesteście do tego zdolne.- ostrzegłam je, sama nie wiem dlaczego.
- Z tego co wiem to Kuba ma żonę… -zaczęła wymieniać Kinga.
- A Robert narzeczoną no a Piszczka zostawcie w spokoju.- dokończyłam za nią. Natalia w tej chwili oceniałaby kto jej się najbardziej podoba ale tym razem siedziała cicho, na skraju ławki.
- Dobra do zabawy mamy jeszcze pięć godzin, z czego dwie aby się na nią przygotować. Więc zostaje nam trzy, to co robimy?- zerwał się Filip, zeskakując z ławki.
- Chodźmy do naszej ulubionej kafejki na gofry.- nareszcie odezwała się Natalia.
- Ok. będzie jak za dawnych czasów.- powiedziała Judyta. My tylko przytaknęliśmy jej skinieniem głowy.
- W stronę kafejki marsz!- krzyknął Filip, i wszyscy za nim podążyliśmy. Odzyskał swoje dawne poczucie humoru. Ja postanowiłam dotrzymać kroku Natalce aby nie czuła się samotna.
- A tak naprawdę to gdzie jest Adrian?- zadałam jej pytanie, była trochę wkurzona więc spodziewałam się kąśliwej odpowiedzi.
- Nie wiem… w ostatniej chwili powiedział, że musi iść na rodzinny obiad do babci.- powiedziała to z takim smutkiem i żalem. Chyba powoli zaczęła żałować, że rozstała się z Danielem.- Zaraz mi powiesz, że to jest typowa gadka facetów aby uniknąć spotkania z dziewczyną, ja to wiem.- jakby czytała mi w myślach. Nie mogłam nic innego zrobić jak tylko przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. – On mnie nie zdradza jestem tego pewna, dwa dni temu spędziliśmy cudowny wieczór.- wybąkała.
- Liczę na waszą obecność podczas zabawy, będziecie co nie?- kolejne pytanie z mojej strony.
- Na pewno! Mam ochotę nieźle się zabawić.- na jej twarzy pojawił się mały uśmiech.
- Będzie super, zobaczysz.- spojrzała tylko na mnie i się uśmiechnęła. Po tej krótkiej rozmowie wróciła dawna Natalia: szalona i nieprzewidywalna. Dogoniłyśmy resztę paczki. Niespodziewanie złapałam Przemka za rękę i uśmiechnęłam się. W parę minut doszliśmy do naszej ulubionej kafejki. Zajęliśmy tym razem stolik na polu i zamówiliśmy desery. Rozmawialiśmy o zabawie i o wakacjach. Judyta miała wyjechać z rodzicami na Mazury, Kinga do Szczecina do kuzynki, Filip do Warszawy, Natalia miała pojechać na jakiś obóz z Adrianem. No a ja i Przemek nie mieliśmy jeszcze planów. Filip i Judyta na zmianę opowiadali nam kawały a my pękaliśmy ze śmiechu. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać tej zabawy, mieliśmy ochotę zaszaleć. Oczywiście pogadaliśmy trochę o sporcie ale unikaliśmy tematu o naszej reprezentacji. Między czasie zjedliśmy gofry z bitą śmietaną i owocami. Czas jak zwykle szybo pędził, zanim się obejrzeliśmy musieliśmy się pożegnać, na szczęście tym razem na krótko.
Przepraszam za tak długą przerwę, trochę trudno jest mi znaleźć czas... w końcu są wakacje i korzystam z pogody. Już wkrótce nowy rozdział, a w nim długo oczekiwana impreza! :D...♥...:)
Piszczek i Przemek wnieśli do domu dwie duże torby z naszymi zakupami, ja otworzyłam im furtkę i drzwi.
- Ja idę się przebrać na górę i zaraz wracam. Wy możecie to rozpakować.- rzuciłam spojrzenie za zakupy, leżące na blacie stołu i pobiegłam do swojego pokoju.
- Ale impra jest dopiero wieczorem?- powiedział Piszczek.
- No tak ale my jeszcze idziemy się spotkać ze znajomymi.- w odpowiedzi wyręczył mnie Przemek.
Przede mną znów stanął dylemat w co mam się ubrać? Nie wiedziałam czy założyć sukienkę, spódniczkę a może legginsy i jakiś fajny top. Na polu było ciepło, termometr w tym momencie pewnie wskazywał około 20 stopni. Stojąc przed moją szafą jakieś 10min zdecydowałam się na krótkie spodenki i jeansową koszulę.
Poprawiłam makijaż i fryzurę, byłam gotowa. Zeszłam na dół do chłopaków, siedzieli przy stole, rozmawiali raz po raz śmiejąc się z czegoś.
- Jestem gotowa, możemy iść.- powiedziałam jeszcze będąc na schodach.
- Ok. chodźmy.- Przemek wstał z krzesła mówiąc coś jeszcze do Łukasza. Piszczek tylko posłał do mnie swój zniewalający uśmiech.
- Tylko wróćcie na zabawę i nie zapomnijcie o kumplach. – nakazał nam Piszczek, jakbyśmy o tym nie wiedzieli.
- No jasne przecież zabawa bez nas to żadna zabawa.- odpowiedział mu Przemek żegnając się z nim.
- No ty stary pokazałeś wczoraj na co cię stać.- dodał, ja puściłam to mimo woli uszom, zignorowałam to, jednak muszę się wypytać mojego chłopaka co oni tam wczoraj bez nas wprawiali.
- Musimy już iść. Siema Piszczek!- pożegnałam się z nim.
- Cześć, ładnie dziś wyglądasz.- Łukasz tymi słowami spowodował, że się uśmiechnęłam.
- Ej to moja dziewczyna!- Przemek od razu zareagował. W tych słowach wyczułam odrobinę zazdrości.
- Wiem, ja też kiedyś będę mieć taką.
- Ha! Nie ma już takiego drugiego cudu.- Przemek spojrzał na mnie a ja się szeroko uśmiechnęłam.
- Dobra, chodźmy już bo się spóźnimy.- podobało mi się to jak tak mnie wychwalali ale musiałam to przerwać byśmy się nie spóźnili. Chwyciłam mojego chłopaka za rękę i wyszliśmy z domu. Oboje w tym samym czasie zsunęliśmy z czoła swoje przeciw słoneczne okulary i założyliśmy je. Nagle Przemek zatrzymał się i przyciągnął mnie do siebie, objął mnie w tali.
- Kocham cię, mój cudzie.- uwielbiam te jego nie spodziewane czułości.
- Słodki jesteś.- otarłam swój nos o jego i się uśmiechnęłam.
- Cóż.. taki się urodziłem.
- Dobra, lepiej już chodźmy bo naprawdę się spóźnimy.- powiedziałam to z taką letkością jakbym wolała zostać w domu z moim chłopakiem no ale cóż już się umówiliśmy. Ruszyliśmy dalej. Hmm… Łukasz powiedział mi, że jestem ładna… już drugi raz. Zawsze mi to mówi jak nie jestem wystrojona tylko zwyczajnie ubrana. Pewnie tak mu się bardziej podobam. Szlag… znów myślę o Łukaszu podczas gdy jestem z Przemkiem, muszę się tego oduczyć, żebym tylko potrafiła.
- Co wy tak naprawdę robiliście wczoraj wieczorem?- zaczęłam rozmawiać z Przemkiem, tak zazwyczaj uciekałam od myśli.
- No wiesz… graliśmy w piłkę.
- Ha… nie wciskaj mi kitu.
- Naprawdę. Pierwsze pokopaliśmy trochę, no a potem, tak jakoś wyszło…
- No co?
- Piszczek chciał sprawdzić jak jest w tym nowym klubie, który otworzyli obok hali sportowej.
- No tak, ty musiałeś im towarzyszyć.
- Tylko na chwilę poszedłem. Przekonałem się, że nie mam głowy do picia.
- Proszę cię postaraj się dzisiaj nie upić…
- Dzisiaj będę zajęty tylko tobą.- znów się zatrzymał tym razem mnie pocałował, odwzajemniłam to, w słodkim pocałunku trwaliśmy zaledwie kilka sekund, przecież musieliśmy dojść do tego parku. Był blisko mojego domu ale ta droga nagle okazała się jak wyprawa na Mont Black: długa, trudna i niebezpieczna. Minęliśmy ulicę i nareszcie doszliśmy do wejścia głównego. Naszą paczkę było już widać, powoli dostrzegałam poszczególne osoby, oczywiście oni nas też zauważyli.
- Nareszcie zakochana para do nas przyszła.- Filip zawsze mówił na nas zakochana para.
- Cześć wszystkim. – przywitałam się, podeszłam do moich koleżanek i przytuliłam się do nich. Przemek przywitał się z Filipem.
- Hej Karolina a mnie nie przytulisz?- rzucił Filip. Jakoś dziwnie się zachowywał, chyba go ktoś zdenerwował.
- To moja dziewczyna!- Przemek podszedł do mnie i przytulił się.
- A gdzie Adrian?- rzuciłam by zmienić temat.
- Coś mu wypadło.- odpowiedziała Natalia. Na jej twarzy widziałam smutek. Wydawało mi się, że Adrian po za nią świata nie widzi, poszedłby za nią w ogień a tu tak ją zostawił. Faceci są jednak dziwni. Muszę z nią pogadać o tym jej całym Adrianie.
- Muszę ci coś potem powiedzieć o Adrianie.- szepnął mi do ucha Przemek.
- Dobra to co robimy?- zapytała się Judyta. Zabiła tą ciszę, która nagle nastała.
- A właśnie dzisiaj o ósmej jest u mnie impreza. – zaczęłam.
- I wszyscy jesteście zaproszeni możecie przyjść z osobą towarzyszącą.- dodałam.
- Tylko żeby nie przyszła cała szkoła, tak jak ostatnio.- zaśmiał się Przemek.
- Cała może nie, wiesz połowa wyjechała na wakacje.- rozśmieszyła nas Judyta. Ta dziewczyna zawsze potrafi znaleźć pretekst aby się zaśmiać. Lubiłam ją, dodawała takiego kopa energi, że chciało się żyć dalej. Rzadko kiedy widziałam ją smutną, zawsze kolorowo ubrana, uśmiechnięta, pozytywnie nastawiona do życia, ma nadzieję, wierzy w cuda. On była jak kostka czekolady, która zawsze poprawi ci humor. Atmosfera robiła się powoli normalna.
- Super. Nareszcie kręci się jakaś duża impreza!- odezwała się Kinga, ze szczęścia klasnęła dłońmi. Dostrzegłam błysk w jej oczach.
- Tylko dziewczyny nie podrywajcie piłkarzy. Wiem, że jesteście do tego zdolne.- ostrzegłam je, sama nie wiem dlaczego.
- Z tego co wiem to Kuba ma żonę… -zaczęła wymieniać Kinga.
- A Robert narzeczoną no a Piszczka zostawcie w spokoju.- dokończyłam za nią. Natalia w tej chwili oceniałaby kto jej się najbardziej podoba ale tym razem siedziała cicho, na skraju ławki.
- Dobra do zabawy mamy jeszcze pięć godzin, z czego dwie aby się na nią przygotować. Więc zostaje nam trzy, to co robimy?- zerwał się Filip, zeskakując z ławki.
- Chodźmy do naszej ulubionej kafejki na gofry.- nareszcie odezwała się Natalia.
- Ok. będzie jak za dawnych czasów.- powiedziała Judyta. My tylko przytaknęliśmy jej skinieniem głowy.
- W stronę kafejki marsz!- krzyknął Filip, i wszyscy za nim podążyliśmy. Odzyskał swoje dawne poczucie humoru. Ja postanowiłam dotrzymać kroku Natalce aby nie czuła się samotna.
- A tak naprawdę to gdzie jest Adrian?- zadałam jej pytanie, była trochę wkurzona więc spodziewałam się kąśliwej odpowiedzi.
- Nie wiem… w ostatniej chwili powiedział, że musi iść na rodzinny obiad do babci.- powiedziała to z takim smutkiem i żalem. Chyba powoli zaczęła żałować, że rozstała się z Danielem.- Zaraz mi powiesz, że to jest typowa gadka facetów aby uniknąć spotkania z dziewczyną, ja to wiem.- jakby czytała mi w myślach. Nie mogłam nic innego zrobić jak tylko przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. – On mnie nie zdradza jestem tego pewna, dwa dni temu spędziliśmy cudowny wieczór.- wybąkała.
- Liczę na waszą obecność podczas zabawy, będziecie co nie?- kolejne pytanie z mojej strony.
- Na pewno! Mam ochotę nieźle się zabawić.- na jej twarzy pojawił się mały uśmiech.
- Będzie super, zobaczysz.- spojrzała tylko na mnie i się uśmiechnęła. Po tej krótkiej rozmowie wróciła dawna Natalia: szalona i nieprzewidywalna. Dogoniłyśmy resztę paczki. Niespodziewanie złapałam Przemka za rękę i uśmiechnęłam się. W parę minut doszliśmy do naszej ulubionej kafejki. Zajęliśmy tym razem stolik na polu i zamówiliśmy desery. Rozmawialiśmy o zabawie i o wakacjach. Judyta miała wyjechać z rodzicami na Mazury, Kinga do Szczecina do kuzynki, Filip do Warszawy, Natalia miała pojechać na jakiś obóz z Adrianem. No a ja i Przemek nie mieliśmy jeszcze planów. Filip i Judyta na zmianę opowiadali nam kawały a my pękaliśmy ze śmiechu. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać tej zabawy, mieliśmy ochotę zaszaleć. Oczywiście pogadaliśmy trochę o sporcie ale unikaliśmy tematu o naszej reprezentacji. Między czasie zjedliśmy gofry z bitą śmietaną i owocami. Czas jak zwykle szybo pędził, zanim się obejrzeliśmy musieliśmy się pożegnać, na szczęście tym razem na krótko.
Przepraszam za tak długą przerwę, trochę trudno jest mi znaleźć czas... w końcu są wakacje i korzystam z pogody. Już wkrótce nowy rozdział, a w nim długo oczekiwana impreza! :D...♥...:)
poniedziałek, 8 lipca 2013
- Kochasz mnie? - Kocham… - Jak bardzo? - Tak jak sport, tylko trochę bardziej…♥
- Szybki jesteś.- oczywiście to musiał być on. Tylko nie spodziewałam się, że tak szybo przyjdzie do mnie. Oczy miał takie same jak Piszczek, Lewy i pewnie też Kuba. Był trochę nie ogarnięty.
- Cześć… wiesz głupio się zachowałem.- zaczynał mnie przepraszać.
- Dobrze, że to zauważyłeś.
- Przepraszam…- posłał do mnie swój uroczy uśmiech.
- Przeprosisz mnie i zaraz pójdziesz i zrobisz to samo.
- Co?!
- Zignorujesz mnie.
- Dlaczego taka jesteś?
- Jaka?! Chamska i bezinteresowna? Taka sama jak ty… wczoraj. Wiesz ja…- zamknął moje usta całując mnie. Wiedział, że ulegnę jego pocałunkom i mu wybaczę. Oderwałam się od niego, nadal staliśmy w progu.
- Przepraszam. Znajomość z piłkarzami z niemieckiego klubu…
- Tak, tak już to słyszałam.
- Przepraszam… wynagrodzę ci to.- podszedł do mnie bliżej i objął mnie w tali, znów zaczął obdarowywać mnie swoimi pocałunkami.
- Wejdźmy do środka.- rzuciłam.
Przez te parę minut ni stąd ni zowąd, w kuchni znaleźli się wszyscy piłkarze. Lewy smażył coś na patelni, Kuba szukał czegoś po szafkach a Łukasz siedział przy stole i nabijał się z nich.
- O Karolina jak dobrze, że jesteś pomożesz nam zrobić śniadanie?- zapytał się Lewy. Przemek podszedł kolejno do nich i przywitał się z nimi podając sobie dłoń. Chyba zostali niezłymi kumplami tamtego wieczora.
- Dziewczyny kazały im zrobi sobie śniadanie, na przeprosiny.- wytłumaczył mi Piszczek.
- He, He, He, powodzenia życzę.- zaśmiałam się do nich.
- Ej kuzynko nie bądź taka, pomóż nam.- nadal prosił mnie Kuba.
- Nam nic nie wychodzi, sama widzisz.- westchnął Lewy i posłał do mnie swój uroczy uśmiech.
Przemek usiadł przy stole obok Łukasza i zaczęli rozmawiać. Ja poszłam pomóc tym niezdarą.
- No dobra… a co chcecie zrobić?- zapytałam się.
- Naleśniki z serem i polewą borówkową.- powiedział Kuba.
- I sok ze świeżych pomarańczy.- dodał Robert.
- Sok mamy w lodówce i ser też.- Kuba sięgnął do lodówki i wyją potrzebne produkty.
- Wyciągnij też mleko i mąkę z szafki.- dodałam.
- A ja co mam robić?- Lewy zadał mi pytanie.
- Poszukaj jakiegoś garczka i daj tam wszystkie składniki, nie zapomnij o proszku do pieczenia!
I tak dalej, musiałam kolejno dyktować im co mają robić. Na szczęście po 45min pracy pyszne śniadanie było gotowe. Naleśniki pięknie leżały na talerzu w polewie borówkowej obok stał sok z pomarańczy, mmm… pycha. Chciałabym, żeby ktoś mi zrobił kiedyś takie śniadanie.
- Jest! Udało się. To trudniejsze niż strzelanie do bramki.- powiedział Robert.
- Dzięki Karolina bez twojej pomocy by nam się nie udało.- dodał Kuba.
- Noo wielka jesteś.- podeszli do mnie i uściskali mnie. Zaraz potem poszli na górę zanieść śniadanie. Łukasz poszedł za nimi. Ja i Przemek zostaliśmy nareszcie sami musieliśmy pogadać. Wstał i podszedł do mnie.
- Mówiłem ci już, że pięknie dziś wyglądasz?- ciągle próbował złagodzić napięcie między nami. Przejechał swoją dłonią delikatnie po moim policzku.
- Nie podlizuj się.- odparłam. Chwycił moją rękę i zaprowadził mnie na sofę. Usiedliśmy, oparłam głowę o jego prawe ramię. Oplótł swoje palce w moją dłoń. Poczułam się bezpieczna, i już wiedziałam, że zawsze stanie w mojej obronie… wybaczyłam mu. Gesty zastąpiły najczulsze słowa na świecie. Szeroko się do niego uśmiechnęłam. Zaczęliśmy patrzeć sobie prosto w oczy. Podniósł dłoń i dotknął mojej twarzy, nasze usta się spotkały. Ten pocałunek był wyrazem czystej miłości. Poczułam słodycz i błogość… jak nigdy a przecież całowaliśmy się tak wiele razy. Gniew i wściekłość na niego utopiły się w jego pocałunku, pełnym namiętności i czułości.
- To znaczy, że mi wybaczasz?- zapytał się nie przestając patrzeć mi w oczy.
- Tak głuptasie.- dotkneliśmy się naszymi czołami i szczerze się do siebie uśmiechnęliśmy. Nagle jakby przyfrunął obok nas znalazł się Piszczek.
- Od Lewego usłyszałem, że dzisiaj będzie impreza, Wiesz coś o tym Karolina?
- Tak. Mama wyjeżdża i możemy urządzić zabawę. Tylko nie mów, że nie dasz rady.
- Wręcz przeciwnie. Musimy skoczyć do sklepu po jakieś smakołyki no i coś by wyleczyć kaca.- jego chytry uśmieszek znaczył wszystko.
Nie rozumiem dlaczego nie dodajecie komentarzy... :/ Następny rozdział już wkrótce :D
- Cześć… wiesz głupio się zachowałem.- zaczynał mnie przepraszać.
- Dobrze, że to zauważyłeś.
- Przepraszam…- posłał do mnie swój uroczy uśmiech.
- Przeprosisz mnie i zaraz pójdziesz i zrobisz to samo.
- Co?!
- Zignorujesz mnie.
- Dlaczego taka jesteś?
- Jaka?! Chamska i bezinteresowna? Taka sama jak ty… wczoraj. Wiesz ja…- zamknął moje usta całując mnie. Wiedział, że ulegnę jego pocałunkom i mu wybaczę. Oderwałam się od niego, nadal staliśmy w progu.
- Przepraszam. Znajomość z piłkarzami z niemieckiego klubu…
- Tak, tak już to słyszałam.
- Przepraszam… wynagrodzę ci to.- podszedł do mnie bliżej i objął mnie w tali, znów zaczął obdarowywać mnie swoimi pocałunkami.
- Wejdźmy do środka.- rzuciłam.
Przez te parę minut ni stąd ni zowąd, w kuchni znaleźli się wszyscy piłkarze. Lewy smażył coś na patelni, Kuba szukał czegoś po szafkach a Łukasz siedział przy stole i nabijał się z nich.
- O Karolina jak dobrze, że jesteś pomożesz nam zrobić śniadanie?- zapytał się Lewy. Przemek podszedł kolejno do nich i przywitał się z nimi podając sobie dłoń. Chyba zostali niezłymi kumplami tamtego wieczora.
- Dziewczyny kazały im zrobi sobie śniadanie, na przeprosiny.- wytłumaczył mi Piszczek.
- He, He, He, powodzenia życzę.- zaśmiałam się do nich.
- Ej kuzynko nie bądź taka, pomóż nam.- nadal prosił mnie Kuba.
- Nam nic nie wychodzi, sama widzisz.- westchnął Lewy i posłał do mnie swój uroczy uśmiech.
Przemek usiadł przy stole obok Łukasza i zaczęli rozmawiać. Ja poszłam pomóc tym niezdarą.
- No dobra… a co chcecie zrobić?- zapytałam się.
- Naleśniki z serem i polewą borówkową.- powiedział Kuba.
- I sok ze świeżych pomarańczy.- dodał Robert.
- Sok mamy w lodówce i ser też.- Kuba sięgnął do lodówki i wyją potrzebne produkty.
- Wyciągnij też mleko i mąkę z szafki.- dodałam.
- A ja co mam robić?- Lewy zadał mi pytanie.
- Poszukaj jakiegoś garczka i daj tam wszystkie składniki, nie zapomnij o proszku do pieczenia!
I tak dalej, musiałam kolejno dyktować im co mają robić. Na szczęście po 45min pracy pyszne śniadanie było gotowe. Naleśniki pięknie leżały na talerzu w polewie borówkowej obok stał sok z pomarańczy, mmm… pycha. Chciałabym, żeby ktoś mi zrobił kiedyś takie śniadanie.
- Jest! Udało się. To trudniejsze niż strzelanie do bramki.- powiedział Robert.
- Dzięki Karolina bez twojej pomocy by nam się nie udało.- dodał Kuba.
- Noo wielka jesteś.- podeszli do mnie i uściskali mnie. Zaraz potem poszli na górę zanieść śniadanie. Łukasz poszedł za nimi. Ja i Przemek zostaliśmy nareszcie sami musieliśmy pogadać. Wstał i podszedł do mnie.
- Mówiłem ci już, że pięknie dziś wyglądasz?- ciągle próbował złagodzić napięcie między nami. Przejechał swoją dłonią delikatnie po moim policzku.
- Nie podlizuj się.- odparłam. Chwycił moją rękę i zaprowadził mnie na sofę. Usiedliśmy, oparłam głowę o jego prawe ramię. Oplótł swoje palce w moją dłoń. Poczułam się bezpieczna, i już wiedziałam, że zawsze stanie w mojej obronie… wybaczyłam mu. Gesty zastąpiły najczulsze słowa na świecie. Szeroko się do niego uśmiechnęłam. Zaczęliśmy patrzeć sobie prosto w oczy. Podniósł dłoń i dotknął mojej twarzy, nasze usta się spotkały. Ten pocałunek był wyrazem czystej miłości. Poczułam słodycz i błogość… jak nigdy a przecież całowaliśmy się tak wiele razy. Gniew i wściekłość na niego utopiły się w jego pocałunku, pełnym namiętności i czułości.
- To znaczy, że mi wybaczasz?- zapytał się nie przestając patrzeć mi w oczy.
- Tak głuptasie.- dotkneliśmy się naszymi czołami i szczerze się do siebie uśmiechnęliśmy. Nagle jakby przyfrunął obok nas znalazł się Piszczek.
- Od Lewego usłyszałem, że dzisiaj będzie impreza, Wiesz coś o tym Karolina?
- Tak. Mama wyjeżdża i możemy urządzić zabawę. Tylko nie mów, że nie dasz rady.
- Wręcz przeciwnie. Musimy skoczyć do sklepu po jakieś smakołyki no i coś by wyleczyć kaca.- jego chytry uśmieszek znaczył wszystko.
Nie rozumiem dlaczego nie dodajecie komentarzy... :/ Następny rozdział już wkrótce :D
sobota, 6 lipca 2013
Nie będę się starać dla osób, które tego nie doceniają.
Obudziłam się wcześnie, bo chyba około dziewiątej. Na polu już delikatnie przygrzewało słońce i powiewał wietrzyk, cudowna pogoda na wakacje. Szkoda tylko, że w moim życiu nie jest tak wspaniale. Podniosłam się z łóżka rozciągając się, na mojej twarzy pojawił się uśmiech jakbym zapomniała o głupim zachowaniu Przemka. Miałam dużą nadzieję, że dzisiaj zrehabilituje się albo przynajmniej trochę się postara aby naprawić to co wczoraj zepsuł.
W domu panowała niezwykła cisza, trochę mnie to zdziwiło, bo zawsze o tej porze Oliwka była już na nogach i obudziła wszystkich. Poszłam w stronę łazienki, zauważyłam lekko uchylone drzwi do pokoju Piszczka chcąc nie chcąc zajrzałam tam. Moją uwagę przykuło to, że Piszczek spał bez koszulki. Nie trudno było zauważyć, że ma nieźle umięśnioną klatę, jak na sportowca przystało. Nie potrafiłam oderwać oczu, zachowałam się jak nastolatka, która pierwszy raz widzi tors przystojnego mężczyzny. Potem dostrzegłam leżące na podłodze porozrzucane buty i ubrania, obok łóżka leżała butelka wody, nawet zegar, który zawsze wisiał na ścianie leżał ma ziemi. Łukasz leżał wyciągnięty i do połowy okryty kołdrą, pod oczami miał wielkie czerwone zaokrąglenia. Ten stan oznaczał tylko jedno: miał kaca, a to znaczy, że wczoraj musieli nieźle i po pić. Po krótkiej chwili przejrzał na oczy i mnie zauważył. Usiadł na krawędzi łóżka i sięgnął po wodę.
- Co mi się tak przyglądasz?- zadał mi pytanie i popatrzył się na mnie swoimi dużymi oczami, wziął łyk wody.
- Tak jakoś…- kurde zaniemówiłam, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Stałam w progu, oparta o ścianę i przyglądałam się każdemu ruchowi jaki wykonał. Miałam na sobie swoją zieloną piżamę, podkoszulek na szelkach i krótkie, obcisłe spodenki, które idealnie podkreślały moje zgrabne nogi.
- Rozumiem zaniemówiłaś na widok takiego ciacha jak ja.- nawet gdy był pijany, musiał się ze mną droczyć.
- Ha, ha, ha … To raczej ty nie możesz oderwać ode mnie oczu.
- Nie zaprzeczę, ładnie ci w zielonym.- uśmiechnęłam się, raz po raz zaczęliśmy się wymieniać komplementami.
- Był z wami?
- Kto? – wziął kolejny łyk wody.
- No jak to kto?! Przemek.
- To spoko koleś, fajnego masz chłopaka.- nie wiedziałam czy dobrze usłyszałam, kilka dni temu by tak nie powiedział. Może mówił tak bo był pijany…
- Nie jestem tego taka pewna.- powiedziałam to po cichu tak by nie usłyszał i wyszłam. Nie miał jeszcze 18-stki ale o to akurat, mnie nie obchodziło, bardziej mnie wkurzył wybierając picie z kumplami, niż mnie. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam sobie włosy.
Postanowiłam się nie zamartwiać. Musze zacząć korzystać z wakacji bo jak na razie to się tylko je marnuję. Ubrałam się w:
Usiadłam przed toaletką, na twarz nałożyłam fluid a potem puder, idealnie pasowały do mojej karnacji skóry. Oczy podkreśliłam czarną kredką i tuszem do rzęs. Usta musnęłam moim ulubionym błyszczykiem. Rozczesałam włosy i związałam je w kucyk. Byłam gotowa, tylko na co? Zegarek wskazywał godzinę jedenastą. Zeszłam do kuchni, zrobiłam sobie lekkie śniadanie i usiadłam przy stole. Zaczęłam myśleć o mojej paczce, dawno ich nie wiedziałam. Chciałam się z nimi zobaczyć. Nie zwlekałam ani chwili i napisałam wiadomość do Natalii:
Siema, spotkajmy się dzisiaj całą paczką w parku o 15, co ty na to?
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać:
Dobry pomysł, przyjdę z Adrianem. Powiadom całą ekipę.
Musiałam jeszcze napisać do Judyty, Filipa i Kingi… no i chyba do Przemka. Wszyscy bez wahania się zgodzili, wręcz byli zachwyceni wspaniałym pomysłem. Na koniec zostawiłam sobie Przemka. Powinien pierwszy się do mnie odezwać, no ale trudno… Chwyciłam za telefon, nagle do domu szybkim krokiem weszła mama.
- Cześć mamo.- powiedziałam na przywitanie. Podeszła do mnie i ucałował w policzek. Od czasu rozprawy nasze relacje bardzo się poprawiły.
- No hej, ja muszę jeszcze dzisiaj wyjechać do Rzeszowa w pilnej sprawie.- zapracowana i zabiegana to akurat się nie zmieniło.
- Myślałam, że wreszcie ustalimy plany na wakacje. Na długo tam jedziesz?
- Na dwa dni, a na wakacje na pewno gdzieś pojedziemy, obiecuję.- nawet rozmawiając ze mną szukała czegoś w swojej dużej torebce.
- Ja idę się na górę spakować.- wchodząc schodami na górne piętro naszego domu, zatrzymała się w połowie drogi i powiedziała:
- Możecie urządzić tu imprezę… tylko posprzątajcie potem i nie nadużywajcie alkoholu.
- Dziękuję, będziemy grzeczni… jak zawsze.- na mojej twarzy pojawił się uśmiech, wreszcie wieczorem nie będę się nudzić.
- Gdybym was nie znała, to może bym uwierzyła.- poszła do swojej sypialni spakować się. Ponownie wzięłam telefon do rąk i… tym razem przeszkodził mi Lewy, który przyszedł po wodę.
- Hejj… - powiedział.
- Cześć, widzę, że kac daje siwe znaki.- zachichotałam.
- Zobaczymy jak ty wrócisz po imprezie, ciekawe kto wtedy się będzie śmiał ostatni.- uśmiechnął się do mnie i sięgnął po wodę do lodówki.
- Pożyjemy zobaczymy… wiesz możemy dzisiaj urządzić imprezę moja mama wyjeżdża na dwa dni… gdzieś tam. Super no nie?!
- Dwie zabawy pod rząd, nie wiem czy dam rady.
- Na meczu biegasz 90 min i jakoś wytrzymujesz, a pyzatym musisz dzisiaj spędzić trochę czasu z Anią.
- Czemu?
- Wczoraj wszyscy bawiliście się bez swoich partnerek a mnie zabraliście Przemka.
- No… trochę masz rację, idę ją jakoś udobruchać. A na zabawie możesz liczyć na naszą obecność.– pobiegł na górę.
Nareszcie mogłam dokończyć pisać swoją wiadomość:
Dzisiaj w parku o 15, będzie cała paczka. Jak nie masz dużego kaca to przyjdź.
Nie mogłam się powstrzymać od kąśliwej końcówki tego sms-a. Nie staram się dla osób, które tego nie doceniają. Musiał zrozumieć co zrobił. O imprezie powiadomię znajomych jak się już zobaczymy. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
Mamy kolejny rozdział! :) Mój blog czyta coraz więcej osób :D, bardzo się z tego cieszę. Ustawiłam, że teraz każdy może dodawać komentarze, nawet jak się nie ma konta. PRZECZYTAŁEŚ=SKOMENTUJ
W domu panowała niezwykła cisza, trochę mnie to zdziwiło, bo zawsze o tej porze Oliwka była już na nogach i obudziła wszystkich. Poszłam w stronę łazienki, zauważyłam lekko uchylone drzwi do pokoju Piszczka chcąc nie chcąc zajrzałam tam. Moją uwagę przykuło to, że Piszczek spał bez koszulki. Nie trudno było zauważyć, że ma nieźle umięśnioną klatę, jak na sportowca przystało. Nie potrafiłam oderwać oczu, zachowałam się jak nastolatka, która pierwszy raz widzi tors przystojnego mężczyzny. Potem dostrzegłam leżące na podłodze porozrzucane buty i ubrania, obok łóżka leżała butelka wody, nawet zegar, który zawsze wisiał na ścianie leżał ma ziemi. Łukasz leżał wyciągnięty i do połowy okryty kołdrą, pod oczami miał wielkie czerwone zaokrąglenia. Ten stan oznaczał tylko jedno: miał kaca, a to znaczy, że wczoraj musieli nieźle i po pić. Po krótkiej chwili przejrzał na oczy i mnie zauważył. Usiadł na krawędzi łóżka i sięgnął po wodę.
- Co mi się tak przyglądasz?- zadał mi pytanie i popatrzył się na mnie swoimi dużymi oczami, wziął łyk wody.
- Tak jakoś…- kurde zaniemówiłam, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Stałam w progu, oparta o ścianę i przyglądałam się każdemu ruchowi jaki wykonał. Miałam na sobie swoją zieloną piżamę, podkoszulek na szelkach i krótkie, obcisłe spodenki, które idealnie podkreślały moje zgrabne nogi.
- Rozumiem zaniemówiłaś na widok takiego ciacha jak ja.- nawet gdy był pijany, musiał się ze mną droczyć.
- Ha, ha, ha … To raczej ty nie możesz oderwać ode mnie oczu.
- Nie zaprzeczę, ładnie ci w zielonym.- uśmiechnęłam się, raz po raz zaczęliśmy się wymieniać komplementami.
- Był z wami?
- Kto? – wziął kolejny łyk wody.
- No jak to kto?! Przemek.
- To spoko koleś, fajnego masz chłopaka.- nie wiedziałam czy dobrze usłyszałam, kilka dni temu by tak nie powiedział. Może mówił tak bo był pijany…
- Nie jestem tego taka pewna.- powiedziałam to po cichu tak by nie usłyszał i wyszłam. Nie miał jeszcze 18-stki ale o to akurat, mnie nie obchodziło, bardziej mnie wkurzył wybierając picie z kumplami, niż mnie. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam sobie włosy.
Postanowiłam się nie zamartwiać. Musze zacząć korzystać z wakacji bo jak na razie to się tylko je marnuję. Ubrałam się w:
Usiadłam przed toaletką, na twarz nałożyłam fluid a potem puder, idealnie pasowały do mojej karnacji skóry. Oczy podkreśliłam czarną kredką i tuszem do rzęs. Usta musnęłam moim ulubionym błyszczykiem. Rozczesałam włosy i związałam je w kucyk. Byłam gotowa, tylko na co? Zegarek wskazywał godzinę jedenastą. Zeszłam do kuchni, zrobiłam sobie lekkie śniadanie i usiadłam przy stole. Zaczęłam myśleć o mojej paczce, dawno ich nie wiedziałam. Chciałam się z nimi zobaczyć. Nie zwlekałam ani chwili i napisałam wiadomość do Natalii:
Siema, spotkajmy się dzisiaj całą paczką w parku o 15, co ty na to?
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać:
Dobry pomysł, przyjdę z Adrianem. Powiadom całą ekipę.
Musiałam jeszcze napisać do Judyty, Filipa i Kingi… no i chyba do Przemka. Wszyscy bez wahania się zgodzili, wręcz byli zachwyceni wspaniałym pomysłem. Na koniec zostawiłam sobie Przemka. Powinien pierwszy się do mnie odezwać, no ale trudno… Chwyciłam za telefon, nagle do domu szybkim krokiem weszła mama.
- Cześć mamo.- powiedziałam na przywitanie. Podeszła do mnie i ucałował w policzek. Od czasu rozprawy nasze relacje bardzo się poprawiły.
- No hej, ja muszę jeszcze dzisiaj wyjechać do Rzeszowa w pilnej sprawie.- zapracowana i zabiegana to akurat się nie zmieniło.
- Myślałam, że wreszcie ustalimy plany na wakacje. Na długo tam jedziesz?
- Na dwa dni, a na wakacje na pewno gdzieś pojedziemy, obiecuję.- nawet rozmawiając ze mną szukała czegoś w swojej dużej torebce.
- Ja idę się na górę spakować.- wchodząc schodami na górne piętro naszego domu, zatrzymała się w połowie drogi i powiedziała:
- Możecie urządzić tu imprezę… tylko posprzątajcie potem i nie nadużywajcie alkoholu.
- Dziękuję, będziemy grzeczni… jak zawsze.- na mojej twarzy pojawił się uśmiech, wreszcie wieczorem nie będę się nudzić.
- Gdybym was nie znała, to może bym uwierzyła.- poszła do swojej sypialni spakować się. Ponownie wzięłam telefon do rąk i… tym razem przeszkodził mi Lewy, który przyszedł po wodę.
- Hejj… - powiedział.
- Cześć, widzę, że kac daje siwe znaki.- zachichotałam.
- Zobaczymy jak ty wrócisz po imprezie, ciekawe kto wtedy się będzie śmiał ostatni.- uśmiechnął się do mnie i sięgnął po wodę do lodówki.
- Pożyjemy zobaczymy… wiesz możemy dzisiaj urządzić imprezę moja mama wyjeżdża na dwa dni… gdzieś tam. Super no nie?!
- Dwie zabawy pod rząd, nie wiem czy dam rady.
- Na meczu biegasz 90 min i jakoś wytrzymujesz, a pyzatym musisz dzisiaj spędzić trochę czasu z Anią.
- Czemu?
- Wczoraj wszyscy bawiliście się bez swoich partnerek a mnie zabraliście Przemka.
- No… trochę masz rację, idę ją jakoś udobruchać. A na zabawie możesz liczyć na naszą obecność.– pobiegł na górę.
Nareszcie mogłam dokończyć pisać swoją wiadomość:
Dzisiaj w parku o 15, będzie cała paczka. Jak nie masz dużego kaca to przyjdź.
Nie mogłam się powstrzymać od kąśliwej końcówki tego sms-a. Nie staram się dla osób, które tego nie doceniają. Musiał zrozumieć co zrobił. O imprezie powiadomię znajomych jak się już zobaczymy. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
Mamy kolejny rozdział! :) Mój blog czyta coraz więcej osób :D, bardzo się z tego cieszę. Ustawiłam, że teraz każdy może dodawać komentarze, nawet jak się nie ma konta. PRZECZYTAŁEŚ=SKOMENTUJ
środa, 3 lipca 2013
Istnieje tylko jedna osobna świecie, która zawsze może uczynić mnie szczęśliwą bez względu na wszystko i tą osobą jestem ja sama.
Nareszcie wakacje, wolność… Zakończył się rok szkolny. Skończyłam gimnazjum i co dalej? Jakie liceum wybrać? Te pytania nurtują moją głowę bez przerwy, jakbym nie miała o niczym innym myśleć. Wszyscy moi znajomi mniej więcej wiedzą co chcą robić w przyszłości, czym się zajmować, tylko nie ja… jedyna. Trochę to dziwnie bo mam swoje zainteresowania swoje hobby ale czy chcę się tym zajmować w życiu? Sama nie wiem… Interesuję się sportem, gram w siatkówkę i kocham biegać, sport to moja bajka. Jednak z drugiej strony fascynują mnie podróże, chciałabym zwiedzić najpiękniejsze miejsca na ziemi i fotografować je. Gdzieś tam w głębi siebie pragnę też zasmakować życia w stu procentach: skoczyć z bandżo, lecieć spadochronem, szybko jeździć na ścigaczach albo motorach, robić głupie rzeczy, imprezować do białego rana, po prostu chciałabym przeżyć przygodę życia, na pewno adrenaliny by mi nie zabrakło. Ostatnio po głowie chodzi mi pomysł aby zostać dziennikarką sportową, byłaby to praca związana ze sportem i trochę z podróżą. Przeprowadzałabym wywiady ze znanymi piłkarzami, sportowcami. Mogłabym występować w telewizji, mówić w radiu a w najgorszej opcji pisać recenzje do gazety. To dziennikarstwo chyba mnie kręci. Jeszcze dokładnie nie wiem kim będę w przyszłości ale wiem, że będę robić to co kocham i to co mnie interesuje. Nie wyobrażam siebie siedzącej za biurkiem i podającej kawę szefowi, nigdy.
Do wyboru liceum mam czas do połowy sierpnia. Jest dużo czasu jednak chciałabym mieć to już za sobą. Na razie są wakacje i trzeba się cieszyć piękną pogodą i wolnym czasem. Umówiłam się z Przemkiem na popołudnie, mieliśmy iść do kina a potem na długi romantyczny spacer, zapowiadało się cudownie.
Siedziałam na sofie w salonie i bawiłam się z małą Oliwką. Była taka fajna, słodka. Zastanawiałam się czy pójdzie w ślady swojego tatusia i zostanie sportowcem. Układałyśmy z kolorowych klocków duży domek dla lalek.
- Co porabiacie?- zagadał Piszczek, który schodził ze schodów.
- Budujemy domek dla lalek, może się dołączysz?- zapytałam.
- Ja bym tam wolał garaż dla samochodów.
- Nie! Domek dla lalek jest fajniejszy!- zaprotestowałam i wystawiłam mu język. Zaczęliśmy zachowywać się jak małe dzieci. Piszczek popatrzył się na mnie i nagle oboje wybuchliśmy śmiechem. Już więcej nie protestował wziął do ręki klocki i zaczął budować razem z nami.
- Ha, ha jakie małe dzieci bawią się klockami.- do salony wszedł Lewy i zaczął się nabijać z nas.
- Ty…- chciałam mu odpowiedzieć jednak niespodziewanie zadzwonił mój telefon, to był Przemek. Wyszłam na taras by spokojne porozmawiać.
- Cześć
- No hej skarbie. Jesteś teraz bardzo zajęta?
- Nie, a co?
- To super. Mogłabyś otworzyć mi drzwi?
- No tak ale miałeś być po południu?
Nie odpowiadając na pytanie rozłączył się. Poszłam otworzyć mu drzwi, po drodze spostrzegłam, że w salonie nikogo już nie było, tylko klocki walały się na dywanie. Wchodząc jak zawsze na powitanie pocałował mnie w policzek, lubiłam jak tak robi.
- Miałeś być po południu?- zaczęłam rozmowę.
- No wiem, a co nie cieszysz się, że mnie widzisz?- zaczął się ze mną droczyć.
- Fajnie, że jesteś. Niezłą niespodziankę mi zrobiłeś.- położyłam swoje dłonie na jego barkach i pocałowałam go w usta. Odwzajemnił mój pocałunek, kręciło go to, wiedziałam o tym jednak ja delikatnie obróciłam głowę w drugą stronę, żeby go trochę wkurzyć. Nie dawał za wygraną, zaczął obdarowywać mnie swoimi pocałunkami w szyję. Czułam się cudownie, magicznie.
- Może zrezygnujemy ze spaceru i pójdziemy do twojego pokoju. Tam też będzie romantycznie… obiecuje- tajemniczo szepnął mi do ucha. W moim pokoju mogło być lepiej niż na spacerze, kto wie do czego by doszło…
- Widzę, że jesteś…
- Ooo… sorry.- na schodach pojawił się Kuba, Lewy i Piszczek. Byli ubrani w dresy i mieli ze sobą piłki do nogi. Zobaczyli nas na środku salonu przytulonych do siebie. Spojrzałam tylko na nich i się uśmiechnęłam.
- Przemek chciałbyś iść pokopać z nami w piłkę?- zaproponował mu Kuba.
- Dobry pomysł, zagramy dwóch na dwóch.- dodał Robert.
- Ja będę z Kubą, rozwalimy was, zobaczycie.- wtrącił się Piszczek.
- Ha, ha, ha śmieszny jesteś, ja i Przemek pokażemy wam co potrafimy.- zaśmiał się Lewy. Ci dwaj zawsze muszą ze sobą się sprzeczać, nawet o głupoty.
- Chciałbym z wami iść ale…- spojrzał na mnie swoimi oczami. Widziałam w nich wielką chęć i podekscytowanie.
- Proszę. Nie codziennie mogę pograć sobie z piłkarzami Borussii.
- No dobra, idź.- zgodziłam się, żeby potem mi nie wypominał, że przeze mnie nie zagrał sobie z piłkarzami BvB. Pocałował mnie i pobiegł do chłopaków.
- Wrócimy za jakieś dwie godziny.- rzucił Kuba wychodząc. Czyli około 16-stej.
Myślałam, że będzie wolał zostać ze mną, przecież było tak fajnie, te pocałunki chyba coś znaczyły… Byłam zła na niego, że wybrał nogę a nie mnie. Nie mogłam się dłużej rozczulać nad sobą. Miałam jeszcze dla siebie całe dwie godziny. Anka i Agata poszły z małą Oliwką na plac zabaw. Znów byłam sama w tym dużym domu, bo oczywiście Kamila nie było. Postanowiłam pomalować sobie paznokcie, ostatnio trochę je zaniedbałam. Wybrałam mody w tym sezonie, pastelowy róż.
Jedną godzinę miałam z głowy. Większość dziewczyn maluje paznokcie przez dwadzieścia minut, jednak ja to robię powoli, starannie i oglądając telewizję, także mi się nie dziwcie dlaczego tak długo. Druga godzina zleciała mi bardzo powoli. Zdążyłam odwiedzić facebook i posłuchać trochę muzyki. Chciałam już zobaczyć Przemka i wreszcie spędzić z nim trochę czasu. Nerwowo patrzyłam na zegarek i odliczałam minuty do ich powrotu. Dobrze wiedziałam, że mogą się spóźnić, nie zawsze wszystko jest na czas. Czekałam, czekałam i czekałam… dochodziło już do wpółdo piątej a ich nie ma! Nagle dostałam sms od Przemka:
Będziemy później nie czekaj. PS: Kocham cię.
W pierwszej chwili pomyślałam: debil. Jeszcze nie jesteśmy małżeństwem a on już woli towarzystwo kolegów niż moje. Ani trochę nie pocieszyły mnie słowa: kocham cię, napisał je chyba z grzeczności, żeby mnie nie urazić. I nadal jestem sama jak palec. Nie zastanawiając się długo, ubrałam się w sportowe spodenki i luźną koszulkę na nogi założyłam moje najlepsze i najwygodniejsze buty do biegania.
Z półki szybkim ruchem chwyciłam mp3 i wyszłam z domu zamykając go na klucz.
Biegłam przed siebie. Nie chciałam myśleć o moim chłopaku, na szczęście muzyka w moich uszach zagłuszała moje myśli.
Do wyboru liceum mam czas do połowy sierpnia. Jest dużo czasu jednak chciałabym mieć to już za sobą. Na razie są wakacje i trzeba się cieszyć piękną pogodą i wolnym czasem. Umówiłam się z Przemkiem na popołudnie, mieliśmy iść do kina a potem na długi romantyczny spacer, zapowiadało się cudownie.
Siedziałam na sofie w salonie i bawiłam się z małą Oliwką. Była taka fajna, słodka. Zastanawiałam się czy pójdzie w ślady swojego tatusia i zostanie sportowcem. Układałyśmy z kolorowych klocków duży domek dla lalek.
- Co porabiacie?- zagadał Piszczek, który schodził ze schodów.
- Budujemy domek dla lalek, może się dołączysz?- zapytałam.
- Ja bym tam wolał garaż dla samochodów.
- Nie! Domek dla lalek jest fajniejszy!- zaprotestowałam i wystawiłam mu język. Zaczęliśmy zachowywać się jak małe dzieci. Piszczek popatrzył się na mnie i nagle oboje wybuchliśmy śmiechem. Już więcej nie protestował wziął do ręki klocki i zaczął budować razem z nami.
- Ha, ha jakie małe dzieci bawią się klockami.- do salony wszedł Lewy i zaczął się nabijać z nas.
- Ty…- chciałam mu odpowiedzieć jednak niespodziewanie zadzwonił mój telefon, to był Przemek. Wyszłam na taras by spokojne porozmawiać.
- Cześć
- No hej skarbie. Jesteś teraz bardzo zajęta?
- Nie, a co?
- To super. Mogłabyś otworzyć mi drzwi?
- No tak ale miałeś być po południu?
Nie odpowiadając na pytanie rozłączył się. Poszłam otworzyć mu drzwi, po drodze spostrzegłam, że w salonie nikogo już nie było, tylko klocki walały się na dywanie. Wchodząc jak zawsze na powitanie pocałował mnie w policzek, lubiłam jak tak robi.
- Miałeś być po południu?- zaczęłam rozmowę.
- No wiem, a co nie cieszysz się, że mnie widzisz?- zaczął się ze mną droczyć.
- Fajnie, że jesteś. Niezłą niespodziankę mi zrobiłeś.- położyłam swoje dłonie na jego barkach i pocałowałam go w usta. Odwzajemnił mój pocałunek, kręciło go to, wiedziałam o tym jednak ja delikatnie obróciłam głowę w drugą stronę, żeby go trochę wkurzyć. Nie dawał za wygraną, zaczął obdarowywać mnie swoimi pocałunkami w szyję. Czułam się cudownie, magicznie.
- Może zrezygnujemy ze spaceru i pójdziemy do twojego pokoju. Tam też będzie romantycznie… obiecuje- tajemniczo szepnął mi do ucha. W moim pokoju mogło być lepiej niż na spacerze, kto wie do czego by doszło…
- Widzę, że jesteś…
- Ooo… sorry.- na schodach pojawił się Kuba, Lewy i Piszczek. Byli ubrani w dresy i mieli ze sobą piłki do nogi. Zobaczyli nas na środku salonu przytulonych do siebie. Spojrzałam tylko na nich i się uśmiechnęłam.
- Przemek chciałbyś iść pokopać z nami w piłkę?- zaproponował mu Kuba.
- Dobry pomysł, zagramy dwóch na dwóch.- dodał Robert.
- Ja będę z Kubą, rozwalimy was, zobaczycie.- wtrącił się Piszczek.
- Ha, ha, ha śmieszny jesteś, ja i Przemek pokażemy wam co potrafimy.- zaśmiał się Lewy. Ci dwaj zawsze muszą ze sobą się sprzeczać, nawet o głupoty.
- Chciałbym z wami iść ale…- spojrzał na mnie swoimi oczami. Widziałam w nich wielką chęć i podekscytowanie.
- Proszę. Nie codziennie mogę pograć sobie z piłkarzami Borussii.
- No dobra, idź.- zgodziłam się, żeby potem mi nie wypominał, że przeze mnie nie zagrał sobie z piłkarzami BvB. Pocałował mnie i pobiegł do chłopaków.
- Wrócimy za jakieś dwie godziny.- rzucił Kuba wychodząc. Czyli około 16-stej.
Myślałam, że będzie wolał zostać ze mną, przecież było tak fajnie, te pocałunki chyba coś znaczyły… Byłam zła na niego, że wybrał nogę a nie mnie. Nie mogłam się dłużej rozczulać nad sobą. Miałam jeszcze dla siebie całe dwie godziny. Anka i Agata poszły z małą Oliwką na plac zabaw. Znów byłam sama w tym dużym domu, bo oczywiście Kamila nie było. Postanowiłam pomalować sobie paznokcie, ostatnio trochę je zaniedbałam. Wybrałam mody w tym sezonie, pastelowy róż.
Jedną godzinę miałam z głowy. Większość dziewczyn maluje paznokcie przez dwadzieścia minut, jednak ja to robię powoli, starannie i oglądając telewizję, także mi się nie dziwcie dlaczego tak długo. Druga godzina zleciała mi bardzo powoli. Zdążyłam odwiedzić facebook i posłuchać trochę muzyki. Chciałam już zobaczyć Przemka i wreszcie spędzić z nim trochę czasu. Nerwowo patrzyłam na zegarek i odliczałam minuty do ich powrotu. Dobrze wiedziałam, że mogą się spóźnić, nie zawsze wszystko jest na czas. Czekałam, czekałam i czekałam… dochodziło już do wpółdo piątej a ich nie ma! Nagle dostałam sms od Przemka:
Będziemy później nie czekaj. PS: Kocham cię.
W pierwszej chwili pomyślałam: debil. Jeszcze nie jesteśmy małżeństwem a on już woli towarzystwo kolegów niż moje. Ani trochę nie pocieszyły mnie słowa: kocham cię, napisał je chyba z grzeczności, żeby mnie nie urazić. I nadal jestem sama jak palec. Nie zastanawiając się długo, ubrałam się w sportowe spodenki i luźną koszulkę na nogi założyłam moje najlepsze i najwygodniejsze buty do biegania.
Z półki szybkim ruchem chwyciłam mp3 i wyszłam z domu zamykając go na klucz.
Biegłam przed siebie. Nie chciałam myśleć o moim chłopaku, na szczęście muzyka w moich uszach zagłuszała moje myśli.
czwartek, 27 czerwca 2013
Życie jest jak lunapark, miej odwagę by nacisnąć ,, start’’.
- Co wy tu robicie? Przecież za dwa dni są wakacje.- nauczycielka od matematyki zapytała nas się wchodząc do klasy.
- Przyszliśmy specjalnie na matematykę.- zażartował Filip, który z matmy nie był zbyt dobry.
- Ty akurat Filipku się nie odzywaj. Wtedy, gdy musiałeś przychodzić do szkoły ciebie nie było a teraz niepotrzebnie jesteś.- odpowiedziała pani. Była jedną z najlepszych nauczycielek w szkole.
- Dobra jutro pani nas w szkole nie zobaczy. – ktoś z tyłu klasy to powiedział.
- I cieszę się z tego.- odpowiedziała nauczycielka.
Przez większą część lekcji planowaliśmy ucieczkę z dwóch głupich przedmiotów mianowicie z j. polskiego i angielskiego. Miała iść cała klasa, bez żadnego wyjątku. Mieliśmy już znakomity plan, baliśmy się, że po drodze spotkamy jakąś nauczycielkę i nas nie wypuści ale raz się żyje nie pójdziemy to się nie dowiemy. Najbardziej w tą sprawę była zaangażowana Natalka, żałowała, że nie będzie z nią jej przystojnego chłopaka Adriana. Ja i Przemek trzymaliśmy się raczej z boku, ale mieliśmy zamiar iść z resztą klasy na wagary.
- Dawno nie spędzaliśmy ze sobą czasu.- szepną do mnie Przemek, który siedział za mną w ławce.
- Przecież wczoraj byliśmy na randce.
- Na podwójnej. A ja bym chciał tak we dwoje.
- Mamy przed sobą całe życie.- wiedziałam, że chce mnie wypytać o wszystko co skrywam przed nim- czyli o list, o którym nic nie wiedział. Nie byłam gotowa mu o tym powiedzieć i nigdy nie będę, nie wiedziałam jak to przyjmie ale wiedziałam, że związku nie buduje się na kłamstwie. W trudnych chwilach mojego życia chciałabym po prostu uciec, wyjechać gdzieś gdzie nikt mnie nie zna i zacząć wszystko od początku. Gdybym tak mogła to co kilka dni byłabym w innym kraju. Jak mam jakiś problem to chciałabym go zostawić i iść dalej, jednak tak się nie da.
Nagle ni z stąd ni z owąd rozległ się szkolny dzwonek. Wszyscy wybiegliśmy z klasy i poszliśmy do naszej szatni. Tam okazało się, że z całej klasy zrobiło się raptem 7 osób. Oczywiście w każdej klasie są kujoni i pupilki nauczycielek, którzy jak zawsze zostają. Są dwa rodzaje kujonów: jedni dobrze się uczą, nie potrafią się dobrze bawić i nie korzystają z życia, a drudzy to: dobrze się uczą ale nie można ich nazwać kujonami bo lubią czasami zaszaleć i dobrze się bawić. Ja zdecydowanie należałam do tych drugich.
Musieliśmy chwilę poczekać na kolejny dzwonek tym razem na lekcje. Tak naprawdę to nie miałam ochoty nigdzie iść ale nie chciałam zawieść Natalki. Nareszcie!! dzwonek! Drzwi do wolności zostały przed nami otwarte mimo, że było tylko 7 osób my musieliśmy z tego skorzystać. Nie mogliśmy jeszcze hałasować bo byliśmy na terenie szkoły i okna były otwarte więc w każdym momencie nauczyciele mogli nas zauważyć. Przekroczyliśmy w mury szkoły i pierwsze pytanie nasunęło się samo ale zadała je Judyta:
- Dobra, to co teraz? Co robimy?
- Idziemy na stadion.- powiedział Filip.
Mi było wszystko jedno gdzie pójdziemy i tak wiedziałam, że właśnie dzisiaj będę musiała wszystko opowiedzieć Przemkowi. Wszyscy się zgodzili i ruszyliśmy na stadion. Tak dokładnie to jeszcze nie wiedzieliśmy co będziemy tam robić ale na miejscu zawsze się coś fajnego wymyśli. Natalia z kilkoma chłopakami wyszli na przód, przez chwilę nawet wydawało mi się, że ich podrywa ale potem straciłam ich z oczu. Kilka metrów za nimi szła Judyta z Filipem i chyba rozmawiali o wakacjach i o sporcie. Ja trzymając się za rękę z Przemkiem szliśmy na samym tyle, czasami wydawało mi się, że my żyjemy w własnym świecie, oddzieleni od innych ludzi.
- Muszę ci o czymś opowiedzieć.- nie wierzyłam co ja mówię, sama zaczęłam tą rozmowę.
- Naprawdę?! Już myślałem, że sam będę musiał to z ciebie wydobyć.- trochę chamsko mi odpowiedział lecz rozumiałam go.
- … Pewnie się na mnie wkurzysz ale muszę ci to powiedzieć. –usiadaliśmy na ławce, którą zaraz byśmy mijali. By powiedzieć mu to jeszcze bardziej delikatnie postanowiłam załagodzić sytuację i usiąść mu na kolanach. Oparłam swoją głowę o jego silny bark.
- Powiedz mi…
- Dwa tygodnie temu… listonosz przyniósł list do mojej mamy. Z niego wynikało, że chce mnie zabrać do Anglii…
- Ale nigdzie nie wyjeżdżasz prawda?- martwił się o mnie, jak miło, że ktoś na tym świecie jeszcze mnie kocha.
- Nie głuptasie, zostaję z tobą. Wtedy czułam się taka samotna, opuszczona nie kochana… wtedy byłam całkiem sama tylko Piszczek trochę mnie pocieszał. Nie mogłam zrozumieć dlaczego chce mnie zabrać z Krakowa. Tu mam wszystko, szkołę, sport, który kocham, brata, mamę… no i ciebie.
- Mogłaś mi powiedzieć, byłbym razem z tobą.
- Wczoraj miałam pierwszą i ostatnią rozprawę, naszczęście. W sądzie była nowa lalunia ojca… Ledwo tam wytrzymałam, nie mogłam się na niego patrzeć.- delikatnie zsunął mnie z kolan i posadził na ławce. Wstał, wyprostował się jakby chciał wykrzyczeć coś. Ukląkł przede mną i złapał mnie za ręce. Czuł jak drżałam, byłam spięta.
- Nie rozumiem… nie rozumiem dlaczego mi nie powiedziałaś?
Chyba nie potrafiłam sobie i jemu odpowiedzieć na to pytanie. Dlaczego mu nie powiedziałam? Bo co… bałam się? Czego? Że mnie zostawi? Głupia i żałosna odpowiedź, jeśli kocha to zostanie..
Pochyliłam głowę tak by nie mógł patrzeć mi w oczy. Czule podniósł mój podbródek, niestety nie udało mi się ukryć przed nim moich nędznych łez.
- Hej mała nie płacz.- wtedy na mojej twarzy pojawił się chociaż na chwilę uśmiech ale chyba tylko dlatego, że przypomniałam sobie, że Łukasz zawsze mówi na mnie ,,mała’’. Dlaczego znów myślałam o Piszczku? W dodatku w takiej sytuacji. Przecież… przecież ja go… No właśnie co?
- Nie powiedziałam ci.. bo chyba nie chciałam cię zamartwiać, nie wiem.- otarłam łzy, które leciały jak mały strumień wody. Nareszcie Przemek mnie przytulił. Właśnie tego teraz potrzebowałam, zrozumienia i przytulenia od kochanej osoby.
- Chodźmy…- wyciągnął do mnie rękę. Nie chcieliśmy już iść na stadion, nikt nie zauważył, że nas nie ma, byliśmy wolni. Mój chłopak objął mnie ramieniem i poszliśmy przed siebie.
- Wiesz co?- rozpoczęłam kolejną naszą rozmowę.
- Co? Masz mi coś jeszcze ciekawego do opowiedzenia?
- Nie, narazie nie. Teraz trochę żałuję, że ci nie powiedziałam. Przynajmniej miałby mnie wtedy kto przytulać.
- Masz nauczkę na przyszłość.
Udało mi się, powiedziałam mu. Przyjął to nawet bardzo spokojnie, myślałam, że będzie gorzej. Przecież mógłby się obrazić.
Już wszystko miałam za sobą, niczego nie musiałam się bać i teraz nie musiałam już się denerwować kolejnego naszego spotkania.
I mamy kolejny rozdział. Coś słabo wam idzie komentowanie mojego opowiadania, trochę jestem zawiedziona :(.
Wiem, że zbliżają się wakacje ale może znajdą się osoby, które lubią czytać, polecam Akademie Wampirów :). Miłych wakacji !! ♥
- Przyszliśmy specjalnie na matematykę.- zażartował Filip, który z matmy nie był zbyt dobry.
- Ty akurat Filipku się nie odzywaj. Wtedy, gdy musiałeś przychodzić do szkoły ciebie nie było a teraz niepotrzebnie jesteś.- odpowiedziała pani. Była jedną z najlepszych nauczycielek w szkole.
- Dobra jutro pani nas w szkole nie zobaczy. – ktoś z tyłu klasy to powiedział.
- I cieszę się z tego.- odpowiedziała nauczycielka.
Przez większą część lekcji planowaliśmy ucieczkę z dwóch głupich przedmiotów mianowicie z j. polskiego i angielskiego. Miała iść cała klasa, bez żadnego wyjątku. Mieliśmy już znakomity plan, baliśmy się, że po drodze spotkamy jakąś nauczycielkę i nas nie wypuści ale raz się żyje nie pójdziemy to się nie dowiemy. Najbardziej w tą sprawę była zaangażowana Natalka, żałowała, że nie będzie z nią jej przystojnego chłopaka Adriana. Ja i Przemek trzymaliśmy się raczej z boku, ale mieliśmy zamiar iść z resztą klasy na wagary.
- Dawno nie spędzaliśmy ze sobą czasu.- szepną do mnie Przemek, który siedział za mną w ławce.
- Przecież wczoraj byliśmy na randce.
- Na podwójnej. A ja bym chciał tak we dwoje.
- Mamy przed sobą całe życie.- wiedziałam, że chce mnie wypytać o wszystko co skrywam przed nim- czyli o list, o którym nic nie wiedział. Nie byłam gotowa mu o tym powiedzieć i nigdy nie będę, nie wiedziałam jak to przyjmie ale wiedziałam, że związku nie buduje się na kłamstwie. W trudnych chwilach mojego życia chciałabym po prostu uciec, wyjechać gdzieś gdzie nikt mnie nie zna i zacząć wszystko od początku. Gdybym tak mogła to co kilka dni byłabym w innym kraju. Jak mam jakiś problem to chciałabym go zostawić i iść dalej, jednak tak się nie da.
Nagle ni z stąd ni z owąd rozległ się szkolny dzwonek. Wszyscy wybiegliśmy z klasy i poszliśmy do naszej szatni. Tam okazało się, że z całej klasy zrobiło się raptem 7 osób. Oczywiście w każdej klasie są kujoni i pupilki nauczycielek, którzy jak zawsze zostają. Są dwa rodzaje kujonów: jedni dobrze się uczą, nie potrafią się dobrze bawić i nie korzystają z życia, a drudzy to: dobrze się uczą ale nie można ich nazwać kujonami bo lubią czasami zaszaleć i dobrze się bawić. Ja zdecydowanie należałam do tych drugich.
Musieliśmy chwilę poczekać na kolejny dzwonek tym razem na lekcje. Tak naprawdę to nie miałam ochoty nigdzie iść ale nie chciałam zawieść Natalki. Nareszcie!! dzwonek! Drzwi do wolności zostały przed nami otwarte mimo, że było tylko 7 osób my musieliśmy z tego skorzystać. Nie mogliśmy jeszcze hałasować bo byliśmy na terenie szkoły i okna były otwarte więc w każdym momencie nauczyciele mogli nas zauważyć. Przekroczyliśmy w mury szkoły i pierwsze pytanie nasunęło się samo ale zadała je Judyta:
- Dobra, to co teraz? Co robimy?
- Idziemy na stadion.- powiedział Filip.
Mi było wszystko jedno gdzie pójdziemy i tak wiedziałam, że właśnie dzisiaj będę musiała wszystko opowiedzieć Przemkowi. Wszyscy się zgodzili i ruszyliśmy na stadion. Tak dokładnie to jeszcze nie wiedzieliśmy co będziemy tam robić ale na miejscu zawsze się coś fajnego wymyśli. Natalia z kilkoma chłopakami wyszli na przód, przez chwilę nawet wydawało mi się, że ich podrywa ale potem straciłam ich z oczu. Kilka metrów za nimi szła Judyta z Filipem i chyba rozmawiali o wakacjach i o sporcie. Ja trzymając się za rękę z Przemkiem szliśmy na samym tyle, czasami wydawało mi się, że my żyjemy w własnym świecie, oddzieleni od innych ludzi.
- Muszę ci o czymś opowiedzieć.- nie wierzyłam co ja mówię, sama zaczęłam tą rozmowę.
- Naprawdę?! Już myślałem, że sam będę musiał to z ciebie wydobyć.- trochę chamsko mi odpowiedział lecz rozumiałam go.
- … Pewnie się na mnie wkurzysz ale muszę ci to powiedzieć. –usiadaliśmy na ławce, którą zaraz byśmy mijali. By powiedzieć mu to jeszcze bardziej delikatnie postanowiłam załagodzić sytuację i usiąść mu na kolanach. Oparłam swoją głowę o jego silny bark.
- Powiedz mi…
- Dwa tygodnie temu… listonosz przyniósł list do mojej mamy. Z niego wynikało, że chce mnie zabrać do Anglii…
- Ale nigdzie nie wyjeżdżasz prawda?- martwił się o mnie, jak miło, że ktoś na tym świecie jeszcze mnie kocha.
- Nie głuptasie, zostaję z tobą. Wtedy czułam się taka samotna, opuszczona nie kochana… wtedy byłam całkiem sama tylko Piszczek trochę mnie pocieszał. Nie mogłam zrozumieć dlaczego chce mnie zabrać z Krakowa. Tu mam wszystko, szkołę, sport, który kocham, brata, mamę… no i ciebie.
- Mogłaś mi powiedzieć, byłbym razem z tobą.
- Wczoraj miałam pierwszą i ostatnią rozprawę, naszczęście. W sądzie była nowa lalunia ojca… Ledwo tam wytrzymałam, nie mogłam się na niego patrzeć.- delikatnie zsunął mnie z kolan i posadził na ławce. Wstał, wyprostował się jakby chciał wykrzyczeć coś. Ukląkł przede mną i złapał mnie za ręce. Czuł jak drżałam, byłam spięta.
- Nie rozumiem… nie rozumiem dlaczego mi nie powiedziałaś?
Chyba nie potrafiłam sobie i jemu odpowiedzieć na to pytanie. Dlaczego mu nie powiedziałam? Bo co… bałam się? Czego? Że mnie zostawi? Głupia i żałosna odpowiedź, jeśli kocha to zostanie..
Pochyliłam głowę tak by nie mógł patrzeć mi w oczy. Czule podniósł mój podbródek, niestety nie udało mi się ukryć przed nim moich nędznych łez.
- Hej mała nie płacz.- wtedy na mojej twarzy pojawił się chociaż na chwilę uśmiech ale chyba tylko dlatego, że przypomniałam sobie, że Łukasz zawsze mówi na mnie ,,mała’’. Dlaczego znów myślałam o Piszczku? W dodatku w takiej sytuacji. Przecież… przecież ja go… No właśnie co?
- Nie powiedziałam ci.. bo chyba nie chciałam cię zamartwiać, nie wiem.- otarłam łzy, które leciały jak mały strumień wody. Nareszcie Przemek mnie przytulił. Właśnie tego teraz potrzebowałam, zrozumienia i przytulenia od kochanej osoby.
- Chodźmy…- wyciągnął do mnie rękę. Nie chcieliśmy już iść na stadion, nikt nie zauważył, że nas nie ma, byliśmy wolni. Mój chłopak objął mnie ramieniem i poszliśmy przed siebie.
- Wiesz co?- rozpoczęłam kolejną naszą rozmowę.
- Co? Masz mi coś jeszcze ciekawego do opowiedzenia?
- Nie, narazie nie. Teraz trochę żałuję, że ci nie powiedziałam. Przynajmniej miałby mnie wtedy kto przytulać.
- Masz nauczkę na przyszłość.
Udało mi się, powiedziałam mu. Przyjął to nawet bardzo spokojnie, myślałam, że będzie gorzej. Przecież mógłby się obrazić.
Już wszystko miałam za sobą, niczego nie musiałam się bać i teraz nie musiałam już się denerwować kolejnego naszego spotkania.
I mamy kolejny rozdział. Coś słabo wam idzie komentowanie mojego opowiadania, trochę jestem zawiedziona :(.
Wiem, że zbliżają się wakacje ale może znajdą się osoby, które lubią czytać, polecam Akademie Wampirów :). Miłych wakacji !! ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)